Szukaj
Close this search box.

Albo kończymy tę ciążę, albo Pani nie leczymy – historia kobiety, która nie zgodziła się na zabicie dziecka

W 18 tygodniu ciąży moja siostra trafiła na oddział Położniczo-Ginekologiczny w Działdowie z powodu odpływających wód płodowych, bólu brzucha i głowy. Rozpoznanie: poronienie zagrażające, bezwodzie. Po niespełna trzytygodniowej hospitalizacji w szpitalu w Działdowie z powodu odmowy przyjęcia przez oddział referencyjny w Olsztynie (brak miejsc), przewieziono siostrę na oddział Położnictwa UCK w Gdańsku.

Wszyscy łącznie z lekarzami w Działdowie mieliśmy nadzieję, że będą tam jej w stanie pomóc. Rzeczywistość okazała się jednak inna. Na drugi dzień po przyjęciu do szpitala siostra została wezwana do gabinetu na rozmowę.

W zaciemnionym gabinecie siedziały dwie panie zajęte pracą przy komputerze. Pojawiła się również pielęgniarka i jeszcze jedna osoba. Po krótkiej wymianie zdań między paniami o tym która z nich ma rozmawiać z moją siostrą pani profesor, która dzień wcześniej wykonywała badanie USG poinformowała, że dziecko nie ma szans na przeżycie z uwagi na skrajne małowodzie i odkształcenie czaszki. Zaproponowała dwa rozwiązania: albo zakończenie ciąży, albo zakończenie „leczenia”.

Po tym jak siostra nie zgodziła się na zabicie dziecka, profesor powiedziała, że nie zdaje sobie sprawy z powagi sytuacji i może umrzeć z powodu zakażenia, a jeśli jakimś cudem te dziecko się urodzi, to i tak będzie niepełnosprawne.

Szpital szpitalowi nierówny…

Tego samego dnia tak zwane „leczenie” się zakończyło. Na drugi dzień przyszedł lekarz i jeszcze raz zapytał czy wykonać aborcję. Zaczęły się poszukiwania szpitala, gdzie siostra mogłaby zostać przewieziona. Dzięki zaangażowaniu i pomocy osób z Fundacji Pro-Prawo do Życia, siostra została przyjęta do szpitala na Zaspie w Gdańsku.

Pobyt w tym szpitalu siostra wspomina bardzo dobrze. Poza wykonaniem szczegółowych badań otrzymała wsparcie psychologiczne. Lekarze informując o niebezpieczeństwach wynikających z takiej ciąży, opowiadali również o kobietach w podobnych sytuacjach, gdzie wszystko kończyło się dobrze. Szczególnie zapadły jej słowa pewnego lekarza w ostatnim dniu pobytu: „ja bym tego tak nie przesądzał, szanse oceniam 50/50”. Te słowa dały więcej nadziei i mobilizowały do walki.

Po dwutygodniowym pobycie w szpitalu w Gdańsku na Zaspie wypisano siostrę do domu z zaleceniami nie wstawania z łóżka, aby była szansa na jak największe zbieranie się wód płodowych.

Siostra szukała również pomocy prywatnie, ale lekarz ginekolog, zapoznając się z sytuacją, bał się w pełni przeprowadzić badanie, obawiając się potencjalnego zakażenia matki, uznając stan dziecka jako beznadziejny.

Po bezskutecznych próbach przyjęcia do szpitala w Olsztynie i spędzeniu prawie dwóch tygodni w domu siostra pojechała do Olsztyna na obowiązkowe badanie prenatalne, zgodnie z zaleceniami lekarza prowadzącego ciążę. Pani Profesor nie była w stanie prawidłowo wykonać badania USG z uwagi na nieczytelny obraz wynikający z braku wód płodowych, wspomniała o nieprawidłowym spłaszczonym zarysie czaszki dziecka i sercem przesuniętym na prawą stronę. Zaproponowała jednodniową hospitalizację w celu powtórzenia badania aby siostra nie musiała wracać następnego dnia z uwagi na stan zagrażający matce i dziecku.

„Co Pani tu robi?”

Na izbie przyjęć czekało na siostrę „gorące” przyjęcie. Lekarz przyjmująca zapytała co tutaj robi, dlaczego zgłosiła się do szpitala skoro w Gdańsku chcieli zakończyć ciążę, że jej tutaj nie pomogą bo skoro w Gdańsku tak zadecydowali to oni tylko mogą podtrzymać ich decyzję, z którą dodała – w pełni się zgadzają. W dalszej części „przesłuchania” lekarz zapytała: „Troje dzieci pani nie wystarczy? Chce pani żeby dzieci zostały bez matki? Dlaczego nie zabezpieczała się Pani przed zajściem w ciążę, będąc po 3 cesarskich cięciach? Dlaczego się pani tak upiera, czy to z powodów religijnych?”

Siostra odpowiedziała, że jest osobą wierzącą, ale nie tylko chodzi tutaj o względy religijne.

W końcu lekarz odpowiedziała, że jeśli tak się upiera, to może zostać w szpitalu, ale nie gwarantuje, że ciąża zostanie donoszona. Oczywiście nikt takiej gwarancji nie oczekiwał, chodziło tylko o to aby uzyskać pomoc…

Takim oto sposobem siostra trafiła do szpitala w Olsztynie.

Po około tygodniu z powodu silnego krwawienia została przeniesiona na oddział Patologii Ciąży z obawy o przedwczesny poród, poronienie bądź odklejanie się łożyska. Na badaniu USG okazało się, że stan dziecka się nie pogorszył, a źródłem krwawień są pękające naczynka/krwiaki, które prawdopodobnie związane są z wcześniejszymi porodami (bliznami po cesarskich cięciach).

Zaczęto podawać bardzo silne antybiotyki, tłumacząc, że będą chronić przed potencjalnym zakażeniem oraz zastrzyk ze sterydami wspomagający rozwój płuc dziecka. Było to w 24 tygodniu ciąży. Z uwagi na złą tolerancję antybiotyków zostały one po około dwóch tygodniach odstawione. Przez cały pobyt w szpitalu siostra miała krwawienia, mniejsze lub większe. Stan wód płodowych mieścił się w granicach od 2 cm, zwiększając się czasami do 6 cm gdzie za normę jest uznawane 10 cm. Najgorzej było nocą gdzie podczas krwawień w oczekiwaniu na badanie USG zastanawiała się czy dziecko jeszcze żyje. Sił siostrze dodawała codzienna modlitwa, wsparcie rodziny, znajomych i osób poznanych w trakcie pobytu w szpitalu z podobnymi, a nawet identycznymi „przypadkami”.

„Jeszcze Pani tu leży?”

Czasami na obchodach pojawiała się pani doktor przyjmująca siostrę do szpitala, witając słowami: „Jeszcze Pani tu leży?” Całe szczęście, że siostra miała również wsparcie od lekarza prowadzącego, który cieszył się z każdego kolejnego dnia ciąży i małego chociażby zwiększenia się poziomu wód płodowych, pocieszając i mobilizując siostrę do walki o kolejne dni.

Kiedy zaczęły pojawiać się skurcze, zdecydowano się podać drugi zastrzyk ze sterydami. Był to 30 tydzień ciąży. W 35 tygodniu ciąży siostra była już na skraju wyczerpania spowodowanego bólem i ciągłym leżeniem. Wstępnie poród został ustalony na 36 tydzień. Z soboty na niedzielę pojawiło się duże krwawienie, ale w poniedziałek rano na obchodzie lekarze stwierdzili, że nic niepokojącego się nie dzieje i najlepiej będzie poczekać z porodem jeszcze tydzień. Po rozmowie z siostrą czułem, że jest podłamana i będzie jej ciężko wytrwać kolejne dni.

Jednak Pan Bóg nad wszystkim czuwał, już zresztą nie pierwszy raz w trakcie tej ciąży. Po codziennym popołudniowym badaniu EKG zaobserwowano zanik tętna dziecka, co jak później się okazało, było związane z odklejaniem się łożyska. Natychmiast przystąpiono do operacji. Dzięki wyborze przez lekarza optymalnej techniki przeprowadzenia cesarskiego cięcia, rekonwalescencja przebiegła sprawnie i mniej boleśnie niż przy wcześniejszych porodach.

W taki właśnie sposób Kasia przyszła na świat, otrzymując 7/10 stopni w skali Apgar, ważąc 1770 gram i mierząc 50 cm. Z powodu zgięcia kończyn wynikających z położenia dziecka obawiano się, że Kasia może mieć problem z rączkami i nóżkami oraz problemy z oddychaniem z powodu niewykształconych płuc. Na szczęście poza wygiętą lekko stópką i problemem z napiętym kciukiem nie zaobserwowano poważniejszych komplikacji. Kasia po porodzie oddychała samodzielnie, ale z uwagi na cechy niewydolności oddechowej została podłączona pod CPAP wspomagający oddychanie. W stanie dobrym została wypisana ze szpitala w dniu 24.12.2019 roku. Obecnie z powodu napięcia mięśniowego wymaga rehabilitacji.

Przykład mojej siostry pokazuje, że dzieci w brzuchach matek mają niesamowitą wolę życia. W połączeniu z miłością i wolą wytrwałej walki matki, jak również w całkowitym zaufaniu Bogu można osiągnąć wiele…

...

Więcej interesujących treści

Kajfaszowa koalicja na drodze do zagłady

Wieści o wskrzeszeniu zmarłego Łazarza dotarły do członków Sanhedrynu, którzy, zaniepokojeni popularnością Jezusa z Nazaretu, mówili do siebie: «Cóż zrobimy wobec tego, że ten człowiek

Nagonka na szpital na Brochowie

Można było się spodziewać, że gdy tylko ministerstwo zdrowia pod wodzą Leszczyny zapowiedziało polowanie na lekarzy, którzy nie chcą zabijać, odpowiednie służby będą szukać kozła

Przyjdź 11 kwietnia na Marsz w Obronie Dzieci!

Już 11 kwietnia aborcyjna koalicja Donalda Tuska będzie debatować nad 4 projektami ustaw, które mają pozwolić na zabijanie dzieci w łonach matek nawet do końca

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN