Żaden z polityków wiodących polskich ugrupowań nie jest zainteresowany powstrzymaniem przestępczości aborcyjnej. Kosztem ratowania życia bezbronnych dzieci mogłaby przecież być utrata poparcia politycznego i wygodnej pozycji. Ani Jarosław Kaczyński, ani Donald Tusk, ani Szymon Hołownia, ani Kosiniak-Kamysz, ani Włodzimierz Czarzasty – jak pokazują ostatnie lata, żaden z nich nie jest gotów zaryzykować niczego dla powstrzymania nielegalnych morderstw i jawnego, nielegalnego pośrednictwa w sprzedaży pigułek śmierci. Przestępcy czują się w Polsce jak pączki w maśle i bez przeszkód zarabiają pieniądze na cierpieniu i śmierci dzieci oraz czynieniu z matek morderczyń.
Współcześni Herodzi obojętnie patrzą na mordowanie tysięcy dzieci. Czy gdyby ofiary były lepiej widoczne, gdyby były zabijane na oczach tłumów, wtedy Herodzi odważyliby się działać? Niestety, prawdopodobnie nie ruszyliby palcem, gdyby nie mieli pewności, że przyniesie im to polityczne korzyści. Już teraz bowiem zbrodnie te są całkowicie jawne, a osoby, które je popełniają wręcz krzyczą o nich w mediach i chwalą się liczebnością ofiar.
Współczesny Herod to Herod bierny, to tchórz. A ofiarami jego tchórzostwa są niewinni, mali, bezbronni. To nie tylko Kaczyński, Tusk, Hołownia czy Czarzasty – to wszyscy politycy, którzy najwyżej cenią swoje pozycje na listach wyborczych i w wygodnych gabinetach. W ich myśleniu nie ma miejsca na bliźnich. Oby to się zmieniło. Oby się opamiętali. Stawką jest życie dzieci, które same sobie nie poradzą i potrzebują silnych opiekunów.