Kobieta swoją decyzję uzasadniała kiepskim stanem zdrowia oraz czteromiesięcznym niemowlęciem w domu. Tak zwany „doradca” w Planned Parenthood zapytał się jej tylko czy jest to na pewno jej własna decyzja i powiedział, że sam proces będzie odczuwalny jako trochę cięższy okres, a płód jest tak mały, że nawet go nie zobaczy. Jak się potem okazało, kłamał. Christina odczuwała koszmarne bóle przez dwa tygodnie oraz krwawiła tak, że potrzebna była pomoc lekarska. Stwierdziła nawet, że ból był dużo gorszy, niż ten, gdy rodziła syna.
Nie to było jednak najgorsze. W ciągu dwóch godzin od przyjęcia kolejnego zestawu tabletek kobieta po udaniu się do toalety zobaczyła swoje dziecko. „Wszystko tam było. Szybko otworzyłam worek, a potem trzymałam moje małe bezradne maleństwo na dłoni. Płakałam i czułam się jakbym właśnie zamordowała kogoś niewinnego”, powiedziała. Dodała również, że wciąż zmaga się z poczuciem winy i zastanawia się, co by było, gdyby tego nie zrobiła.
W dziewiątym tygodniu dziecko ma już około 2-3 cm. Posiada ukształtowane ręce i nogi. Intensywnie rozwija się również układ nerwowy, doskonalą się nos, usta i uszy. Pojawiają się ruchy, a serce przybiera już czterokomorową budowę i pompuje krew, która krąży w organizmie dziecka. Nawet fanatyczni zwolennicy aborcji wszędzie widzący „bezosobowe blastocysty” muszą przyznać, że ciężko nie zobaczyć w tak ukształtowanym płodzie człowieka.
Christina po aborcji uświadomiła sobie, że dokonała złego wyboru. Poczuła się również okłamana przez Planned Parenthood i ma nadzieję, że jej historia pomoże odwieść inne kobiety od zamiaru zabicia swojego dziecka. „Żałuję, że tak mało ludzi wie, jak naprawdę wygląda człowiek w dziewiątym tygodniu”, mówi.