Szukaj
Close this search box.

„Wózek to moje nogi” – rozmowa z Michałem Tomankiem

W wieku 2,5 lat miałem wypadek, spadłem z budynku przeznaczonego do rozbiórki, który znajdował się blisko mojego domu. Po trzech dniach od wypadku złapał mnie paraliż, trafiłem do szpitala. Zapadłem w śpiączkę. Leżałem 5 tygodni w śpiączce, chciano mnie odłączyć od respiratora, ale kuzyn się nie zgodził na to.

„Nie bójcie się inności. Nie bójcie się niepełnosprawności innych. To nie jest coś, co może przeszkadzać w normalnym życiu. Traktujcie niepełnosprawnego jak normalnego, pełnowartościowego człowieka.” – mówi Michał Tomanek, niepełnosprawny działacz Fundacji Pro – Prawo do Życia ze Śląska.

Tomasz Kaczmarek, Fundacja Pro Gliwice: Powiedz coś o sobie Michale.

Michał Tomanek, Fundacja Pro Gliwice: Mam 28 lat, od 10 lat mieszkam w Borowej Wsi, dzielnicy Mikołowa, w ośrodku dla osób niepełnosprawnych.

Dlaczego tutaj mieszkasz?

M.T: Uciekłem z domu z powodu pijaństwa i awantur.

W wieku 2,5 lat miałem wypadek, spadłem z budynku przeznaczonego do rozbiórki, który znajdował się blisko mojego domu. Po trzech dniach od wypadku złapał mnie paraliż, trafiłem do szpitala. Zapadłem w śpiączkę. Leżałem 5 tygodni w śpiączce, chciano mnie odłączyć od respiratora, ale kuzyn się nie zgodził na to.

Czyli postawa Twojego kuzyna spowodowała, że dzisiaj tutaj jesteś?

M.T: Tak (uśmiech).

Masz do niego o to pretensje?

M.T: Nie. Ja się akurat cieszę, że jestem niepełnosprawny.

Czyli od 26 lat jesteś niepełnosprawny, można powiedzieć, że praktycznie od urodzenia.

M.T: Tak.

Ile miałeś lat, kiedy trafiłeś do ośrodka?

M.T: Osiemnaście.

Jesteś bardzo aktywny. Działasz w KKN, czyli Klub Kibiców Niepełnosprawnych Górnika Zabrze, wspierasz hospicjum w Gliwicach, grasz w boccie…

M.T: Tak, od 5 lat gram, na mecze Górnika jeżdżę od 4 lat, od 7 lat działam dla hospicjum.

Mógłbyś leżeć w łóżku, mieć pretensje do całego świata, a Ty nie poddajesz się.

M.T: Mógłbym teraz siedzieć w więzieniu, być alkoholikiem albo bandytą czy złodziejem. A ja jestem niepełnosprawny i czuję, że mam misję do spełnienia.

Od jakiegoś czasu działasz dla Fundacji Pro-prawo do życia. Skąd się dowiedziałeś o działalności Fundacji?

M.T: Przez przypadek. Spotkałem koleżankę podczas pikiety w Zabrzu. Ona mnie zawołała i tak już zostało.

Jesteś bardzo aktywnym wolontariuszem, nie ma chyba pikiety, w której byś nie uczestniczył: byłeś w Zabrzu, Gliwicach, Katowicach, a nawet w Krakowie.

M.T: Jak tylko mogę, jadę.

Co Ci daje udział w pikietach?

M.T: Ogromną satysfakcję. Czuję, że trzeba pomagać innym ludziom i wiem, że dobrze robię, bo przecież każdy człowiek ma prawo do życia. Lubię poznawać nowych, wartościowych ludzi.

 Uważasz, że taka działalność jest potrzebna?

M.T: Tak. Dzięki temu mogę dać coś od siebie innym.

Jak się poruszasz po Śląsku?

M.T: Autobusami.

W każde miejsce dojeżdżasz autobusem; masz wózek elektryczny, który umożliwia przemieszczanie się. Żadne miejsce na Śląsku nie jest dla Ciebie nieosiągalne?

M.T: To zależy, jaki autobus jedzie.

No tak, nie wszystkie są niskopodłogowe. A co Cię napędza? Dlaczego chcesz ludziom pomagać? Co powoduje, że stajesz w obronie tych nienarodzonych? Tych, którzy nie mogą się wypowiedzieć?

M.T: Sam byłem w podobnej sytuacji. Byłem bliski śmierci, mogli mnie odłączyć, mogłem już nie żyć. Ale kuzyn nie pozwolił na to.

Czyli na własnej skórze przetestowałeś podejście pro-liferskie swojej rodziny.

M.T: Tak. Byłem w śpiączce. Gdyby mnie odłączyli, nie byłoby mnie.

Zwolennicy aborcji twierdzą, że dla dzieci chorych aborcja to dobre rozwiązanie, że to ulga w ich cierpieniu.

M.T: Nie uważam tak. Ludzie chorzy, to tacy sami ludzie jak każdy. Też chcą żyć. Czy dziecko z zespołem Downa jest gorsze?

Ty masz swój krzyż. I mimo cierpienia, jakie Cię spotyka na co dzień…

M.T: Ja nie cierpię.

Mieszkasz w ośrodku, poruszasz się na wózku, masz sparaliżowane nogi…

M.T: Nogi to nie wszystko. Wózek to też moje nogi (uśmiech i trąbienie klaksonem wózka).

Wspierasz ludzi, wspierasz Fundację, wspierasz hospicjum; jesteś aktywny, wyjeżdżasz na mecze, na turnusy, czyli korzystasz z życia tyle, ile możesz.

M.T: Tak.

A co chciałbyś powiedzieć ludziom, których też spotkała jakaś tragedia, którzy jeżdżą na wózkach?

M.T: Nie bójcie się! Wyjdźcie do ludzi.

Mają coś do zaproponowania ludziom?

M.T: Swoje życie.

Czego każdy z nas może nauczyć się od osób niepełnosprawnych?

M.T: To są tacy sami ludzie jak inni. Osoba niepełnosprawna jest tak samo wartościowa. Pomimo niepełnosprawności może pokonywać trudności, bariery. Może być nawet wsparciem dla innych.

Co chciałbyś przekazać osobom bez niepełnosprawności?

M.T: Nie bójcie się inności. Nie bójcie się niepełnosprawności innych. To nie jest coś, co może przeszkadzać w normalnym życiu. Traktujcie niepełnosprawnego jak normalnego, pełnowartościowego człowieka. Ostatnio spotkałem się na ulicy z sytuacją, gdzie przypadkowy człowiek zapytał mnie co ja robię na ulicy i że nie powinno mnie być na świecie. Zaproponowałem mu, żeby zamienił się ze mną na 5 minut i pojeździł wózkiem.

Spotykasz się czasami z brakiem szacunku ze strony zdrowych ludzi? Brakiem szacunku dla życia, dla osób słabszych?

M.T: Tak. Z brakiem szacunku i obojętnością.

Czy Twoja życiowa misja to pomoc innym? W różnych wymiarach?

M.T: Tak.

Może to być hospicjum, a może być dziecko nienarodzone – wszyscy, którzy są słabsi.

M.T: Ludzi, którzy potrzebują pomocy, jest mnóstwo. Pomagam też ludziom w moim ośrodku, na przykład robiąc im zakupy. Kiedy mieszkałem w domu, nie miałem możliwości pomocy innym. Zawsze marzyłem, żeby być wolontariuszem, ale nie wiedziałem w jaki sposób to uskutecznić.

…i w końcu znalazłeś sposób, żeby to robić. Bardzo serdecznie dziękuję Ci za rozmowę i życzę powodzenia w działalności!

 M.T: Ja również dziękuję.

 

...

Więcej interesujących treści

Różaniec pod bluźnierczą restauracją

Zorganizowaliśmy kolejną publiczną modlitwę pod restauracją o bluźnierczej nazwie „Madonna” w Warszawie. Modliliśmy się w intencji nawrócenia jej właścicieli i zadośćuczynienia Panu Bogu. Planujemy niedługo

Kajfaszowa koalicja na drodze do zagłady

Wieści o wskrzeszeniu zmarłego Łazarza dotarły do członków Sanhedrynu, którzy, zaniepokojeni popularnością Jezusa z Nazaretu, mówili do siebie: «Cóż zrobimy wobec tego, że ten człowiek

Nagonka na szpital na Brochowie

Można było się spodziewać, że gdy tylko ministerstwo zdrowia pod wodzą Leszczyny zapowiedziało polowanie na lekarzy, którzy nie chcą zabijać, odpowiednie służby będą szukać kozła

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN