List do przyjaciół: Mariusz Dzierżawski skazany za antyaborcyjną akcję pod szpitalem!

Mariusz Dzierżawski, założyciel naszej Fundacji, został skazany przez sąd za antyaborcyjną akcję pod Szpitalem Bielańskim w Warszawie!

Wyrok dotyczy antyaborcyjnej furgonetki, która dzięki naszym Darczyńcom od listopada 2017 roku parkuje przed głównym wejściem do Szpitala Bielańskiego, przodującego w liczbie zabijanych dzieci w Polsce, w szczególności maluszków z podejrzeniem zespołu Downa. Tylko w 2018 dokonano tam oficjalnie 135 egzekucji.

Aborcjoniści od samego początku chcieli pozbyć się samochodu sprzed wejścia. Auto kilkadziesiąt razy było dewastowane – wybijano szyby, kradziono lusterka, przebijano opony i niszczono grafiki. Jednocześnie dyrekcja Szpitala złożyła prywatny akt oskarżenia przeciwko Mariuszowi Dzierżawskiemu, który reprezentuje naszą Fundację. Zarzucono mu „poniżenie” Szpitala Bielańskiego i narażenie placówki na „utratę zaufania potrzebnego do wykonania działalności”.

Sąd uznał Mariusza Dzierżawskiego winnym i nakazał mu zapłatę 5 000 zł nawiązki na rzecz Polskiego Czerwonego Krzyża oraz zapłatę 1 500 zł kosztów procesowych. Jednocześnie sąd uznał, że antyaborcyjne treści wolno pokazywać pod szpitalami a kara dotyczy jedynie słowa „rzeźnia” umieszczonego na naszym transparencie, które miało podkreślać masowość aborcji dokonywanych w Szpitalu Bielańskim.

Wyrok jest jednak poważnym obciążeniem finansowym i będziemy się od niego odwoływać. Nie zamierzamy także zaprzestać naszej akcji.

Na zachodzie tego typu kampanie od dawna nie są już możliwe. Dlatego setki tysięcy dzieci jest mordowanych w specjalnych ośrodkach śmierci budowanych tylko w tym celu. Obrońcy życia mają ustawowy zakaz zbliżania się do tych miejsc. Gdy ktoś go złamie, jest siłą wywlekany w kajdankach przez policję.

My w bezpośrednim sąsiedztwie Szpitala Bielańskiego ustawiliśmy dwa antyaborcyjne samochody. Przed głównym wejściem regularnie odbywają się także akcje informacyjne i modlitwy różańcowe o powstrzymanie aborcji, w których bierze udział kilkadziesiąt osób. Działamy ponieważ wiemy, że tylko w ten sposób możemy przeciwstawić się aborcjonistom, budować świadomość Polaków i ratować życie dzieci.

Każdego dnia w polskich szpitalach oficjalnie dokonuje się trzech aborcji. Prawdopodobnie właśnie teraz, gdy czytacie Państwo moją wiadomość, gdzieś w naszym kraju trwa egzekucja maleńkiego dziecka. Aborcję w Polsce przeprowadza się najczęściej przez sztuczne poronienie, tzn. nie zabija się dziecka w macicy, ale doprowadza do przedwczesnego porodu. Dziecko, które rodzi się w ten sposób przed 24. tygodniem ciąży, ma niedojrzałe płuca i z tego powodu dusi się tak długo jak jeszcze żyje, np. kilka godzin.

Duszność jest znacznie trudniejsza do wytrzymania niż ból. W ten sposób torturuje się jeńców wojennych w celu uzyskania zeznań (podtapianie). Prawdopodobnie tak właśnie torturowany był ks. Jerzy Popiełuszko. Człowiek, który sam tego nie doświadczył, nie może sobie wyobrazić cierpienia sztucznie poronionego dziecka, które próbuje samo oddychać i się dusi.

W Szpitalu Bielańskim (imienia ks. Jerzego Popiełuszki!!) do podobnego koszmaru dochodzi średnio co kilka dni. Właśnie dlatego pokazujemy przed jego wejściem prawdę o aborcji i będziemy to robili tak długo, aż zaprzestaną zabijania dzieci. Będziemy dalej działać także pod innymi placówkami, gdyż mentalność aborcyjna szeroko rozpowszechniła się w całej Polsce.

Lekarzowi-aborcjoniście wystarczy jedynie podejrzenie choroby dziecka aby wydać wyrok śmierci i namawiać rodziców do aborcji. To zjawisko można spotkać w całym kraju. Do naszej Fundacji regularnie zgłaszają się osoby, które doświadczyły nieludzkiego traktowania i wywierania presji psychicznej aby pozbyć się dziecka.

Jedną z nich była pani Katarzyna, która przesłała nam swoje świadectwo: „U mojej córki zdiagnozowano podejrzenie zespołu Downa. Lekarz prowadzący ciążę (…) wezwał mnie na rozmowę, która miała mnie przygotować na to, co „można teraz zrobić”.” Aborter otrzymał pretekst i mógł natychmiast przejść do dalszego działania. „Skupił się na przedstawieniu mi zagrożeń zdrowotnych dziecka upośledzonego w wyniku istnienia zespołu Downa lub Turnera. Pytał, co chcę zrobić, ale nie przedstawił mi innej rady, jak tylko wykonanie amniopunkcji, która pozwoli na uzyskanie większej pewności. Zastrzegł jednak, że takie badanie musi być wykonane jak najszybciej, żeby był czas na „wyhodowanie tkanki” w czasie pozwalającym na terminację płodu w granicach prawa.

Amniopunkcja to inwazyjne i niebezpieczne badanie, którego jedynym celem jest zwiększenie prawdopodobieństwa wykrycia wady genetycznej u nienarodzonego dziecka. Masowo używa się go w Polsce w celach eugenicznych – za jego pomocą wykrywa się jednostki potencjalnie chore i używa jako pretekstu do wykonania „terminacji płodu”, czyli zamordowania dziecka.

„W trakcie kolejnego badania USG nie znaleziono markerów świadczących o obecności wad genetycznych, zapis badania był prawidłowy. Lekarz prowadzący po ich odczytaniu nawet nie skojarzył pacjentki, której miesiąc wcześniej, z dużym zatroskaniem proponował pozbycie się „upośledzonego płodu”.”

Wielu ginekologów w Polsce tak traktuje swoich małych pacjentów. To powszechne zjawisko, z którym kobiety spotykają się we wszystkich regionach kraju. Wstępna diagnoza – podejrzenie choroby – namówienie kobiety do aborcji. Lekarza-abortera nie interesuje, czy dziecko jest chore czy zdrowe. Jeśli tylko ma możliwość dokonania aborcji, zabije dziecko, aby nie opiekować się nim i jego matką. Życie, zdrowie i dalszy los jego pacjentów go nie obchodzi.

Tego również doświadczyła pani Katarzyna: „Na kolejną wizytę już się nie umówiłam, centrum ani lekarz prowadzący ciążę nie uznali za stosowne sprawdzić, czy pacjentka uzyskała pomoc gdzie indziej i czy był powód jej odejścia z placówki.” Ale, co najważniejsze: „Moja córka, która właśnie skończyła 4 lata, nie ma wad genetycznych. Dziękuję za Państwa zaangażowanie i determinację.”

Dziewczynka urodziła się cała i zdrowa! To dlatego, że jej mama była świadoma sytuacji i wiedziała czym jest aborcja. Do podobnych sytuacji dochodzi każdego dnia w całej Polsce. I każdego dnia troje dzieci ginie z powodu podejrzenia u nich choroby gdyż wiele osób wciąż nie zdaje sobie sprawy z zagrożenia. Tak jak ten mężczyzna, który zezwolił na zabicie własnego dziecka: „Nie widziałem nic złego w aborcji. Był to zabieg legalny, a jeśli coś było złego lub zagrażało bezpieczeństwu to pewnym jest to, że rząd nie pozwoliłby na to. Myślałem też, że żona nie nosiła dziecka lub ludzkiej istoty, że we wczesnym okresie ciąży tylko to był zlepek komórek, który jeszcze nie przybrał postaci człowieka. Nie miałem pojęcia, że nasze dziecko było człowiekiem, w którym biło serce.

Musimy działać aby dotrzeć z prawdą o aborcji do takich osób, których wciąż jest w Polsce bardzo wiele!

Z powodu restrykcji i zakazów związanych z koronawirusem nasi wolontariusze nie mogą obecnie stać pod szpitalami, w których zabija się dzieci. Mogą tam jednak stać nasze antyaborcyjne samochody! Pojazdów nie obowiązuje kwarantanna więc mogą pokazywać czym jest zabijanie dzieci.

Jeden z takich samochodów ustawiliśmy niedawno pod wejściem do szpitala w Oleśnicy, w którym od 2016 roku zabito 77 dzieci. To specjalny Polonez z antyaborcyjną zabudową, który informuje o krwawym procederze odbywającym się za murami tej placówki. Jego przygotowanie kosztowało nas ok. 10 000 zł. Zobaczą go osoby wchodzące do środka, które rozważają aborcję lub są do niej namawiane.

W związku z tym, zwracam się do Państwa z prośbą o przekazanie 30 zł, 60 zł, 120 zł, lub dowolnej innej kwoty aby dalej pokazywać prawdę o aborcji za pomocą antyaborcyjnych samochodów i ratować przed śmiercią kolejne dzieci.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
pl. Dąbrowskiego 2/4 lok. 32, 00-055 Warszawa
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Państwa pomoc jest w obecnym czasie dla nas szczególnie ważna, gdyż aborcyjni wandale nie siedzą w domach w czasie kwarantanny. Niedługo po tym jak ustawiliśmy samochód pod szpitalem w Oleśnicy, nieznani sprawcy zakleili Poloneza czarną folią.

Niedawno po raz kolejny uszkodzono także auto pod Szpitalem Bielańskim, o które trwa zarówno batalia sądowa jak i uliczna. Aborcyjni wandale urwali kolejne usterka i znów zamalowali grafiki. Walka o życie toczy się niezależnie od obecnego kryzysu. Dlatego bardzo Państwa proszę o wsparcie!

Serdecznie Państwa pozdrawiam,

kinga malecka prybylo

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN