Moja historia w obronie życia

Cześć, postanowiłam podzielić się z Wami moją historią. Jeżeli chcielibyście ją gdzieś udostępnić, to myślę, że mogłaby zainspirować wiele młodych osób i pokazać, że środowisko pro-life jest reprezentowane wszędzie :)

Około dwóch/trzech tygodni temu podjęłam decyzję o wystartowaniu w wyborach do samorządu szkolnego w moim liceum (jestem w 2. klasie). W mojej szkole wybory są mocno nagłaśniane, przeprowadza się konkretną kampanię wyborczą z plakatami itp. – świetna sprawa, że jest to traktowane tak poważnie! Moment kulminacyjny to debata kilka dni przed wyborami. Polega głównie na zaprezentowaniu się kandydatów, tak żeby uczniowie mogli ich dobrze poznać, a poza tym są zadawane jeszcze pytania od aktualnego samorządu i uczniów. Przygotowywałam się na nią i muszę powiedzieć, że włożyłam w to serducho.

Na debacie wypadłam bardzo dobrze, myślę, że być może nawet najlepiej w porównaniu z dwoma pozostałymi kandydatami. Byłam przeogromnie zadowolona z siebie, debata ledwo się skończyła (była przeprowadzana na Zoomie i transmitowana – inaczej się nie dało, bo szkoły zamknięte), ale kiedy zajrzałam na Messengera, nieźle się zaskoczyłam. Parę wiadomości z pochwałą od znajomych, ale masa od ludzi, których ledwo albo w ogóle nie znałam. Wszystkie o temacie aborcji i mojego komentarza.

Komentarz za życiem

Przypomniałam sobie, że w dniu poprzedzającym debatę napisałam JEDEN komentarz pod Państwa postem. Ktoś z moich znajomych pro-choice musiał go wyłapać (ba! nawet zrobił screena, ale samego komentarza bez postu ;)) i, uwaga, gdy można było zadawać pytania do kandydatów na debacie, czat został zaspamowany komentarzem z pytaniem o tą sytuację. Debatę jednak prowadził nauczyciel i nie znam powodu, dla którego to pytanie nie zostało mi zadane, lecz podejrzewam, że uznał to za niestosowne.

Ci nieznajomi ludzie w każdym razie po debacie nie odpuścili i żądali ode mnie odpowiedzi na to pytanie. Nie musiałam tego robić, ale zaświeciła mi w głowie lampka, że warto na to odpowiedzieć. Poza tym to nie byłoby w mojej naturze, gdybym taką sprawę zostawiła niedokończoną, po prostu musiałam to zrobić.

Moja szkoła ma spotted na instagramie, na którym anonimowo można wrzucać posty. Pojawił się tam właśnie rozbudowany komentarz z oskarżeniami, że jestem nietolerancyjna itp. Przede wszystkim w odpowiedzi zaznaczyłam, że moje osobiste poglądy nie powinny mieć zupełnie żadnego związku z moja kandydaturą. Poza tym potwierdziłam, że to ja napisałam komentarz pod Państwa postem i absolutnie się go nie wyrzekam – dalej stoję przy moim stanowisku. Rozgorzała dyskusja, ale ja napisałam to co miałam i więcej się już nie udzielałam.

Nie bójcie się walczyć!

Mam wielką nadzieję, że pokazałam uczniom, którzy być może są przytłoczeni aktualną sytuacją w kraju przez wszędzie widoczne błyskawice oraz protesty, że nie są sami. Teraz dostaję wiele słów uznania od nauczycieli za bronienie takich istotnych wartości, a nawet znajomi pro-choice gratulują mi wytrwałości i tego, że nie przestraszyło mnie takie naskoczenie na moje poglądy.

To prawda, nie kosztowało mnie to dużo bo mam silny charakter, a przede wszystkim – konkretny fundament. Rozwijam się w wierze, a także mam wspierających mnie rodziców w takich chwilach. Całą sprawę na bieżąco zawierzałam Duchowi Świętemu i wierzę, że On też bardzo mi pomógł.

Nie bójcie się walczyć o swoje wartości i pamiętajcie, że jest nas więcej niż się wydaje!

Co do wyników – zajęłam drugie miejsce w wyborach (i w dodatku otrzymałam ponad dwa razy mniej głosów od wygranego), ale czuję się z tym wspaniale 😀

Marta Kujach

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN