Na domiar wszystkiego mama zachorowała na różyczkę, gdy była w trzecim miesiącu ciąży. Lekarka sugerowała, że w tym wypadku trzeba zastanowić się nad aborcją, gdyż dziecko prawdopodobnie będzie chore. Cieszę się, że moi rodzice byli ludźmi prawego serca. Pomimo tego, że nie mogli potwierdzić mojego zdrowia na USG (wtedy nie było takiej możliwości), nie brali pod uwagę zabójstwa.
Moja mama oddawała mnie Maryi. W czwartym miesiącu ciąży poszła z pielgrzymką kobiet do Piekar. Zawierzyła moje życie. Po jakimś czasie okazało się, że jej ciąże zaczął prowadzić inny lekarz, który szanując decyzję rodziców nie chciał ich stresować, a moją mamę podnosił na duchu.
Dzięki Ich decyzji na ziemi żyję ja i dodatkowe 4 cztery osoby, a w Niebie czeka dwójka aniołków, gdyż mam sześcioro dzieci. Ile kolejnych pokoleń dostanie szansę ulepszenia tego świata dzięki jednemu „tak” dla życia…
Dagmara