Najwyraźniej wynik wyborów do PE nie pozostawił Schetynie złudzeń. Mimo że Koalicja Europejska zrzeszała w sobie wiele centrowo-lewicowych środowisk, które miały zapewnić byłej Platformie mocny wynik, zagłosowało na nią 38% Polaków. Stanowiło to dobry wynik, plasujący Koalicję na drugim miejscu, jednak nie na taki liczyła Koalicja, która z partią wiodącą przegrała o mocne 7%.
Taktykę zmieniono tuż po wyborach – czołowi publicyści KE mówili o potrzebie pozbycia się pogardy w stosunku do konserwatywnych Polaków. Gdzieniegdzie żartowano, że wiece członków KE będą zaczynać się od „Szczęść Boże”, żeby podlizać się elektoratowi. Stało się jednak jasne, że poparcie dla lewicowych postulatów – czyli skręt w kierunku legalizacji zabijania nienarodzonych oraz przywilejów dla mniejszości seksualnych nie wyszedł Platformie na dobre.
Nie dziwi więc, że populiści z Platformy stwierdzili, że nie chcą poruszać tych tematów w kampanii. Decyzja była o tyle oczywista, że partie, które swoje postulaty oparły na ultralewicowych dążeniach do aborcji i „świeckim państwie”, przegrały wybory do PE. Grzegorz Schetyna stwierdził więc w radiowej Trójce, że w jego kampanii nie będzie miejsca na temat legalizacji zabijania nienarodzonych czy też związki partnerskie.
Populizm byłych platformersów jest wręcz legendarny – cieszy jednak fakt, że żeby wygrać, partia musi wyzbyć się zabójczych i dyskryminujących postulatów.
Źródło: http://wiadomosci.gazeta.pl/wiadomosci/…jeszcze.html