Moje imię „Małgorzata” znaczy “perła”. Perła powstaje w małży z rany. Ja też. Jestem żywym dowodem negatywnych skutków mentalności antykoncepcyjno-aborcyjnej, doświadczając ich na sobie. Jednak moja historia ma dwa aspekty: negatywny i pozytywny.

Zacznę od tej strony negatywnej, bo ona stanowiła tło i przyczynek do ogromnych pozytywów. 

Urodziłam się jako trzecie dziecko w rodzinie katolickiej. Pierwsze moja mama poroniła, drugi był brat, a ja, jak zostałam o tym poinformowana przez ojca, poczęłam się w sposób nieplanowany przez rodziców, którzy stosowali antykoncepcję. Ta wiadomość była dla mnie dużym ciosem. Miałam chyba mniej niż 10 lat i chodząc spać, płakałam, że jestem niechciana. Babcia próbowała ratować sytuację i powiedziała, że rodzice chcieli mieć drugie dziecko, ale nie w tym czasie, gdy się poczęłam. 

Lekarze (ponoć było ich trzech) doradzali mamie abortowanie mnie ze względu na jej nadciśnienie. Z opowieści wiem, że mama wróciła z płaczem do domu. Czy rodzice po takiej propozycji rozważali aborcję? Tego nie wiem, ale wydaje mi się to prawdopodobne, bo już sama antykoncepcja jest mówieniem życiu „nie”, a jeszcze dodajmy autorytet lekarzy. A to już wystarczy dla dziecka, by ponieść skutki, żyć z syndromem ocaleńca.  

W każdym razie do aborcji nie doszło, ale sam poród był trudny. Lekarz ponoć uparł się, by mama rodziła naturalnie (brata urodziła przez cesarkę), ciśnienie wzrosło tak, że krew trysnęła jej z nosa. Wtedy wpadł na salę inny lekarz, który zadecydował o natychmiastowej cesarce. Dostałam 9 punktów w skali Apgar. 

Teraz obiecana pozytywna strona medalu: te powyższe wydarzenia są dla mnie dowodem na to, że Pan Bóg, dawca życia, zawalczył o mnie jak rycerz, bym żyła… szczególnie w tych trzech punktach: poczęcia (rodzice mnie nie planowali, a On zaplanował jeszcze przed założeniem świata. ”Przebił się” przez antykoncepcyjne metody), okresu ciąży (lekarze chcieli mnie zabić, a jednak im się to nie udało) oraz porodu (ojciec zamówił Mszę Świętą o dobre rozwiązanie i dla mnie to cud, że wyszłyśmy z mamą z tego cało, że praktycznie nie miałam powikłań okołoporodowych, jak choćby porażenie mózgowe). Niewątpliwie gdyby nie ten bolesny kontekst, Boża Miłość i ogromna opieka nie uzewnętrzniłyby się tak ewidentnie. 

Wrócę jeszcze do skutków, bo myślę, że powinni o nich usłyszeć zwolennicy aborcji i antykoncepcji. A są one niezwykle dotkliwe, bo sięgają głęboko przyczyn, wręcz racji bytu danej osoby. Nie neguję oddziaływań psychoterapeutycznych, ale uważam, że takie tematy trzeba przerabiać z Bogiem, bo On jest dawcą tego życia, które zostało przez ludzi zanegowane. Zbliżam się już do półwiecza, ale nadal wychodzą różne zdumiewające aspekty i zależności. Warto zanosić rodzące się pytania do Boga, a odpowiedź nadejdzie we właściwym czasie – ani minuty później i ani minuty wcześniej, tylko wtedy, gdy pytający będzie na nią gotowy.  

Dzięki pewnej sytuacji odkryłam, że jako dziecko podświadomie bałam się, że matka jak się na mnie zdenerwuje, to mnie naprawdę zabije. Moje relacje z matką były trudne, towarzyszyła im wrogość. Nie czułam się pewnie w swojej roli dziecka, nie czułam się przyjęta, akceptowana i zarabiałam na tę miłość. Gdyby ktoś obejrzał filmiki z mojego dzieciństwa, zobaczyłby pełną radości dziewczynkę, która ustawicznie się przytulała, była niezwykle miła, ale w środku było dużo lęku i poczucia winy. 

Poczucie winy, że żyję. Poczucie winy, że widocznie musiałam zrobić coś strasznego, co zasługiwało na karę śmierci, zanim się jeszcze urodziłam. A przecież kara śmierci nie jest za jakieś drobne uchybienia, tylko za poważne przestępstwa, wręcz zbrodnie. Nosząc coś takiego, łatwo mi było zagrać na tym poczuciu winy, można mi było wręcz wmówić coś, czego nie zrobiłam… bo może rzeczywiście to zrobiłam. To jest też lęk przed Bogiem, że jak coś przeskrobię, zgrzeszę, to On mnie zgładzi. Dobrze, by spowiednicy brali poprawkę na takie poczucie winy podczas spowiedzi swoich penitentów. 

Kto zliczy, ile jest na świecie osób, które były przez rodziców nieplanowane albo które doświadczyły propozycji własnej aborcji, lub wręcz przeżyły własną aborcję? Kto oszacuje skutki obu tych podejść? 

Na zakończenie dwa teksty z Pisma Świętego, które są dla mnie osobistą odpowiedzią Boga na moje wątpliwości, czy jestem chciana, to Jego nadanie mi prawa do życia. 

Wszystko przez Nie (Słowo) się stało, a bez Niego nic się nie stało, co się stało” J 1,3. 

„Bóg wybrał właśnie to, co głupie w oczach świata, aby zawstydzić mędrców, wybrał, to, co niemocne, aby mocnych poniżyć; i to co nie jest szlachetnie urodzone według świata i wzgardzone, i TO, CO NIE JEST wyróżnił Bóg, by to, co jest, unicestwić” 1Kor 1,27-28.

Małgorzata

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

List do Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej

Publikujemy list do Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej Łukasza Jankowskiego w sprawie tragicznych wydarzeń, jakie rozegrały się w szpitalu w Oleśnicy.

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN