Minister Sprawiedliwości Adam Bodnar zapowiedział skierowanie do Sejmu projektu ustawy o „mowie nienawiści”. W szczególności będzie ona dotyczyła „płci, orientacji seksualnej i tożsamości płciowej”.

Kiedy widzimy na ulicach hordy bluzgające najgorszymi wyzwiskami, szydzące z wiary, epatujące bluźnierstwami, pełne pogardy i wzywające do przemocy wobec myślących inaczej, przychodzi nam do głowy, że państwo powinno zrobić z tym porządek.

Ustawa Bodnara bynajmniej rzeczywistymi przejawami nienawiści się nie zajmie. W rzeczywistości projekt, wzorowany na ustawach państw Zachodu, będzie instrumentem cenzury ideologicznej. Ma służyć zastraszaniu, już nie tylko przeciwników politycznych, ale każdego człowieka, który nie wykazuje należytego entuzjazmu wobec zboczeń i niszczenia wiary.

Uderza fakt, że środowiska polityczne, rzekomo potępiające „mowę nienawiści”, w rzeczywistości przepełnione są nienawiścią do wielkiej rzeszy bezbronnych. Donald Tusk i jego szajka za główny cel postawili sobie ułatwienie zabijania dzieci w łonach matek. Dążą do tego z żelazną konsekwencją. Czy rzeź bezbronnych nie jest najgorszym przejawem nienawiści?

Widzimy jak rządzący Polską nienawistnicy udają, że walczą z nienawiścią i zajmują się definiowaniem jej. Analogiczną sytuację mielibyśmy, gdyby złodzieje wprowadzali w kodeksie karnym przepisy odnoszące się do kradzieży, pedofile definiowali molestowanie dzieci, a mordercy zmieniali artykuły dotyczące zabójstwa.

W tym właśnie kierunku zmierza rząd Tuska i Bodnara.

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN