Niedawno publikowaliśmy wywiad z pracownicą SOR-u w Wielkiej Brytanii, gdzie zabicie dziecka za pomocą pigułek jest powszechnie praktykowane. Poinformowała ona, że tylko w szpitalu, w którym pracowała, kilka kobiet tygodniowo trafiało z powikłaniami po aborcji. „Trafiały dziewczyny, kobiety w różnym wieku. Co mnie najbardziej przerażało, to to, że trafiały takie młode dziewczyny. 15-16-latki trafiały i to na przykład nie była ich pierwsza aborcja. Te dziewczynki miały kolejną z rzędu aborcję.” – relacjonowała kobieta.
Wiadomo więc nie od dziś, że zabicie dziecka jest niebezpieczne i to nie tylko dla zabijanego człowieka – choć przede wszystkim dla niego. Przede wszystkim celem zabiegu jest odebranie mu życia i już samo to jest makabrą. Aktywiści Women Help Women kłamią jednak, że aborcja do 12 tygodnia jest aborcją bezpieczną – co absolutnie nie jest prawdą. Potwierdzają to również ich własne świadectwa oraz prowadzone przez nich forum, gdzie wypowiadały się kobiety trafiające do szpitali. „Strasznie… I z traumą. Do szpitala trafiłam z krwotokiem i regularnymi skurczami. Dziecko było żywe. Próba powstrzymania nie powiodła się. Dziecko urodziło się i zmarło mi na rękach w szpitalu. Masakra” – to cytat jednej z użytkowniczek forum.
Z powodu pandemii dostęp do szpitali i usług medycznych jest utrudniony. Skarżą się na to również osoby potrzebujące pomocy. Może stać się tak, że w szczycie zachorowań pomocy będzie potrzebować użytkowniczka forum, wykrwawiająca się i umierająca razem ze swoim dzieckiem. Czy panie z Women Help Women odczują wtedy w końcu krew na rękach, którą mają już od dawna?