Położyłam się na łóżku, przy maszynie do USG, odsłoniłam brzuch. Lekarka polała specjalny żel na skórę mojego brzucha i przystawiła głowicę USG, na monitorze ujrzeliśmy nasze dziecko. Lekarka przyglądała się i nagle zamarła. Jej twarz się zmieniła. Okryła się niepokojem. Zapanowała cisza. I ja już wiedziałam, że coś jest nie tak.
– Co się dzieje? – zapytałam, czując że zalewa mnie fala paniki i strachu.
– Proszę Państwa, dziecko ma nieprawidłowo ukształtowane struktury mózgowe. W zasadzie prawie wcale ich nie ma…
– Dziecko będzie upośledzone?
– Ja dam Państwu skierowanie do lekarza specjalisty od wad płodu…
Dalej nic nie pamiętam.
– Ciąża kwalifikuje się do terminacji – słyszeliśmy z mężem od specjalistów, u których szukaliśmy ratunku i jakiś informacji…
– Nie zgadzam się – powiedział mój mąż do mnie podczas rozmowy o tym wszystkim co nas czeka dalej. – Tobie jeszcze tylko aborcji brakuje do szczęścia w życiu. Kasiu, niech natura sama zadecyduje. Ja będę zawsze przy Tobie i ze wszystkim sobie poradzimy.
Lekarze powiedzieli nam, co nas może czekać.
Albo dziecko obumrze jeszcze przed porodem, albo w trakcie porodu, albo chwile po nim. Jeśli przeżyje, będzie głęboko upośledzone i niepełnosprawne.
Minęło już 12 lat od tego pamiętnego USG.
Mam trójkę cudownych dzieciaków. Siedzę i planujemy właśnie nasze wakacje.
Nasza Pola urodziła się i zaskoczyła wszystkich swoją wolą życia i siłą. Ten mózg, który był, akurat wystarczył. Córka jest w normie intelektualnej. Porusza się na wózku aktywnym. Jest naszym cudem.
Na zdjęciach: Hania, Pola i Staś.
Obraz mózgu Poli w 20 tygodniu ciąży, oraz dla porównania zdjęcie USG z 12 tygodnia ciąży, mojej drugiej, zdrowej córeczki Hani.
Katarzyna Więsak