„Zgłosiło się do nas ponad 700 osób, które przerwało z nami ciążę w drugi trymestrze, czy to w klinice w Holandii czy w Anglii”. Jednak z relacji na ich stronie internetowej wynika, że łącznie dopuściły się też pomocnictwa przy co najmniej kilku tysiącach nielegalnych aborcji pigułkowych tylko w jednym roku.
Zamordowano półroczne dziecko przed urodzeniem
„Razem z nami od 22 października 2020 czyli od pseudotrybunału wyjechało prawie 700 osób i skorzystało z zabiegu aborcji w zagranicznej klinice. Wśród tych osób była między innymi Kasia, będąc w 26 tygodniu z powodu bardzo rozległych wad serca”.
W innym wpisie stwierdziły, że pomogły zorganizować wyjazdy aborcyjne kobietom w 28 i 29 tygodniu ciąży, czyli w 7 miesiącu – to bardzo późne aborcje, wiele takich dzieci przeżywa aborcję i umiera w męczarniach.
W internecie można znaleźć wiele relacji kobiet, które dokonały późnej aborcji w szpitalu lub w domu tabletkami poronnym.
„Zalała mnie fala krwi, dosłownie wszystko było we krwi, łóżko, podłoga, moje ciuchy, skarpetki, kapcie, wszystko. Biegiem do toalety, tam kolejna fala bólu, kolejne dwa silniejsze niż kiedykolwiek. Do szpitala trafiłam z krwotokiem i regularnymi skurczami. Dziecko było żywe. Była próba powstrzymania, nie zadziałała. Dziecko urodziło się i zmarło mi na rękach w szpitalu. Po prostu masakra.”
Tzw. aborcyjny killing team reklamuje się w przestrzeni publicznej, występuje w sejmie i w telewizji. Publikuje również na swojej stronie internetowej poradnik, co zrobić ze zwłokami dziecka po późnej aborcji. Co jeszcze musi się stać, żeby policja i prokuratura zadziałały?