„Czy ja mam prawo żyć?” – relacja z Tarnowa 

Pewna pani na rowerze zapytała nas, czy jesteśmy za tym, że nikogo nie wolno zabijać i czy uważamy, że ona także ma prawo do życia? Pytanie nas zaskoczyło, ponieważ odpowiedź była oczywista, jednak kobieta nie odpuszczała i wciąż powtarzała: "czy uważacie, że ja mam prawo żyć?". Gdy nasz koordynator Janek odpowiedział: "oczywiście, ma pani prawo żyć, jesteśmy za prawem do życia dla każdego człowieka" - ona bez słowa odjechała, tak jakby potrzebowała to usłyszeć, dokładnie to, że ona też ma prawo żyć.

12 czerwca w Tarnowie odbył się Publiczny Rożaniec w intencji odnowy moralnej Narodu Polskiego, a po nim pikieta pokazująca prawdę o najokrutniejszej zbrodni naszych czasów – aborcji. 

Modlitwa przebiegała spokojnie, niektórzy ludzie przechodząc skłaniali głowy lub zdejmowali czapki na znak szacunku i włączenia się w modlitwę. Jednak pod koniec różańca pewna pani rzuciła w naszym kierunku: „idźcie na wieś się modlić, tam znęcają się i zabijają zwierzęta” – to kolejny przykład błędnej logiki i niezrozumienia ze strony ludzi, którym prawdopodobnie przeszkadza publiczna modlitwa i prawda o aborcji. 

Tacy ludzie próbują nam wmówić, że skoro jesteśmy przeciwko zabijaniu dzieci to na pewno opowiadamy się za znęcaniem nad zwierzętami – to kompletnie błędny tok myślenia, jednak pewnie wynikający z tego, że próbują nas zaszufladkować jako ciemnogród. „Wrażliwość” takich osób niezmiennie mnie zadziwia – chętnie pochylają się nad losem zwierząt, ale już zabicie bezbronnego człowieka to jest „wybór” i nic takiego. 

Po zakończeniu różańca rozpoczęliśmy pikietę. Podczas rozdawania ulotek wydarzyło się coś, co bardzo podniosło mnie na duchu i wzbudziło na nowo wiarę w nasze społeczeństwo. Mianowicie chłopiec, około 12–letni, który szedł z mamą i rodzeństwem, bardzo chętnie wziął ode mnie ulotkę i pełen entuzjazmu, unosząc kciuk w górę, powiedział: „popieram Was, popieram to co robicie, róbcie tak dalej”, jego mama się uśmiechnęła jakby była dumna z syna, a ja pozostałam w lekkim szoku i wręcz wzruszeniu – taki młody człowiek, a tak bardzo świadomy i dojrzały. Niektórzy starsi ludzie powinni brać z niego przykład. 

Pod koniec pikiety mieliśmy jeszcze dwie interakcje z przechodniami. Pewna pani na rowerze zapytała, czy jesteśmy za tym, że nikogo nie wolno zabijać i czy uważamy, że ona także ma prawo do życia? Pytanie nas zaskoczyło, ponieważ odpowiedź była oczywista, jednak kobieta nie odpuszczała i wciąż powtarzała: „czy uważacie, że ja mam prawo żyć?”. Gdy nasz koordynator Janek odpowiedział: „oczywiście, ma pani prawo żyć, jesteśmy za prawem do życia dla każdego człowieka” – ona bez słowa odjechała, tak jakby potrzebowała to usłyszeć, dokładnie to, że ona też ma prawo żyć. 

W Czechach jest lepiej, bo aborcja jest legalna? Nie!

Druga sytuacja zaczęła się od pytania starszego pana: „czy Wy nie jesteście przypadkiem od Brauna?”, gdy już wyjaśniliśmy, że jesteśmy apolityczni i padło pytanie: „co Pan sądzi o aborcji?” rozmówcy zabrakło argumentów. Przez chwilę próbował przekonywać, że jeśli dziecko ma się urodzić chore, to lepiej je zabić, ale nie potrafił wyjaśnić, dlaczego tak uważa, aż w końcu temat zszedł na Lenina i demografię w Czechach. Pan robił wszystko, żebyśmy tylko nie wrócili na właściwe tory konwersacji, czyli na temat aborcji. Jego wypowiedź, że w Czechach aborcja jest na życzenie, a mimo to przyrost naturalny jest wysoki, od razu została obalona przez jednego z wolontariuszy, który znalazł statystyki mówiące, że jest zupełnie odwrotnie. Okazało się, że pan dał się okłamać lewicowej propagandzie i prawdopodobnie powtórzył coś, co usłyszał bez sprawdzenia, czy to prawda. 

Wszystko to pokazuje, jak bardzo potrzebna jest prawda o aborcji w przestrzeni publicznej. Jak bardzo ludzie potrzebują tam naszej obecności, wyjaśnienia, rozmowy a czasem tylko potwierdzenia, że oni też są ważni i mają prawo do życia jak każdy człowiek – tylko i aż dlatego że są ludźmi. Kropka. Żadne cechy, wiek czy poziom rozwoju tego nie zmieni. 

Oby udało nam się uratować choć jedno istnienie – to zagrożone przez aborcję albo to względnie bezpieczne, bo już narodzone, jednak może w jakiś sposób pogubione… 

Loren Eiseley pięknie napisał:  
Pewien człowiek szedł piaszczystym brzegiem oceanu usianym rozgwiazdami. Co kilka kroków pochylał się, podnosił rozgwiazdę i wrzucał ją do oceanu. Drugi człowiek na ten widok zbliżył się do niego i zapytał: „Co Ty robisz?”. „Ratuję rozgwiazdy” – odpowiedział ten pierwszy. Lecz ten drugi zaoponował: „Ale przecież nie dasz rady uratować wszystkich! Plaża jest pełna wyrzuconych na brzeg rozgwiazd, a Ty jesteś jeden. To, co robisz, nie ma żadnego znaczenia „. Mężczyzna pochylił się, podniósł rozgwiazdę, wrzucił ją do oceanu i powiedział: „Ma znaczenie dla tej jednej„. 

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Wesprzyj nasze akcje: