Karolina Jurkowska: Kiedy i gdzie dokładnie zostaliście zaatakowani? Jak do tego doszło?
Adam Wiśniewski: To było około godziny 17:15 w środę. Przejeżdżaliśmy wtedy przez rondo ONZ. Ruszałem na zielonym świetle i właśnie wtedy przed maską samochodu stanęła kobieta. Potem dołączali się inni ludzie, łącznie sześć osób. Zadzwoniliśmy po policję. Kiedy funkcjonariusze przyjechali, stały już tylko trzy osoby, które również próbowały uciec, ale zostały zatrzymane. Ponieważ takie sprawy kierujemy do sądu, policja wylegitymowała wszystkich i mogliśmy jechać dalej.
Ale była druga blokada?
Tak, na skręcie w lewo, w ulicę Świętokrzyską. Tam trzy osoby wbiegły na przejście dla pieszych, po czym szybko zniknęły z pola widzenia, wbiegając pod samochód.
To brzmi jak bardzo niebezpieczna sytuacja. Widziałeś jak znikają pod samochodem?
Niestety, kierowca nie miał praktycznie szans tego zobaczyć w swoim polu widzenia. Na szczęście obserwował ich kolega, który krzyknął do mnie, że ci ludzie wchodzą pod koła, dzięki czemu szybko zaciągnąłem hamulec ręczny. Gdyby nie to, z winy blokujących samochód mogłoby dojść do tragedii.
Na filmie z przebiegu akcji widać prawdopodobnie panią Maję Gaszyńską o pseudonimie „Lu” ze „Stop Bzdurom” i jej koleżankę panią Magdę, o których pisaliśmy tutaj. Czy to są te same osoby, które blokowały samochód po raz pierwszy?
Nie, podczas drugiej blokady przyszły inne osoby. Potem było ich więcej, był też znany nam już fotograf Mikołaj Kiembłowski.
Jak skończyła się ta blokada?
Ponownie przyjechała policja. Osoby blokujące samochód nie chciały odejść, więc musiały zostać usunięte przez funkcjonariuszy siłą.
Dziękuję za rozmowę!