12 lipca o mały włos jeszcze bardziej nie ułatwiono nieskrępowanego mordowania niechcianych dzieci poczętych. W obecnym stanie prawym tzw. pomocnictwo, czy nakłanianie do zabicia dziecka przed jego narodzeniem teoretycznie jest zagrożone niewielką karą. Teoretycznie, bowiem bardzo sporadycznie dochodzi do wymierzenia choćby symbolicznej kary sprawcom takich czynów.
Przewagą zaledwie 3 głosów sejm odrzucił zbrodniczy projekt Lewicy. Co i tak było pozytywnym zaskoczeniem. Niewątpliwie przeważyły głosy posłów PSL. Obecnie to ugrupowanie (zresztą wchodzące w skład antypolskiej koalicji rządzącej) stało się wrogiem numer jeden oszalałych z nienawiści aborcjonistów. Dochodzi nawet do aktów wandalizmu w pobliżu siedzib biur poselskich PSL. Różnej maści aktywiszcza spod znaku pioruna zapowiadają kolejne wulgarne manifestacje. Z kolei Tusk wymierza kary posłom swojego ugrupowania choćby za to, że nie wzięli udziału w głosowaniu. Jak widać bardzo łatwo jest podzielić los skrajnie znienawidzonego przez piorunice PiS-u (który notabene prawdziwie antyaborcyjny nie jest). Już od dawna wiadomo, że nie trzeba jednoznacznie i bezkompromisowo opowiadać się przeciwko mordowaniu dzieci nienarodzonych w jakimkolwiek przypadku, aby być na celowniku satanistów dyszących żądzą zabijania. Nie trzeba nawet opowiadać się za wyłączeniem automatycznej bezkarności dla matek. Wystarczy choćby delikatnie, choćby na chwilę przyhamować niszczycielską machinę śmierci napędzaną przez rząd Tuska i jego mocodawców spoza granic Polski, aby stać się personą non-grata i wręcz ofiarą agresji. Każdy kto wchodzi w spółki z diabłem i liczy na profity z tego tytułu, musi wiedzieć, że odwieczny wróg ludzkości zawsze gardzi swoimi sługami, a już szczególnie gdy nie są wystarczająco źli.
Dziękujmy Panu Bogu za dobry wynik głosowania i nie ustawajmy w wysiłkach, aby nasz naród odrzucił dzieciobójczą ideologię.