List do przyjaciół: Co MEN ukrywa przed rodzicami?

Ministerstwo Edukacji Narodowej przygotowało specjalne materiały propagandowe, które poprzez szkoły zaczynają już trafiać do rodziców, aby manipulować nimi w celu w celu wymuszenia zgody na udział dzieci w lekcjach "edukacji zdrowotnej".

Obejrzeliśmy te materiały. W ich treści nie ma ani jednego słowa o tym, że „edukacja zdrowotna” zawiera w sobie „edukację seksualną”, na której uczniowie będą oswajani z rozwiązłością, masturbacją, homoseksualnym stylem życia, LGBT i aborcją. To gigantyczna manipulacja. Równolegle szkoły, samorządy, media i politycy intensywnie propagują „edukację zdrowotną”. Trwa walka o świadomość Polaków. Od reakcji rodziców będzie zależeć co dalej zrobią deprawatorzy, którzy nie ukrywają, że lekcje rozbudzania seksualnego i destabilizacji psychiki mają być w przyszłości obowiązkowe. To, czy tak się stanie, zależy od skali oporu rodziców, od ich osobistych decyzji i zaangażowania. Proszę pomóc nam dotrzeć do kolejnych osób.

Rozpoczął się rok szkolny. W całej Polsce szkoły organizują pierwsze lekcje i spotkania organizacyjne dla rodziców, na których bardzo gorącym tematem jest tzw. „edukacja zdrowotna”. Aby sprawić, żeby jak najwięcej uczniów chodziło na lekcje deprawacji, MEN po raz kolejny uciekło się do manipulacji i podstępu.

Ministerstwo wydrukowało właśnie dziesiątki tysięcy ulotek oraz przygotowało ich elektroniczne wersje, które trafiają już do rodziców poprzez szkoły i elektroniczne dzienniki, żeby zachęcić do posyłania dzieci na „edukację zdrowotną”. W treści propagandowej ulotki zawarte są wyłącznie informacje na temat tego, że „edukacja zdrowotna” to rzekomo nauka o zdrowym odżywianiu, higienie osobistej, aktywności fizycznej czy troski o środowisko. Ulotka ani jednym słowem nie wspomina o tym, że „edukacja zdrowotna” zawiera w sobie „edukację seksualną” według niemieckich standardów, zakładających oswajanie uczniów z masturbacją, rozwiązłością, homoseksualnym stylem życia, aborcją i antykoncepcją. Warto w tym miejscu po raz kolejny przypomnieć, że szefem zespołu, który stworzył podstawę programową do „edukacji zdrowotnej” jest seksuolog Zbigniew Izdebski, powiązany z niemieckimi instytucjami uwikłanymi w przeszłości we wstrząsające afery pedofilskie.

Ta gigantyczna manipulacja ma wprowadzić rodziców w błąd i uśpić ich czujność, aby nie wypisywali swoich dzieci z „edukacji zdrowotnej”. Z relacji medialnych wiemy, że te ulotki trafiły już do wielu rodziców w formie elektronicznej przez elektroniczne e-dzienniki. To jednak nie jedyne środki nacisku, jakie stosowane są od 1 września zarówno wobec rodziców, jak i samych uczniów.

Wielu dyrektorów szkół przygotowało propagandowe prezentacje multimedialne, które są wyświetlane rodzicom podczas zebrań. Zarówno bezpośrednio do naszej Fundacji jak i do internetu trafiają kolejne relacje informujące też o tym, że niektóre szkoły grożą uczniom, że jeśli wypiszą się z „edukacji zdrowotnej” to będą mieli obniżoną ocenę z zachowania. Do sieci trafiła również wypowiedź jednej z nauczycielek „edukacji zdrowotnej”, która usiłowała wywrzeć presję na rodziców argumentując, że jak dzieci wypiszą się z lekcji to ona straci pracę i nie będzie miała pieniędzy… Do udziału dzieci w „edukacji zdrowotnej” namawiają również lokalne samorządy, które za pomocą swoich stron internetowych i mediów społecznościowych propagują lekcje deprawacji.

Wszystko powyższe w sytuacji, kiedy MEN oficjalnie przyznaje publicznie, że chociaż „edukacja zdrowotna” weszła już do szkół, to… nie ma do niej żadnego zatwierdzonego podręcznika. W związku z tym, nauczyciele tego przedmiotu będą po prostu korzystać z materiałów, które na własną rękę ściągną sobie z internetu. Wielokrotnie w ciągu ostatnich lat ostrzegaliśmy, że treści do „edukacji seksualnej” to głównie stworzone według niemieckich wytycznych deprawacyjne materiały, które zachęcają do masturbacji, oglądania pornografii, wchodzenia w rozwiązłe relacje seksualne bez odpowiedzialności, oddawania się aktom homoseksualnym oraz namawiające do niszczących praktyk takich jak „zmiana płci”. Materiały te często powstają przy współpracy np. z „sex shopami” sprzedającymi akcesoria do seksu z elementami przemocy lub z producentami antykoncepcji, którzy zarabiają pieniądze na faszerowaniu nastolatek środkami hormonalnymi rujnującymi ich zdrowie. To właśnie z takiego środowiska rekrutowani są często „edukatorzy seksualni”, którzy teraz wcielają się w nauczycieli „edukacji zdrowotnej”.

Zarówno od wielu sympatyków jak i z relacji medialnych wiemy, że reakcje rodziców na „edukację zdrowotną” są bardzo różne. Jak powiedziała dla portalu Medonet dyrektor szkoły z niewielkiej wsi w Małopolsce:

„Po mszy na rozpoczęcie roku szkolnego wierni mogli w kościele pobrać kartki z wypełnioną odmową udziału swoich dzieci w lekcjach edukacji zdrowotnej. Zalały one nasz szkolny sekretariat.”

Z kolei w gminie Czarny Dunajec 100% rodziców miało wypisać dzieci z „edukacji zdrowotnej”. Tak właśnie wygląda sytuacja, gdy wyraźny i słyszalny jest głos Kościoła oraz aktywni są sami rodzice w swoim środowisku lokalnym, wśród przyjaciół, znajomych oraz w szkołach swoich dzieci. 

Jednak w wielu innych rejonach Polski jest zupełnie inaczej. Rodzice z jednej z parafii na północy kraju powiedzieli nam, że ich proboszcz nie chciał ostrzec parafian przed „edukacją zdrowotną”, gdyż nie widzi w niej niczego niewłaściwego. W internecie mnóstwo jest komentarzy w stylu: „jestem wierzący i popieram edukację zdrowotną”. Wielu innych rodziców co prawda wypisuje dzieci z „edukacji zdrowotnej”, ale tylko i wyłącznie z tego powodu, że mają dużo innych lekcji lub „edukacja zdrowotna” na ostatniej godzinie lekcyjnej przeszkadza w jakichś aktywnościach pozaszkolnych. Poza tym popierają „edukację zdrowotną” i nie będą protestować, gdy będzie ona obowiązkowa.

O tym wszyscy musimy pamiętać – docelowo deprawacja seksualna ma być w polskich szkołach obowiązkowa dla wszystkich uczniów. Od dawna mówią o tym twórcy podstawy programowej do „edukacji zdrowotnej”, tzw. „edukatorzy seksualni”, członkowie rządu Tuska, politycy oraz liczni „eksperci”. Jak kilka dni temu powiedział w wywiadzie z portalem Medonet rzecznik Naczelnej Izby Lekarskiej Jakub Kosikowski:

„- Stanowisko Naczelnej Izby Lekarskiej w tej kwestii się nie zmieniło: uważamy, że edukacja zdrowotna powinna być przedmiotem obowiązkowym.”

Podobnego zdania jest wiele innych środowisk, które nieustannie wywierają presję na rząd Tuska, aby uczynił „edukację zdrowotną” i zawartą w niej deprawacyjną „edukację seksualną” przedmiotem obowiązkowym dla wszystkich uczniów. To, czy tak się stanie, zależy od osobistych reakcji rodziców – jak wielu z nich wypisze teraz dzieci z „edukacji zdrowotnej” i da w ten sposób sygnał, że nie popiera tych planów.

Wciąż jednak większość Polaków nie jest świadomych zagrożenia, a wielu rodziców wypisujących dzieci z „edukacji zdrowotnej” czyni to z przyczyn czysto pragmatycznych i organizacyjnych, a nie moralnych. Naciski na wprowadzenie przymusu „edukacji seksualnej” będą się więc nasilać, podobnie jak propaganda, której celem jest dezinformacja i manipulowanie świadomością rodziców. Deprawatorzy przyjęli przy tym strategię tzw. „gotowania żaby” – czyli stopniowego, powolnego oswajania społeczeństwa z obecnością seksualizacji i deprawacji w szkołach, aby doprowadzić w końcu do obowiązku uczestnictwa w lekcjach zgorszenia.

Docierajmy do kolejnych rodziców!

Trzeba wciąż walczyć i docierać do kolejnych rodziców z ostrzeżeniem i budować ich świadomość na temat metod działań deprawatorów. Rodzice mają czas do 25 września, aby wypisać dzieci z „edukacji zdrowotnej”. Jak już wielokrotnie pisaliśmy, to jednak nie wystarczy aby skutecznie chronić uczniów. Potrzeba, żeby to rodzice przejęli osobistą odpowiedzialność za wychowanie własnych dzieci i podjęli osobiste działania we własnych rodzinach i środowisku lokalnym. O kierunkach takich działań pisaliśmy niedawno w krótkim poradniku dla rodziców. Wypisanie dzieci z „edukacji zdrowotnej” dla wielu rodziców może być pierwszym krokiem na drodze do tego, aby podjąć kolejne działania wychowawcze i obronne względem swoich dzieci.

Aby budować świadomość, głośno mówić prawdę, ostrzegać przed zagrożeniami i pomagać zgłaszającym się do nas rodzicom (w sprawach takich jak np. wybór szkoły, edukacja domowa, dostęp do smartfonów i elektroniki), potrzebna nam jest stała i regularna pomoc Darczyńców. Propaganda mediów głównego nurtu, instytucji i rządu w sprawie „edukacji zdrowotnej” nasila się. Chcemy jej przeciwdziałać poprzez kolejne kampanie społeczne w przestrzeni publicznej i w internecie, oraz poprzez druk i dystrybucję naszych broszur ostrzegawczych dla rodziców ws. „edukacji zdrowotnej”. Potrzebujemy na te działania w najbliższym czasie ok. 19 000 zł.

Dlatego proszę Państwa o przekazanie 50 zł, 100 zł, 200 zł, lub dowolnej innej kwoty, aby umożliwić nam organizację kolejnych działań informacyjnych i dotarcie do rodziców z ostrzeżeniem przed prawdziwymi zamiarami deprawatorów wobec ich dzieci.

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Fundacja Pro – Prawo do życia
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22, 05-800 Pruszków
Dla przelewów zagranicznych – Kod BIC Swift: INGBPLPW

Z wyrazami szacunku



Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Wesprzyj działania Fundacji!

Możemy dalej działac tylko dzięki pomocy ludzi dobrej woli. Liczymy na Ciebie. Każda złotówka, która trafia do naszej Fundacji jest wykorzystywana na walkę z cywilizacją śmierci. Jeśli uważasz, że to co robimy jest potrzebne – wspomóż nas chociaż drobnym datkiem!

. PLN
. PLN

Numer konta: 79 1050 1025 1000 0022 9191 4667

Fundacja Pro – Prawo do życia,
ul. J. I. Kraszewskiego 27/22,
05-800 Pruszków

Dla przelewów zagranicznych:
IBAN PL79 1050 1025 1000 0022 9191 4667
Kod BIC Swift: INGBPLPW

Prosimy o podanie w tytule wpłaty także adresu e-mail.

Wesprzyj nasze akcje: