Sprawę w marcu 2025 opisała „Wyborcza”, oczywiście przekonując, że odebranie życia było dobre dla Felka, a proponowane przez lekarzy z Łodzi rozwiązanie w postaci cesarskiego cięcia i wydobycie prawdopodobnie żywego dziecka, to wręcz „sadyzm”. Bo przecież sadyzmem jest dla aborcjonistów rodzenie dziecka z niepełnosprawnością albo wręcz wadą letalną.
Dziś wiemy więcej. Mimo że lewicowe media usilnie sugerują stan Felka, wiemy, że nie było go nam dane poznać. Wrodzona łamliwość kości występuje w postaci ciężkiej, czasem śmiertelnej, ale wielokrotnie również łagodniej! W Polsce całe rodziny cierpią nieraz na osteogenesis imperfecta, prowadząc zwyczajne życie. My oddaliśmy głos tym rodzinom i dowiedzieliśmy się, że lekarze w takich przypadkach niestety często proponują aborcję – a dzieci rodzą się i żyją.
Felek z dużym prawdopodobieństwem mógł dziś więc żyć. Zamiast trumny z niebieskimi balonikami, byłoby żywe dziecko które uśmiechałoby się z łóżeczka, a w łagodnej postaci choroby być może nawet stawiałoby dziś pierwsze kroki!
W najgorszym razie urodziłby się i został godnie pożegnany.
Lekarka dalej pracuje! Ale ktoś za to odpowiedział…
Czy ktoś poniósł odpowiedzialność za to okrucieństwo? Być może w pewnym stopniu rodzice: w artykule Wyborczej matka przyznaje się do chodzenia na terapię, choć jeśli wierzyć sugestiom – robi to bardziej z powodu „przemocy”, jakiej miała doznać w szpitalu psychiatrycznym, do którego trafiła z powodu myśli samobójczych.
Nasuwa się więc pytanie o dr Gizelę Jagielską, która wykonała śmiertelny zastrzyk dziecku będącym już w terminie porodu. Choć Prokurator Prokuratury Rejonowej w Oleśnicy po nagłośnieniu sprawy wszczął śledztwo, dziś nie słychać, by w tej materii coś się działo. Państwo „prawa” zrobiło, co miało, po czym sprawę wyciszyło. Jedyną konsekwencją była zmiana stanowiska. Jagielska złożyła rezygnację z funkcji wicedyrektora ds. medycznych, co mogło mieć związek z faktem, iż w tym samym szpitalu ordynatorem jest jej mąż. Jest to więc jedynie zmiana kosmetyczna.
Zatrzymano za to… księdza z Podkarpacia, który napisał do Gizeli Jagielskiej krytycznego maila! To, jak go potraktowano, przekracza wszelkie granice przyzwoitości: Służby konwojowały księdza przez 500 km, a następnie po przesłuchaniu wypuściły bez telefonu, 6 godzin od miejsca zamieszkania! Poza księdzem zatrzymano jeszcze trzy osoby. Żadna z nich nikogo nie zabiła.
Prokuratura zainteresowała się również europosłem Grzegorzem Braunem, który próbował dokonać zatrzymania obywatelskiego Gizeli Jagielskiej. Jakby tego było mało, prokurator generalny Adam Bodnar skierował do PE wniosek o uchylenie immunitetu. Gizelę Jagielską, rzecz jasna, zostawił w spokoju. Przecież, poza wstrzyknięciem dziecku chlorku potasu w serce, niczego nie zrobiła.
Również Marta Czech, działaczka Konfederacji Korony Polskiej, uczestnicząca w zatrzymaniu obywatelskim, została ukarana dozorem policyjnym.
Wszystko, by umożliwić zabijanie
Jak widać, odpowiedzialność za śmierć Felka poniosło wielu. Dodajmy, wielu tych, którzy chcieli ukarania winnych. Sprawcy nie dość że wciąż są na wolności, to jeszcze cały czas pracują w zawodzie. Nie wiemy więc, czy przez ten rok „Felków” nie było więcej, szczególnie że szpital odmawia od tamtego czasu podawania wieku zabijanych dzieci. Według wytycznych Ministerstwa Zdrowia, wszystko było przecież w porządku. To okrucieństwo było i jest zgodne z prawem.
Zobacz również:
1. Wiemy już, kim było 37-tygodniowe dziecko, zabite w Oleśnicy
2. Jak mogło dziś wyglądać życie Felka?
3. Historia Felka pokazuje, że aborcjonistom zależy za zabiciu dziecka, nie ratowaniu matki
4. Gizela Jagielska udaje ofiarę? Jaka jest prawda?