Około 23 tygodnia lekarze stwierdzili, że dziecko przestało rosnąć, a jego życie jest w niebezpieczeństwie. Zdecydowali się na cesarskie cięcie. Obecnie, po 5 miesiącach chłopiec waży nieco ponad trzy kilogramy. Jednak w wielu miejscach na świecie mógłby zostać zabity przed narodzeniem.
W tym tygodniu specjalne oświadczenie dot. późnych aborcji wydali reprezentanci stowarzyszeń lekarskich z USA, liczących w sumie około 30 tysięcy lekarzy. Można w nim przeczytać, że nie ma przypadków, aby późna aborcja ratowała życie matki. Stwierdzili, że w sytuacjach, w których jest ono naprawdę zagrożone, nie ma też czasu na aborcję.
Pro-choice to w rzeczywistości pro-killing
Skoro, jak twierdzą lekarze, późna aborcja nigdy nie ratuje matki, to dlaczego wprowadzono mordercze prawo w Nowym Jorku, pozwalające na ten proceder do końca ciąży?
Stoi za tym ogromny biznes aborcyjny, a stawki za zabicie dziecka w tym wieku wynoszą nieraz kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt tysięcy dolarów. Również polskie aborcjonistki mówią o tym, że bycie „za wyborem” to za mało, więc są „za aborcją”. Zatem nie powinno się mówić o środowiskach pro-choice, tylko raczej pro-killing.
Najlżejszy w historii chłopiec ma szczęście, że nie został poczęty np. w Nowym Jorku. Tamtejsi aborcjoniści tylko czekaliby, aby móc go zabić i zarobić kilkanaście tysięcy dolarów.
źródła: