Jako jedną z przyczyn przegranej urzędującego prezydenta Komorowskiego, wielu upatruje arogancję wobec obywateli, nieliczenie się z głosem społeczeństwa wielokrotnie domagającego się ochrony swoich praw, także na drodze referendalnej (sześciolatki, ochrona lasów przed prywatyzacją, ochrona ziemi przed wyprzedażą obcokrajowcom itp.).
Drastycznie większą arogancją wykazał się jednak Komorowski wobec tych, którzy głosu nie mają, a z racji swojej bezbronności domagają się szczególnej ochrony ze strony państwa. Szczytem cynicznej arogancji był spot zakłamujący prawdę o zapłodnieniu pozaustrojowym in vitro. Z jednej strony zrobiono ze społeczeństwa idiotów, którzy za bardzo nie wiedzą czym zajmuje się infrastruktura tego biznesu, szczelnie osłonięta twarzami uśmiechniętych dzieci lub skrzydłami czujnych matek chroniących je przed prawdą, jak na spocie. Z drugiej, totalnie zmilczano fakt powołania do życia kilkudziesięciu tysięcy zarodków ludzkich skazanych na zamrożenie, w efekcie śmierć odroczoną, lub wprost przeznaczonych do zniszczenia.
Projekt ustawy zabrania jedynie niszczenia zarodków „zdolnych do prawidłowego rozwoju” i taki zapis w pełni satysfakcjonuje kliniki in vitro, dla których selekcja eugeniczna stanowi nieodłączny elementem bazowy procedury. Podobnie, pozornie wprowadzono ograniczenia liczby tworzonych zarodków, które w założeniu ustawy można obejść na kilka sposobów. Do tego dziecko w myśl ustawy całkowicie można pozbawić możliwości późniejszego poznania biologicznych rodziców, w przypadku skrajnie nieludzkiego „dawstwa pozapartnerskiego”, na które projekt również zezwala (dane personalne dawców celowo wykasowano z projektu rejestru. Ich poznanie będzie niemożliwie, nawet po przyznaniu dziecku prawa do poznania swoich rodziców). Oczywiście, problem wchodzenia z butami przez weterynarzy w prokreację w małżeństwie – dla PO w ogóle już nie istnieje.
Dzięki głosom Kościoła oraz dociekliwych dziennikarzy, cześć społeczeństwa była w stanie dostrzec przedwyborcze kłamstwo – spot sztabu przegranego prezydenta, którzy za zapewnienie sobie zwycięstwa koniunkturalnie chciał sprzedać prawdę o istocie procederu, a do tego niewybrednie grał sobie na ludzkich emocjach. Przeliczył się. Społeczeństwo ma inne problemy, o czym nie wiedział wyobcowany prezydent, sugerujący również, aby ktoś zmienił pracę, a potem wziął kredyt.
Z racjonalnego punktu widzenia liczby mówią same za siebie, na co zwrócił uwagę poseł Hoc (ND 28.05.2015). Według rocznego raportu rządowego programu „leczenia niepłodności” (stan na koniec 2014 r.), hojnie choć bez podstawy prawnej dotowanego z pieniędzy podatnika sumą kilkuset milionów złotych, do in vitro zakwalifikowano 8685 par, uzyskano 2559 ciąż, a urodziło się 217 dzieci (!) Wydajność… produkcji ludzi osiągnęła wówczas 2.5 %.
Koszt dofinansowania rządowego programu in vitro na lata 2013-2016 założono na ok. 247 milionów złotych dla 15 tysięcy par. Jeśli założyć, że skuteczność procedury wyniesie 30 % wedle tego co twierdzą kliniki in vitro, tj. jako odsetek urodzin w stosunku do transferów zarodków (Uwaga! Licząc względem liczby poczętych zarodków odsetek ten jest znacznie niższy, bo wiele z zarodków umiera), to na urodzenie jednego dziecka z in vitro podatnicy zapłacą, 247 000 000 zł /(15 000 *0.30)=54888 zł. Nie odbiega to od wyliczeń Dziennika Gazeta Prawna, kwoty 50 tys. złotych.
Po zabiegu kobieta nadal będzie bezpłodna, stanowiąc potencjalne źródło dochodu dla klinik in vitro, co przy rządowym wsparciu dla pigułek wczesnoporonnych, niszczących płodność, stanowi doskonałe zapewnienie koniunktury na przyszłe lata.
Czy istnieją racjonalne przesłanki do finansowania procedury in vitro z budżetu państwa poza przesłankami ideologicznymi i biznesowymi dla klinik in vitro, w imię których Platforma Obywatelska i PSL marnują nasze pieniądze ? Czy Najwyższa Izba Kontroli zajmie się tym tematem ?
Sprawa dofinansowania prywatnych klinik in vitro i przygotowywanej na cito ustawy mającej ten stan rzeczy zalegalizować i utrwalić, urasta do rangi afery. Trudno przejść do porządku dziennego gdy rodzinny biznes (ojciec i dwóch synów) zajmujący się pozaustrojowym zapładnianiem kobiet, otrzymuje ok. 9 milionów złotych z publicznych pieniędzy (http://www.medexpress.pl/system/mz-podzielilo-pieniadze-na-in-vitro-kto-dostal-najwiecej/57685/ ). Podobnych „klinik” jest kilkadziesiąt w Polsce.
Jeśli wiedza ta dotrze do społeczeństwa, Platformę i PSL będziemy mieli z głowy po nadchodzących wyborach. Co oczywiście nie zwolni z nas ze społecznej edukacji na temat kwestii zasadniczej, tj. moralnej niegodziwości zapłodnienia in vitro.
[author] [author_image timthumb=’on’][/author_image] [author_info]Andrzej Lewandowicz – dr hab. nauk chemicznych, lekarz specjalista chorób wewnętrznych[/author_info] [/author]