Co więcej, tuż przed aborcją PP ma wykonać USG, potwierdzające bicie serca takiego dziecka. Oznacza to, że dziecko musi być żywe, zanim zostanie wyrwane z łona matki. Zażyczono sobie 2500 takich dzieci. Szczegółowe e-maile podają, że przekazano im 27 serc dzieci.
Korespondencja pomiędzy uniwersytetem a placówką aborcyjną wskazuje również, że w wypadku dziecka powyżej 12.5 tygodniowego, matce podaje się cytotec zawierający mizoprostol, który podany w dawce 50 mikrogramów wywołuje poród w ciągu 4 godzin w większości wypadków. W Planned Parenthood stosuje się dawkę w wysokości 400 do 800 microgramów. Oznacza to, że najprawdopodobniej dziecko nie jest poddawane aborcji przez rozczłonkowanie, ale dochodzi do porodu i urodzenia żywego wcześniaka.
Jak wskazuje dalsza korespondencja mailowa, badacz z uniwersytetu pisze: „Nie było dla nas jasne czy przyniesiecie płody z powrotem do waszego laboratorium do rozcięcia, czy rozcinanie będzie miało miejsce w klinice.” Prawdopodobnie jest to więc wiwisekcja, bo do wielu eksperymentów potrzebne są żywe dzieci, żeby pobrać żywe tkanki. Według słów dr n. med. Doroty Jarczewskiej: „Wiadomo, że aby wyhodować komórki żywe, trzeba komórki żywe pobrać i temu nikt nie może zaprzeczyć, przecież tylko żywe komórki mogą się namnażać i dać początek hodowli czy linii komórkowej”.
Jak mówi David Daleiden powyższe działania wypełniają znamiona przestępstw:
1) aborcji przez częściowe urodzenie (zabicia dziecka po opuszczeniu łona matki),
2) sprzedaży organów dziecka
3) morderstwa na zlecenie.
Mimo tego jednak, iż proceder trwa ten w wielu miejscach, nie doczekał się reakcji władz.
Źródło: https://www.centerformedicalprogress.org/…
Zobacz także:
Kalifornia wycofuje zarzuty wobec Davida Daleidena, który ujawnił proceder handlu organami zabijanych dzieci – Strona Życia