Lekarze odmówili mi pochówku dziecka

Rok temu w sierpniu dowiedzieliśmy się z mężem, że jesteśmy rodzicami drugiego dziecka, które rozwijało się u mnie pod sercem. Na pierwszym USG wszystko było w porządku, serduszko biło, maluszek się ruszał.

W listopadzie (była to niedziela) byłam z mamą w kinie na filmie „Nieplanowane„. Byli tam znajomi księża, siostry zakonne, wiele osób które kojarzyłam z kościoła. Po wyjściu z seansu znajomy ksiądz zobaczył mój wystający nieznacznie brzuszek i pobłogosławił dzieciątko.

W poniedziałek, czyli na drugi dzień, przestałam czuć ruchy dziecka (byłam dopiero w 17 TC, ale wiedziałam, że to smyranie w brzuszku to ruchy). Lekarz zlecił USG. W trakcie badania padła diagnoza „dziecko nie żyje. Nie widać bijącego serca”. Pojechałam do szpitala na oddział ginekologii. Tam wywołali mi poronienie. Wszystko stało się tego samego dnia.

Zdecydowaliśmy Z mężem, że chcemy pochować maleństwo. Lekarze zapewnili, że postarają się ustalić płeć, aby umożliwić pochówek. Jeśli by im się nie udało, mieliśmy się zgłosić że chcemy, aby były wykonane płatne badania genetyczne. Po tygodniu pojechałam po wyniki badań. Z nadzieją w sercu, że dowiem się czy była to córeczka, czy synek.

Na miejscu powiedziano mi, że to co usłyszałam, będąc w szpitalu, to bzdury. Że nikt nie robi takich badań, że nie ustalają płci. Poprosiłam o możliwość badań genetycznych. Lekarz powiedział „Teraz to już RESZTKI dawno są zutylizowane„.

Nie wiem dlaczego moje dziecko zmarło, czy było chore, czy to w wyniku może jakichś moich zaburzeń. Nie wiem i się nie dowiem. Wiem natomiast, co bym zrobiła, gdyby dziecko miało urodzić się chore. Urodziłabym je. Wiem co zrobiłabym, gdyby miało umrzeć zaraz po urodzeniu. Urodziłabym je. Jako osoba, która straciła dziecko, nie jestem w stanie pojąć jak kobiety mogą walczyć o prawo do zabijania tych bezbronnych maleństw.

Autorka anonimowa

(Zobacz również: Co jeśli dziecko jest martwe? Matka ma je nosić w sobie, aż urodzi?)

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN