W ramach naszej akcji Szpitale bez aborterów, po raz kolejny zapytaliśmy wszystkie szpitale w kraju ile dzieci zabili poprzez aborcję w ubiegłym roku. Odpowiedź przyszła również ze Szpitala Orłowskiego w Warszawie, gdzie w ostatnich latach mordowano najwięcej nienarodzonych w Polsce.
Okazało się, że w 2017 roku zabito tam 88 dzieci. To przerażająca informacja ale…
to zdecydowanie mniej niż w kilku ostatnich latach! Spadek liczby aborcji w Szpitalu Orłowskiego jest bardzo wyraźny.
Rok 2015 – 123 aborcje
Rok 2016 – 119 aborcji
Rok 2017 – 88 aborcji
W 2017 roku zamordowano tam 31 dzieci mniej! Skąd ten spadek?
Nie mamy wątpliwości, że miała na to wpływ nasza akcja Szpitale bez aborterów i antyaborcyjny samochód Żuk, który dzięki pomocy naszych Darczyńców, stoi tuż pod głównym wejściem do Szpitala Orłowskiego! Skąd to wiemy?
Żuka z antyaborcyjnymi plakatami ustawiliśmy pod tym szpitalem 20 czerwca 2017 roku. Według danych Szpitala, w pierwszej połowie roku zamordowali 54 dzieci. W drugiej, gdy nasz Żuk już stał pod wejściem, 34 dzieci. Liczba aborcji spadła więc o 38%! Dlaczego tak się dzieje?
Dzięki Żukowi wszyscy pacjenci dowiadują się, że w tym miejscu zabija się nienarodzonych. Widzą wyraźnie czym jest aborcja i w jak okrutny sposób się ją wykonuje. Prawda o aborcji budzi sumienia kobiet, które idą do szpitala z zamiarem zabicia swojego dziecka.
Jednak nie wszystkim się to podoba…
Żuk wywołał niesamowitą falę agresji wśród zwolenników aborcji. Oni od początku wiedzieli, że nasza akcja poruszy ludzi i doprowadzi do spadku liczby aborcji. Dlatego od razu przypuścili ataki.
Już kilka dni po postawieniu Żuka, samochód został zdewastowany. Aborcyjni wandale całkowicie zniszczyli plakaty i pomazali auto sprayem. Dzięki wsparciu Darczyńców mogliśmy szybko dokonać niezbędnych napraw. Ale to nie odstraszyło agresorów.
Nienawiść aborcjonistów wobec Żuka była tak silna, że byliśmy zmuszeni pilnować auta. Do tego trudnego zadania zgłosili się nasi wolontariusze – Dawid, Artur i Marek. Przez kilka nocy pod Szpitalem Orłowskiego toczyła się prawdziwa bitwa!
Nasi wolontariusze trzy razy ujęli na gorącym uczynku uzbrojonych bandytów. W trakcie kolejnych akcji Marek został zaatakowany nożem a Dawid trafił do szpitala i przeszedł operację.
Wszystko po to aby móc bez przerwy pokazywać prawdę o aborcji i w ten sposób ratować dzieci. Jeśli nie przestaniemy tego robić, liczba aborcji sama z siebie na pewno się nie zmniejszy. Dlaczego?
Bo aborcjoniści na wszelkie możliwe sposoby namawiają kobiety do aborcji. Robią to na coraz szerszą skalę i coraz bardziej perfidnie.
W internecie można przeczytać poruszające świadectwo Małgorzaty i Adama, którzy spodziewali się bliźniaków. W trakcie ciąży wystąpiły jednak komplikacje i lekarz odesłał ich do „znanego specjalisty” w Warszawie. Pojechali do niego jak najszybciej.
„Kiedy lekarz mnie zobaczył, powiedział tylko, że to jest „masakra” i trzeba jak najszybciej usunąć ciążę. Stwierdził, że jeśli bliźnięta cudem się urodzą, to będą obciążone wszystkimi możliwymi wadami genetycznymi”.
Nie chcieli zabijać swoich dzieci ale „lekarz specjalista” bardzo na to nalegał. Gdy w kolejnych miesiącach Małgorzata wchodziła do jego gabinetu:
„za każdym razem zaczynała się ta sama historia: usilne namawianie lekarza, aby dokonać aborcji, że to jest jedyne słuszne rozwiązanie, że nie ma innego wyjścia.”
Okazało się jednak, że chłopcy urodzili się w dobrym stanie! Większość „diagnoz specjalisty” była błędna. Dzieci wymagały opieki ale ich życiu nic nie zagrażało.
Jeszcze inna kobieta napisała:
„moja mama była namawiana do aborcji, dlatego że „coś złego” zaczęło pojawiać się w macicy. Nikt tak naprawdę nie wie co to było, ale by „pozbyć się problemu” chciano zastosować „najprostsze rozwiązanie”.”
Właśnie w ten sposób działają aborcjoniści – naciskają i wytwarzają ogromną presję aby dokonać aborcji. Ich namowy nie skutkują jednak, gdy kobiety wiedzą czym jest i jak wygląda aborcja. Dlatego musimy pokazywać prawdę o niej pod kolejnymi szpitalami.
Żuk pod Szpitalem Orłowskiego był naszą najlepszą inwestycją 2017 roku.
Był dziesięciokrotnie demolowany. Na jego kupno i naprawy przeznaczyliśmy kilkanaście tysięcy złotych. Samo parkowanie auta pod szpitalem w 2017 roku kosztowało nas 3800 zł. Gdyby nie pomoc naszych Darczyńców, auto szybko zniknęłoby spod szpitala. Udało się jednak zebrać wszystkie potrzebne środki a liczba aborcji w Szpitalu Orłowskiego spadła!
To samo musi się zadziać również w innych szpitalach, w których morduje się nienarodzonych.