Forum aborcyjne: na skutek powikłań po próbie aborcji urodziła niepełnosprawną córeczkę. Zostawiła ją w szpitalu

Kiedy słuchamy wynurzeń osób odpowiedzialnych za promowanie aborcji w Polsce, praktycznie nie ma z nią żadnych problemów. Panie Justyna Wydrzyńska, Natalia Broniarczyk i Karolina Więckiewicz robią wszystko, by ludzie uwierzyli im, że aborcja to nie morderstwo, a "róż, brokat, prawa kobiet" i podobne. Jak jest naprawdę? Przekonała się o tym jedna z kobiet opisująca swoją historię na forum prowadzonym przez wyżej wymienionych członków aborcyjnego killing-teamu.

„[Aborcja] Zawiodła. „Córce” przestały rosnąć kończyny. Z USG główka wskazywała na wyższy tydzień ciąży, niż długość kości udowej. Wody płodowe zaczęły odchodzić w 28 tyg. ciąży. Przetrzymano mnie w szpitalu do 31 tyg. i wykonano cesarkę. Mała urodziła się z wagą 1600 i licznymi wadami. Zostawiłam ją tam… Zrzekłam się praw… Wiem, że trafiła do ośrodka adopcyjnego… To było prawie dwa lata temu…„. – tak historię swojej aborcji i jej skutków opisuje jedna z kobiet, w odpowiedzi na post Justyny Wydrzyńskiej, co zrobić, jeśli aborcja się nie uda i czy może to mieć wpływ na nienarodzone dziecko.

Kobieta dała się namówić na aborcję pigułkową, której celem miało być szybkie i beztroskie pozbycie się „problemu”, jakim było jej dziecko. Jednak dziewczynka urodziła się zamiast umrzeć. Próba pigułkowej aborcji doprowadziła do jej ciężkiego kalectwa po czym matka porzuciła niepełnosprawnego maluszka w szpitalu…

Trudno zobaczyć w takiej historii „róż, brokat”, jak próbują to przedstawić aborcjonistki. Pocieszające jest oczywiście to, że córka kobiety przeżyła. Otarła się jednak o śmierć, a w rezultacie została przez matkę trwale okaleczona. Nie wiadomo, co się dziś z nią dzieje.

Takich historii jest więcej. I jeśli przyjrzymy się im dokładnie, zobaczymy, że paniom z aborcyjnego killing-teamu chodzi tylko i wyłącznie o pieniądze. Dobro człowieka jest dla nich konstruktem abstrakcyjnym.

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN