Dlaczego o tym piszemy? Ponieważ w naszym kraju, szczególnie w przestrzeni medialnej, trwają intensywna promocja „dzieciofobii” i nienawiści wobec dzieci, połączona z obrzydzaniem Polakom rodzicielstwa oraz wywoływaniem lęku przed posiadaniem potomstwa. W ten sposób przygotowuje się podatny grunt dla aborcji i mentalności aborcyjnej, która wraz z niechęcią do posiadania dzieci ma doprowadzić do biologicznego unicestwienia naszego narodu w perspektywie nadchodzących dziesięcioleci.

Pani Dorota z miejscowości Golub-Dobrzyń usłyszała wyrok miesiąca ograniczenia wolności (!) za to, że jej dzieci po prostu żyły we własnym mieszkaniu. Na panią Dorotę doniósł sąsiad, któremu przeszkadzały rzekome „hałasy” dochodzące z mieszkania. Jednak według relacji pani Doroty, jak również wszystkich pozostałych sąsiadów z bloku, którzy murem stanęli za oskarżoną rodziną, w jej mieszkaniu nie działo się nic niepokojącego. Jak mówi skazana mama:
„Do tej pory żyliśmy z naszymi sąsiadami w zgodzie, pomagamy sobie, żyliśmy dobrze, dopóki nie wprowadzili się państwo K. My normalnie żyjemy. Dzieci biegają, bawią się klockami, samochodzikami, to jest normalna rzecz, którą robią dzieci. Nikomu na złość nie robimy. Rozłożyliśmy w mieszkaniu dywany, dzieci biegają w skarpetkach antypoślizgowych. żeby nic im nie spadło, nic im nie pukało. Staramy się, żeby było ciszej, ale to są codzienne czynności: spadnie łyżka w kuchni lub bije się schabowe. Chodzi też o hałas inhalatora mojego syna, bo jest astmatykiem. Jeśli jest chory, dusi się, to muszę mu zrobić inhalację, nie dam się dziecku udusić.”
Odgłosy normalnych zachowań dzieci tak bardzo przeszkadzały jednak sąsiadowi, że doniósł na panią Dorotę na policję, która wszczęła sprawę (!) i skierowała ją do sądu, który skazał panią Dorotę. Jak mówi jej mąż, pan Andrzej:
„Żona nigdy nie była karana, parę dni przepłakała. Starszy z synków potrafił nam się w nocy budzić z płaczem i płakał, że mamę zabiorą mu do więzienia. Tak się tego bał.”
Jeszcze kilkadziesiąt lat temu, gdy w czasach PRL budowano duże blokowiska z wielkiej płyty, a dzieci rodziło się kilkukrotnie więcej niż teraz, nikomu zwykłe życie z dziećmi nie przeszkadzało. Dzisiaj samo istnienie dzieci jest powodem do tego, aby donieść na sąsiadów na policję. Krzywda, która spotkała panią Dorotę i jej rodzinę, to część większego zjawiska.
Coraz bardziej intensywnie promowane są w mediach „miejsca bez dzieci”, takie jak np. hotele tylko dla dorosłych, do których najmłodsi mają zakaz wstępu. Jak napisała niedawno Gazeta Wyborcza: „Hotele bez dzieci coraz popularniejsze. To wpisuje się w szerszy kontekst”. Ten kontekst wyjaśniła „ekspertka” GW mówiąc:
„Poparcie dla miejsc, które nie przyjmują dzieci, wpisuje się w szerszy kontekst społecznych przewartościowań związanych z autonomią jednostki, redefinicją roli rodziny i wzrostem znaczenia potrzeb skierowanych na zapewnienie komfortu osobistego.”
Nie dziwi zatem fakt, że coraz więcej osób, takich jak np. sąsiad pani Doroty, który doniósł na nią na policję, chciałoby, aby takimi miejscem bez dzieci stały się nie tylko hotele, ale również prywatne domy i cała przestrzeń publiczna.
Czym ta „autonomia jednostki” i konieczność zapewniania sobie nieustannego „komfortu osobistego” kończą się w praktyce, mogliśmy przekonać się z innego materiału, opublikowanego kilka dni temu w Gazecie Wyborczej. Reportaż zatytułowany „Drugiego dziecka nie przetrwali” opowiada o parach, które rozpadły się i rozwiodły z powodu narodzin drugiego dziecka. Jak możemy przeczytać w tekście:
„Posiadanie dwójki [dzieci] to jest hardkor.”
Z rozmów przeprowadzonych przez Wyborczą z kilkoma rodzinami, które „nie przetrwały drugiego dziecka” wynika, że miały one typowe trudności, naturalnie związane z posiadaniem małych dzieci. Jednak w rezultacie intensywnej promocji indywidualizmu i egoizmu, zwykła codzienność zaczęła urastać do rangi gigantycznych kłopotów, którym rzekomo nie da się sprostać. Źródłem tych problemów są dzieci, które przeszkadzają rodzicom w robieniu karier i oddawania się swoim hobby. Jak skomentowała to kolejna „ekspertka” na łamach GW:
„Pojawienie się dziecka jest zawsze formą kryzysu dla pary, nieważne, czy to pierwsze, drugie czy kolejne dziecko.”
Pojawienie się dziecka jest zdaniem Gazety Wyborczej formą kryzysu dla pary. Tymczasem pojawienie się kochanka… wzmacnia związek. Wyborcza opublikowała o tym tekst pod tytułem:
„Odkąd mam kochanka, w moim małżeństwie układa się lepiej.”
Materiał stanowi świadectwo kobiety i matki, której zdrady z kochankiem pozwalają „być bardziej wyrozumiałą” dla własnego męża.
Dzieci związki osłabiają, za to kochankowie wzmacniają. Oto przekaz, którym całe polskie społeczeństwo jest bombardowane każdego dnia ze wszystkich mediów głównego nurtu.
Dlaczego mówimy o tym w naszej Fundacji?
Ponieważ promocja skrajnego egoizmu oraz koncentracji na własnych zachciankach wynikających z nieuporządkowanych namiętności, to główny składnik (anty)moralnej rewolucji, której celem jest zniszczenie naszego narodu. Efektem tej rewolucji są deprawacja i aborcja.
Dzisiaj ostatni dzień roku szkolnego i początek wakacji. Gdy 1 września dzieci wrócą do szkół, zostaną objęte „edukacją seksualną”, ukrywającą się pod nazwą nowego przedmiotu „edukacja zdrowotna”. Zgodnie z podstawą programową opublikowaną przez MEN, uczniowie będą na tych lekcjach oswajani m.in. z różnymi rodzajami „stylów życia” takimi jak luźne i nieformalne związki, oraz z bezdzietnością. To dokładnie to samo, co promują liberalne media takie jak Gazeta Wyborcza, tyle że będzie podane dzieciom w szkołach z mocą autorytetu nauczycieli i całego systemu edukacji.
Ta (anty)moralna rewolucja doprowadzi do masowego dzieciobójstwa poprzez aborcje dzieci w łonach matek. Już teraz z roku na rok rośnie w Polsce liczba aborcji, które są legalne de facto na żądanie do końca ciąży, wystarczy tylko przedstawić zaświadczenie od psychiatry, że ciąża rzekomo zagraża „zdrowiu psychicznemu” matki. Takim zagrożeniem może być np. lęk przed wstawaniem do noworodka w nocy lub stres spowodowany koniecznością np. przerwania studiów z uwagi na opiekę nad dzieckiem. Jak wiemy z licznych wypowiedzi medialnych polityków aborcyjnej koalicji Tuska, aborcyjnych aktywistów i pro-aborcyjnych psychiatrów, „zagrażać zdrowiu psychicznemu” matki może absolutnie wszystko, co tylko wiąże się z dyskomfortem emocjonalnym w trakcie ciąży lub nadchodzącego macierzyństwa. Stąd też takie zaświadczenia są już teraz wystawiane każdej chętnej kobiecie, która się po nie zgłosi z byle powodu.
Ostateczną konsekwencją egoizmu, „dzieciofobii” i aborcyjnej propagandy będzie zniszczenie naszego narodu na poziomie biologicznym. Już teraz Polska ma jeden z najniższych na świecie współczynników dzietności, który według prognoz osiągnie w roku 2025 poziom 1,03. Zgodnie z założeniami (anty)moralnej rewolucji, dzieci nad Wisłą ma nie być, gdyż Polacy mają nie chcieć mieć dzieci, a jeśli już jakieś dzieci się poczną, to mają być mordowane poprzez aborcję – powszechną i ogólnodostępną we wszystkich szpitalach oraz za pomocą pigułek poronnych.

Trzeba chronić społeczeństwo, a w szczególności dzieci i młodzież, przed demoralizacją, propagandą, promocją rozwiązłości i aborcji. Kluczowa dla tej ochrony jest świadomość rodziców, która umożliwia podejmowanie osobistych działań w swoich rodzinach, w szkołach, w swoim miejscu zamieszkania i środowisku lokalnym. Budowaniu tej świadomości służą akcje i kampanie informacyjne organizowane w całej Polsce przez naszą Fundację.
Chcemy wykorzystać nadchodzący czas wakacji, aby dotrzeć do kolejnych Polaków z prawdą o aborcji oraz dotrzeć jak największej liczby rodziców przed deprawacją, która już 1 września obejmie ich dzieci w szkołach. Na kolejne uliczne akcje informacyjne, wystawy, billboardy, przejazdy furgonetek oraz dystrybucję broszur ostrzegawczych potrzebujemy w nadchodzącym czasie ok. 15 000 zł.
Dlatego proszę Panią o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, jaka jest dla Pani w obecnej sytuacji możliwa, aby umożliwić nam organizację tych działań i dotarcie do Polaków z prawdą i ostrzeżeniem przed ideologiami i praktykami, które wyniszczają nasz naród.
Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW
Z wyrazami szacunku
