Szukaj
Close this search box.

Prawda uzdrawia

irene van der wendeZ Irene Van der Wende, kobietą, która zabiła swoje dziecko poczęte w wyniku gwałtu, autorką książki opowiadającej o tym doświadczeniu i założycielką ruchu na rzecz kobiet po aborcji "Przełamać ciszę" rozmawia Agnieszka Żurek

irene van der wendeZ Irene Van der Wende, kobietą, która zabiła swoje dziecko poczęte w wyniku gwałtu, autorką książki opowiadającej o tym doświadczeniu i założycielką ruchu na rzecz kobiet po aborcji „Przełamać ciszę” rozmawia Agnieszka Żurek

W swoim świadectwie wygłoszonym w czasie rzymskiego kongresu obrońców życia przyznała Pani, że przełomowym wydarzeniem w życiu stało się zobaczenie zdjęcia dziecka zabijanego w wyniku aborcji. Od tej pory rozpoczął się Pani proces uzdrowienia. Prawda jest pierwszym jego warunkiem?

– Tak, to święta racja. Aby mógł zajść proces uzdrowienia, musimy zacząć od uczciwości wobec siebie samych. Kiedy przyznaję, że żałuję zabicia swojego dziecka, mówię to z głębi serca. Na początku nie wiedziałam, dlaczego właściwie aż tak bardzo cierpię i czego w istocie jest mi tak żal. Zrozumiałam to dopiero wtedy, kiedy zobaczyłam zdjęcie zabijanego dziecka. Odczułam wtedy wielkie, naprawdę ogromne wyrzuty sumienia. Z początku chciałam te uczucia zagłuszyć. Aby jednak stać się tym, kim powinniśmy być, aby móc być sobą, musimy zintegrować każdą część naszej osobowości, naszą przeszłość i naszą teraźniejszość. Musimy spojrzeć na wszystko, co w życiu zrobiliśmy, i nie mówić: „Tej części mojej przeszłości nie chcę”. Kiedy przestajemy cokolwiek ukrywać, wtedy stajemy się całością. Jest to bardzo proste, ale szczerość wobec siebie wymaga odwagi. Warto jednak wiedzieć, że Bóg wie wszystko. Uzdrowienie przychodzi także dzięki zyskaniu tej świadomości.

Uzdrowienie wewnętrzne było związane z rozwojem relacji z Bogiem?

– Moja relacja z Bogiem wzrastała stopniowo. Bardzo długo nie chciałam o Nim niczego wiedzieć. Spędziłam wiele lat mojej młodości, szukając sensu życia wszędzie poza Bogiem. Przeszłam przez ruchy New Age i wszystkie inne dostępne systemy filozoficzne. Wszystkiego spróbowałam. W pewnym momencie doszłam jednak do ściany. Poczułam, że po prostu nie mogę już dłużej żyć w ten sposób. I wtedy, po raz pierwszy w życiu, upadłam na kolana i zaczęłam krzyczeć do Boga. Naprawdę krzyczałam, byłam zrozpaczona, że nie znam odpowiedzi na podstawowe pytania o sens i cel mojego życia. Powiedziałam Bogu: „Jeżeli rzeczywiście istniejesz, proszę, pokaż mi to w jakiś sposób. A jeśli to zrobisz, ja oddam Ci moje życie”. I wtedy zdarzył się cud. Nim upłynęła godzina, zadzwonił telefon. To był lider jednej ze wspólnot kościelnych. Nigdy wcześniej z nim nie rozmawiałam. Zapytał: „Czy mam przyjemność z panią Irene Van der Wende?”. Odpowiedziałam: „Tak”. A on zwrócił się do mnie z pytaniem, czy możemy się spotkać i porozmawiać. Mało nie spadłam z krzesła. Zrozumiałam, że Bóg rzeczywiście istnieje. I od tamtej pory nie było już odwrotu.

W jaki sposób zmieniło się Pani życie w wyniku tego zdarzenia?

– Spotkałam się z tym człowiekiem i zaczęliśmy rozmawiać. Stopniowo zaczęłam rozumieć prawdziwy sens życia. Wyznałam swoje grzechy. Rozpoczął się proces mojego uzdrowienia. Stopniowo stałam się osobą, którą jestem dziś. A kim jestem dziś? Gorącą orędowniczką praw człowieka – tego najmniejszego, żyjącego jeszcze w łonie matki. W 1989 roku odbyła się konwencja poświęcona prawom najmłodszych. Przy tej okazji przeczytałam kilka artykułów poświęconych prawom dzieci – przed urodzeniem i po przyjściu na świat. Te prawa to na przykład prawo do życia, do rozwoju, do tego, aby dziecko otrzymało wszystko, co jest w jego najlepszym interesie. Kiedy czytałam te opracowania, pękało mi serce. Myślałam o swoim nienarodzonym dziecku: „Nie dałam ci tych możliwości, nie podejmowałam decyzji w twoim najlepszym interesie. To były moje decyzje. Zamiast pomóc ci się rozwijać, zabiłam cię”. To dlatego bronię teraz ze wszystkich sił praw dzieci. Gdybym wcześniej wiedziała o tym wszystkim, co wiem teraz, gdybym wiedziała, czym jest aborcja, nigdy bym tego nie zrobiła.

