Jak się okazuje, od roku 2020, gdy rząd wprowadził wysyłki pigułek aborcyjnych pocztą, aż ponad 54 000 kobiet w Anglii zostało przyjętych do szpitali w celu leczenia komplikacji. Wynikały one z „niekompletnych aborcji” lub innych poważnych skutków ubocznych.
Pomimo skali problemu, ani rząd, ani tym bardziej dostawcy usług aborcyjnych nie zgłaszają tych liczb co roku, przez co kobiety nawet nie mają pojęcia, na jak ogromne ryzyko się narażają, decydując się na aborcję. Dane NHS, opublikowane we wrześniu 2025 r. wykazały, że tylko w latach 2024-2025 ponad dwanaście tysięcy kobiet zostało przyjętych do szpitala z powodu powikłań związanych z aborcją.
Aborcje domowe zdominowały rynek
Większość aborcji w Anglii odbywa się obecnie w domu. Dwaj najwięksi dostawcy, BPAS i MSI Reproductive Choices, twierdzą, że wskaźnik komplikacji wynosi od 2 do 3 procent. Jednak producenci leków aborcyjnych twierdzą, że ryzyko jest znacznie wyższe i nawet 8 procent kobiet wymaga interwencji chirurgicznej.
Mało tego, rząd przyznał, że jego własne raporty są niekompletne. W 2023 znaleziono dramatyczną rozbieżność w danych: szpitale zarejestrowały aż ponad 11 tysięcy przyjęć, podczas gdy w innym systemie zgłoszono ich zaledwie 300. Z powodu takich rozbieżności rządowe raporty nie były aktualizowane – co było na rękę organizacjom aborcyjnym, które zdrowie kobiet stawiają na ostatnim miejscu, daleko po pieniądzach z biznesu.
Każda aborcja kończy się śmiercią człowieka. W Wielkiej Brytanii zdarzało się już, że za nienarodzonymi dziećmi podążyły ich matki. Wiele innych kobiet straciło zdrowie – część bezpowrotnie. Oto skutki legalizacji aborcji, która, jak widać, postępuje, pociągając za sobą niezliczone rzesze ofiar: nie tylko tych nienarodzonych.
Źródło: https://spuc.org.uk/…