Jak wynika z doniesień medialnych, dziecko żyło, mimo wady rozwojowej i powodem do zabicia go w tak późnym momencie była tylko i wyłącznie „przesłanka zdrowia psychicznego matki”. Zamiast jednak pomóc kobiecie dostępnymi w psychiatrii środkami i wysłać ją do hospicjum perinatalnego, gdzie zajętoby się nią i jej dzieckiem do momentu rozwiązania, organizacja pseudokobieca zaproponowała jej pomoc w zabiciu dziecka.
Dziecko więc w 33 tygodniu ciąży dobito, zamiast pomóc mu odejść z godnością. Nie wiadomo, jak wyglądała jego ostatnia droga, choć możemy się domyślać, biorąc pod uwagę inne historie związane z późnymi aborcjami, gdzie dzieci długo męczą się podczas wywoływania porodu i często po urodzeniu konają jeszcze w męczarniach. Jak wynika z doniesień medialnych, tu dziecko po długim porodzie urodziło się martwe. Nie wiemy, jak bardzo przyspieszono jego śmierć.
Największy problem w tym, że nikt nie odpowie za ten czyn, bo… przez wadliwie skonstruowane prawo zabicie tego dziecka uznane jest za legalne! Choć oczywiście żaden lekarz nie miał moralnego prawa się na to zgadzać. Przesłanka zagrożenia zdrowia i życia matki jest przesłanką, która zawsze będzie wykorzystywana przez lewicę, co pokazuje choćby przykład Hiszpanii, w której do 2010 roku aborcja była legalna w trzech przypadkach – takich jak w Polsce przed wyrokiem Trybunału Konstytucyjnego. W praktyce jednak doszło do tego, że zakładano specjalne kliniki aborcyjne, w których psychiatrzy wystawiali każdej ciężarnej kobiecie, która się do nich zgłosiła, zaświadczenie o zagrożeniu zdrowia psychicznego. W ten sposób w Hiszpanii zabijało się nawet 100 tys. dzieci rocznie!
Maleństwo ze szpitala w Warszawie mógł uchronić zakaz aborcji, który wielokrotnie postulowaliśmy. Niestety, nie pomógł mu nikt. A jeśli zostawimy prawo aborcyjne w obecnym kształcie, w majestacie prawa, choćby z powodu depresji matki, będzie się zabijać w polskich szpitalach dzieci nawet w 40 tygodniu ciąży!