Modlitwa przebiegła bez większych zakłóceń – pomimo tego, że pierwsze dwie dziesiątki odmawiane były w towarzystwie jeżdżących w bardzo bliskiej odległości dzieci na deskorolkach. Towarzystwo nie okazywało żadnego szacunku modlitwie, dlatego też trzej uczestnicy Różańca – również z własnej inicjatywy – stanęli kilka metrów przed półokręgiem trzymając banery i oddzielili ich od zgromadzenia modlitewnego. Kiedy jeden chłopak zapragnął podjechać bliżej, zaraz został zatrzymany i upomniany. Po tym incydencie żadne dziecko nie miało już „odwagi”, żeby przeszkadzać nam szuraniem kółek deskorolki na kilka metrów od nas.
Tym razem ani podczas Różańca, ani podczas pikiety nie napotkaliśmy na osoby krytyczne lub wrogie względem naszych działań. Jedynie dzieci obecne na placu „wydelegowały” jednego młodego chłopaka, który zapytał mnie, o której kończymy. Czy przeszkadzanie było „zorganizowane”, czy „spontaniczne” – tego nie wiem, a domysły i przypuszczenia pozostawiam czytelnikom. We względnej ciszy i spokoju odmówiliśmy modlitwę za Ojczyznę oraz Akt Oddania się Niepokalanej, a nawet dodatkową modlitwę zasugerowaną przez samych wiernych. Wymieniliśmy się numerami telefonów i ustaliliśmy datę kolejnego Różańca na ostatnią sobotę kolejnego miesiąca.
Był to wyjątkowo spokojny dzień, nie odbyły się ani konfrontacje z młodzieżą zindoktrynowaną ideologią LGBT, ani z ludźmi przeciwnymi metodzie pokazywania skutków aborcji, która jest najlepszym i najskuteczniejszym sposobem na ratowanie nienarodzonych dzieci. Dotarliśmy jednak do wielu osób z naszym przekazem płynącym z nagrania w głośniku, a wiele spośród spacerujących młodych osób zatrzymywało się i czytało napisy na banerach. Miejmy nadzieję, że będą mieli te obrazy w pamięci, kiedy media lub źle poinformowani ludzie będą ich przekonywać, że aborcja to „takie nic”…