Czego zabrakło Pani w tamtych trudnych chwilach?

– Myślałam często: „Gdyby tylko było wokół mnie kilka kochających osób, gdyby ktoś pokazał mi, jak wygląda moje dziecko i co się z nim stanie, kiedy zdecyduję się je zabić…”. Gdyby tylko pojawił się wtedy ktoś, kto pokazałby mi prawdę, zapewnił wiarygodne informacje i okazał miłość… Tego właśnie potrzebowałam. Tego potrzebujemy wszyscy. Nieraz przechodziłam przez trudne sytuacje w moim życiu. Przekonałam się o jednym – jeśli podejmiemy właściwą decyzję, wszystko inne samo się z czasem rozwiąże. Możesz być w trudnej sytuacji – a nieoczekiwana ciąża niewątpliwie do takich należy – i niepokoić się o przyszłość. Często jednak wszystkie problemy znajdują swoje rozwiązanie, kiedy zdecydujesz się nie zabijać dziecka. Jesteś silniejsza, niż ci się wydaje!

Założona przez Panią organizacja – AbortionInformation.eu – pomaga kobietom w takich trudnych sytuacjach.

– Tak, widzieliśmy bardzo wiele takich sytuacji. I wiemy, że problemy zawsze prędzej czy później mijają. Widzieliśmy wiele kobiet, które na początku są przerażone tym, że zaszły w ciążę, ale później poznają mężczyznę, wychodzą za mąż i zakładają szczęśliwe rodziny, zaczynają zupełnie nowe życie.

Powiedziała Pani, że większość kobiet wcale nie chce zabijać swoich dzieci. W jaki sposób można pomóc komuś, kto jednak taką decyzję rozważa?

– Jest wiele sposobów, nie ma jednego uniwersalnego rozwiązania. Pamiętam pewien dzień, kiedy właśnie odebrałam z drukarni broszury z wizerunkami dzieci w kolejnych stadiach rozwoju. Miałam je w plecaku, kiedy spotkałam kobietę w 10. tygodniu ciąży. Powiedziałam: „Mam coś dla pani”. I dałam jej te materiały. A ona patrzyła, patrzyła, patrzyła… Powiedziałam do siebie w myślach: „Irene, siedź cicho! Pozwól jej pomyśleć”. Dziewczyna milczała pięć minut. A ja po prostu byłam obok niej. Kiedy zobaczyła, jak wygląda rozwijające się dziecko i co się stanie, jeśli zdecyduje się na aborcję, powiedziała: „Nie mogę zabić kolejnego dziecka”. Stało się to ot tak, po prostu. Najważniejsze jest zatem dla kobiet, aby zobaczyły, jak wygląda rzeczywistość. I żeby wiedziały, że ktoś je kocha. To rozwiązuje wszystkie problemy. Powtarzam jeszcze raz: jeśli podejmujemy właściwą decyzję, wszystko się z czasem układa.

Pamięta Pani jakąś konkretną sytuację, która na początku wydawała się beznadziejna, ale jednak znalazła szczęśliwy finał?

– Pamiętam. Nawiązaliśmy kontakt z pewną dziewczyną, o której wiedzieliśmy, że jest w ciąży i że ma już umówioną wizytę w ośrodku aborcyjnym. Zadzwoniliśmy do niej i zapytaliśmy, czy możemy ją odwiedzić. Przyszliśmy do ośrodka z jej rodzicami i chłopakiem, ale dziewczyna przebywała w pokoju na górze i nie chciała rozmawiać. Zaczęliśmy więc rozmawiać z jej rodziną. Pokazałam im filmy o tym, w jaki sposób rozwija się dziecko. Po ich obejrzeniu powiedzieli: „Słyszeliśmy o aborcji, ale nie mieliśmy pojęcia, jak to właściwie wygląda”. „Aborcja” to często nieostry termin. Uważam, że bardzo ważne jest, żeby ludzie, słysząc słowo „aborcja”, natychmiast kojarzyli je z rzeczywistością. Można to osiągnąć poprzez pokazywanie im zdjęć dziecka rozwijającego się normalnie i dziecka zabitego w wyniku aborcji. Większość ludzi jest nieświadoma tego, czym w istocie jest aborcja! Wracając do dziewczyny przebywającej w placówce aborcyjnej – w końcu zgodziła się spotkać ze mną i porozmawiać. Przyniosłam jej torbę z różnymi akcesoriami, które ofiarowujemy każdej kobiecie w stanie błogosławionym rozważającej zabicie dziecka. Taka torba zawiera dziecięce buciki, smoczki, model 10-tygodniowego dziecka i mały pamiętnik, w którym mama może napisać do swojego dziecka o tym, co przeżywa i co czuje. Kiedy młoda kobieta patrzy na te przedmioty, gdy ich dotyka, uświadamia sobie, że jest matką. Dziewczyna, którą odwiedziłam, otrzymała ode mnie te przedmioty. Zapytałam ją, jakie problemy ją trapią i czy mogę do niej przyjść następnego dnia, gdy miała być przeprowadzona aborcja. Zgodziła się. Kiedy przyszłam do niej dzień później, powiedziała: „Nie mogę tego zrobić. Zatrzymam dziecko”.

Pani wizyta uratowała zatem życie temu dziecku.

– Bardzo ważne jest, żeby kobiety rozważające zabicie dziecka mogły z kimś porozmawiać o swoich obawach. Ważne jest także, aby zapytać je, co mogłoby im pomóc w ich sytuacji. W przypadku dziewczyny, o której wspominałam, to rodzice nalegali, żeby zabić dziecko. Powiedzieli swojej córce, że jeśli tego nie zrobi, wyrzucą ją z domu. Dziewczyna potrzebowała zatem mieszkania. Na szczęście mogłam jej to zaproponować. Mogła zamieszkać czasowo u pewnych państwa, którzy zgodzili się przyjąć ją pod swój dach i pomóc jej w opiece nad dzieckiem w pierwszym okresie po jego przyjściu na świat. Dziewczyna przeprowadziła się na jakiś czas do tej rodziny, urodziła dziecko, później wróciła na studia, spotkała mężczyznę, którego bardzo pokochała – z wzajemnością. Teraz stanowią szczęśliwą rodzinę. To historia z happy endem. Ja także byłam w podobnej sytuacji, miałam chłopaka, w którym się zakochałam. Kiedy jednak zaszłam w ciążę, powiedział mi, że albo zabiję dziecko, albo on odejdzie. Nie zgodziłam się zabić dziecka. Wkrótce jednak niestety poroniłam. Według statystyk Medical Science Monitor (www.theunchoice.com), 64 proc. kobiet podejmuje decyzję o zabiciu dziecka pod wpływem presji innych osób. My, kobiety, bardzo często pozwalamy sobie na to, aby ulegać presji innych. To może być ktoś ze szkoły, przyjaciel, chłopak, rodzice czy jeszcze ktoś inny. Kiedy jesteś w ciąży i przez twoje ciało przepływa rzeka hormonów, kiedy nie widzisz drogi wyjścia, często robisz to, czego chcą inni. Tymczasem inni ludzie mogą nie chcieć dziecka z różnych powodów – choćby finansowych. Kiedy jednak ulegniemy presji, czujemy się źle, mamy wyrzuty sumienia. Uświadamiamy sobie, że zabiliśmy kogoś, kto był ciałem z naszego ciała i krwią z naszej krwi.

Często zdarza się, że niechętny z początku stosunek rodziny do dziecka zmienia się, kiedy przyjdzie ono na świat?

– Tak, kiedy członkowie rodziny biorą na ręce nowe życie, kiedy trzymają dziecko w ramionach – topnieją. Często po prostu się w nim zakochują. Jestem zła, że aborcja została zalegalizowana. Wtedy, kiedy rozważałam zabicie dziecka, nie wierzyłam jeszcze w Boga. A kiedy nie wierzysz w Boga, w jaki sposób możesz odróżnić dobro od zła? Rozważasz tylko, czy coś jest legalne, czy też nie. A jeśli rząd mówi, że coś jest w porządku, ty także automatycznie zaczynasz tak myśleć. I jesteś wtedy w stanie działać wbrew swojemu instynktowi macierzyńskiemu i wbrew swojemu sumieniu. Robić to, czego oczekują od ciebie ludzie, którym wcale nie leży na sercu twoje dobro. Myślę, że trzeba wzmocnić kobiety, zachęcić je do tego, aby odważyły się działać w zgodzie z własnym sumieniem i instynktem macierzyńskim. I zapewnić je, że poradzą sobie ze wszystkimi trudnościami, jakie napotykają na swojej drodze.

Dziękuję za rozmowę.

źrodło: www.naszdziennik.pl

{flike}

...

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN