Gdy z megafonu popłynął wstęp do modlitwy, opisujący również bieżące wydarzenia, m.in. znalezienie noworodka w reklamówce czy sprawę dziecka schowanego w szafie przez nastoletnią matkę z Gorzowa Wielkopolskiego, pewien mężczyzna próbował onieśmielić nas poprzez nagrywanie nas i rytmiczne popukiwanie się w głowę.
Nagrywanie nie przyniosło efektu, więc zaczął robić nam zdjęcia. Prowadząca wyciągnęła różaniec w jego kierunku, by i to uchwycił na zdjęciu. Tego było za wiele dla tego rosłego mężczyzny. Zaczął głośno wykrzykiwać niestosowne słowa w naszą stronę i pokazywać coś w języku migowym. Pewnie wyciągnięty środkowy palec ma w nim jakieś znaczenie, niestety nie jesteśmy biegli w tej materii. Nie można być fachowcem „od wszystkiego”.
Przy trzeciej tajemnicy Różańca przechodząca kobieta w bardzo bliskiej odległości od wolontariuszki modlącej się do mikrofonu, wrzasnęła: „Do domu! tam się modlić!”. Jakież było zdziwienie, gdy okazała się ona być współparafianką jednej z uczestniczek, w dodatku związana z tamtejszymi „Siostrami Różańcowymi”.
Po modlitwie do stoiska podeszła młoda dziewczyna, z wieloma kolczykami na twarzy. Czytała nasz baner o deprawacji dzieci. Zaproponowałam broszurę. Gdy na mnie spojrzała, krzyknęła: „Jestem lesbijką!”. Napomniałam młodą osobę, że nie godzi się nieznajomym opowiadać o tak intymnych rzeczach, w szczególności o to nie pytanym. Konsternacja na Jej twarzy wyrażała więcej niż setki słów. Krzycząc obelgi w naszą stronę odeszła w sobie wiadomym kierunku…
Pod koniec pikiety podeszła do nas bardzo młoda dziewczyna: „Czy to Pani banery? To jest straszne!” „Ma Pani absolutną rację! Zabijanie dzieci nienarodzonych jest straszne! Cieszę się, że ma Pani takie samo zdanie jak my” „Nie, to co Państwo robicie jest straszne! Studiuję psychologię i to co pokazujecie nie jest prawdą! Aborcja ratuje życie”.
Jako starsza koleżanka w jej przyszłym zawodzie nie mogłam pozostawić jej w błędzie. „Proszę podać mi przykład, kiedy zabicie nienarodzonego dziecka uratowało życie kobiety”. „No nie znam z imienia, ale osobiście znam osobę, która została zgwałcona i aborcja uratowała jej życie!”.
Zapytałam tej młodej adeptki psychologii, o jakim uratowaniu życia mówimy. I dlaczego nacisk odpowiedzialności za gwałt przenoszony jest na ofiarę, a nie na sprawcę. Dlaczego pogłębiamy traumę kobiety po tak okrutnym akcie, jakim jest zamach na jej kobiecość, zabijając to maleńkie życie, które kształtuje pod Jej sercem. Dlaczego nie wdrażamy planu opieki i terapii względem ofiary, a dokonujemy podwójnego morderstwa, na życiu: jej (moralnym i duchowym), jak i dziecka. Tłumaczyłam, że jako przyszła pani psycholog będzie miała realny wpływ na to, jakimi torami wyborów pójdą jej przyszłe pacjentki. Że winna jest im prawdę, a nie utrwalania mirażu tkwienia w bańce własnych (często mylnych) przekonań i biernego towarzyszenia w ich kroczeniu ku przepaści.
Dziewczyna nie miała argumentów, dlatego oskarżyła mnie o narzucanie swojej religii poprzez baner informujący o modlitwie różańcowej i stwierdziła, że stoi to w totalnej opozycji do przedmiotu, który studiuje. Po raz kolejny zachęciłam panią do eksplorowania terenów dla niej nieznanych, a związanych m.in. z zagadnieniem, na jakiej bazie wyrosła psychologia i z czym „to się je”. Pani stwierdziła, że nowoczesna psychologia jest całkowicie inna i lepsza od tej „starej”. A to co pokazujemy to tylko zlepek komórek. Dyskusja na temat dehumanizowania dzieci nienarodzonych napotkała na mur nie do przebicia. Poprosiłam jeszcze tylko, by czasem wspomniała naszą rozmowę i analizowała to, co usłyszała. Siewca zasiał, ale czy plon zostanie zebrany?
Dwie panie w dojrzałym wieku oglądały naszą wystawę z wielką uwagą. Jedna z nich okazała się być doktorem chirurgii dziecięcej. Zapytana o zdjęcia na banerach potwierdziła, że tak właśnie wygląda mały człowiek i tak wygląda aborcja. Opowiedziała nam również, dlaczego nie została ginekologiem-położnikiem: „Żeby zaliczyć specjalizację musiałabym dokonywać aborcji”.
Słuchaliśmy Jej historii z wielkim zainteresowaniem i podziwem. Można? Można!
Kolejny Różaniec w Dynowie przeszedł do historii. I tylko pokazał nam, jak bardzo jesteśmy potrzebni ludziom. By mogli wzrastać, poznawać prawdę i konfrontować się z tym ogromnym kłamstwem, jakim jest mit „ratowania życia przez morderstwo”.
