W maju 2015 roku wybory prezydenckie wygrał Andrzej Duda. Różnica poparcia między nim a Bronisławem Komorowskim była minimalna (51,5% do 48,5%). Zwycięstwo Dudy walnie przyczyniło się do wygrania wyborów parlamentarnych przez PiS w październiku 2015.
W kampanii wyborczej przed 2015 rokiem zarówno Andrzej Duda jak i parlamentarzyści PiS budowali swój wizerunek w oparciu m.in. o obronę życia. Gdy byli w opozycji, domagali się zakazu aborcji. Politycy PiS regularnie brali udział w takich inicjatywach jak Marsze dla Życia i obiecywali wyborcom, że gdy dojdą do władzy, to powstrzymają mordowanie dzieci w łonach matek. Taka sytuacja wydarzyła się właśnie w 2015 roku. Poparcie społeczne dla PiS i prezydenta Dudy było ogromne. Podobnie jak dla obywatelskiej inicjatywy ustawodawczej „Stop aborcji”, pod którą w latach 2011-2015 zebrano ponad dwa miliony podpisów Polaków. Gdy kolejny projekt „Stop aborcji” trafił do Sejmu, został odrzucony głosami polityków PiS.
Jeszcze w 2018 roku Andrzej Duda obiecywał, że gdy na jego biurko trafi projekt ustawy zakazujący aborcji, to go podpisze. Nie miał ku temu okazji, gdyż przez 8 lat rządów PiS odrzucone przez Sejm zostały wszystkie projekty mające na celu zakazanie lub ograniczenie aborcji. Większość posłów PiS głosowało w tej sprawie tak samo jak politycy KO i radykalnej lewicy. Prezydent Duda we wrześniu 2020 roku wziął udział w Marszu dla Życia i Rodziny, po czym już za miesiąc, w październiku 2020 r., zgłosił prezydencki projekt ustawy przywracający przesłankę eugeniczną do aborcji z powodu podejrzenia wady letalnej u dziecka. Zamiast podpisać zakaz aborcji, Duda sam zaproponował jej poszerzenie. Potem, w 2023 roku, Andrzej Duda podpisał ustawę o finansowaniu niegodziwej moralnie metody in vitro z podatków (liczba dzieci poczętych metodą in vitro, które są zabijane, jest kilkadziesiąt razy większa niż w przypadku aborcji).
Równolegle, przez 8 lat rządów PiS aborcja była „świadczeniem zdrowotnym” refundowanym przez NFZ z podatków. Minister Zdrowia w rządzie PiS Adam Niedzielski mówił publicznie, że każda Polka ma „prawo do aborcji”, a Jarosław Kaczyński otwarcie wskazywał w wywiadach medialnych jakiej „furtki” w prawie użyć, aby legalnie zamordować dziecko (tej „furtki” użyto niedawno, aby zamordować Felka w Oleśnicy zastrzykiem w serce z chlorku potasu). W trakcie rządów PiS do gigantycznych rozmiarów rozrosła się także przestępczość aborcyjna, każdego roku pochłaniając życie 30 000 dzieci. Jak przyznał Kaczyński, w trakcie jego rządów aborcje można sobie „załatwić na każdym rogu” i „nikt [czyli on] tego nie ściga”.
Bilans 8 lat rządów PiS w kwestii obiecywanej „ochrony życia” to: aborcja de facto legalna na żądanie do końca 9-tego miesiąca ciąży i kilkadziesiąt tysięcy ofiar z dzieci rocznie.
Dlaczego do tego doszło?
Po 2015 roku każdy, kto zaczął wytykać PiS niedotrzymywanie obietnic wyborczych oraz merytorycznie krytykować działania PiS, stał się „rosyjskim agentem”, który „destabilizuje państwo”. Wiele osób, w tym wpływowych organizacji, środowisk, stowarzyszeń i mediów zostało tą propagandą zaczarowanych i omamionych dając sobie wmówić, że interes Polski = interes partyjny PiS. Najdobitniej wyrazili to sami politycy PiS w 2021 roku mówiąc publicznie, że kiedy oni rządzą, to odrzucenie zakazu zabijania dzieci „leży w interesie państwa”.
Jak wygląda sytuacja dzisiaj?
W 2025 roku wybory wygrywa Karol Nawrocki, a sondaże pokazują rosnące poparcie dla PiS i Konfederacji, które to partie w kolejnych wyborach mogłyby przejąć władzę z rąk KO. Z jednej strony to podobna sytuacja, jak w 2015 roku po wygranej Andrzeja Dudy. Z drugiej, zupełnie inna.
PiS, który ma teraz prezydenta Nawrockiego i będzie walczył o odzyskanie większości w Sejmie za 2 lata, już nie mówi o potrzebie ochrony życia. Zamiast tego politycy PiS mówią otwarcie, że zadowala ich aktualna sytuacja, w ramach której można legalnie zabić dziecko do końca ciąży, a tabletki poronne kupić przez internet z dostawą do domu. Z kolei program wyborczy Konfederacji oficjalnie nie mówi ani słowa o kwestii aborcji. Czołowi politycy Konfederacji z jednej strony twierdzą, że aborcja to okrutna zbrodnia, ale z drugiej unikają jakichkolwiek konkretnych deklaracji i obietnic na ten temat.
W ocenie Fundacji Pro-Prawo do Życia wiele wskazuje na to, że z punktu widzenia dzieci w łonach matek zagrożonych aborcją sytuacja po 2025 roku może być jeszcze gorsza, niż po roku 2015. Tym bardziej, że aborcjoniści bardzo urośli od tego czasu w siłę.
Wiele osób i środowisk zachowuje się tak, jak gdyby personalia polityczne były sprawą najważniejszą na tym świecie. Kto wygra wybory, ile głosów zdobędzie, kto jest Prezydentem, kto Premierem, kto Ministrem, kto wchodzi do Sejmu, jakie są większości, co mówią sondaże – to wszystko budzi gigantyczne emocje i przyciąga uwagę. Tymczasem najważniejsze są kwestie sumienia.
Może być „nasza” większość w Sejmie i Prezydent, a zło może się strasznie szerzyć. Z drugiej strony naród może nie mieć własnego państwa, a rozwijać się cywilizacyjnie i demograficznie (populacja Polaków pod zaborami podwoiła się). Naród polski od lat kurczy się moralnie i biologicznie. Nie chodzi o to, aby lekko spowolnić ten proces. To w niczym nie pomoże i nie uratuje nas od zagłady. Trzeba ten proces odwrócić.
W kwestiach fundamentalnych dla przyszłości Polski, takich jak prawo do życia, różnica między PiS a KO sprowadza się do szybkości przysłowiowego „gotowania żaby” – Trzaskowski i Tusk chcą ją gotować szybko na pełnym gazie, Nawrocki i Kaczyński powoli na małym. Doświadczenia historii pokazują, że bardziej niebezpieczne może być to drugie. Warto w tym momencie przypomnieć, że na Zachodzie Europy niszczące społeczeństwa zjawiska takie jak aborcja, rozwody, in vitro, związki partnerskie, homoseksualizm, „edukacja seksualna” itp. wprowadzała i legalizowała często tamtejsza „prawica” i partie tzw. „chrześcijańskiej demokracji”.
W Polsce w 2024 roku dzietność wyniosła 1,09 (!) – to jeden z najgorszych wyników na całym świecie. Aborcja jest de facto legalna do końca ciąży, wystarczy świstek od lekarza. Aborterzy publicznie chwalą się morderstwami dzieci, których opisy przypominają praktyki nazistów w obozach koncentracyjnych. Tabletki poronne można kupić jak cukierki. Mamy plagę rozwodów i powszechne przyzwolenie dla deprawacji i patologii seksualnych. W tej dramatycznej sytuacji polityka przypomina walkę rozemocjonowanych, rozhisteryzowanych plemion, dla których najważniejsze jest tylko to, aby wygrali „nasi”.
Fatalne skutki przedkładania „polityki” nad moralność opisywali już prorocy Starego Testamentu, a po nich liczni Ojcowie Kościoła i wczesnego chrześcijaństwa. Aby uratować Polskę trzeba nieustannie działać i przypominać, że prawo do życia musi być fundamentem naszego państwa. To sprawa zasadnicza, główna i najważniejsza. Papież Jan Paweł II nauczał, że naród, który zabija własne dzieci, jest narodem bez przyszłości. Jeżeli jako Polacy dalej będziemy szli w tym samym kierunku, to nie mamy przyszłości i czeka nas zagłada, niezależnie od tego kto będzie nami rządził.
Fundacja Pro-Prawo do Życia działa, aby zmienić ten kierunek i przebudzić sumienia Polaków. Każdego dnia, niezależnie od aktualnej sytuacji politycznej, Fundacja zapowiada walkę o to:
– aby aborcja była całkowicie zakazana i realnie traktowana na równi z morderstwem, gdyż jest morderstwem dziecka w łonie matki,
– aby żaden polityk nie ośmielił się poprzeć dzieciobójstwa,
– aby żaden polityk nie ośmielił się proponować „kompromisów” z mordowaniem dzieci,
– aby nikt nie twierdził, że prawo do życia to „temat zastępczy” wywołujący „destabilizację państwa”,
– aby polityczne deklaracje w sprawie prawa do życia były jasne i konkretne („niech wasza mowa będzie tak-tak, nie-nie” Mt 5, 37).
I w końcu, co najważniejsze: aby aborcja stała się dla wszystkich Polaków czymś nie do pomyślenia, tak jak dzisiaj nie do pomyślenia jest np. niewolnictwo.
Grafika: Silar, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons