Niestety, większość prezydentów polskich miast odrzuciła zaproszenie i na marszach się nie pojawiła. Jedną z takich osób jest Rafał Trzaskowski, prezydent Warszawy. Swoją decyzję umotywował on stwierdzeniem, że nie widzi, aby rodzina była dziś zagrożona. I jeśli rzeczywiście będzie ona zagrożona, pójdzie na marsz. „Dziś otoczona jest ochroną konstytucyjną, szacunkiem i miłością i na pewno nie potrzeba jej ochrony prawicowych hipokrytów, którzy jedno mówią, a drugie robią” – dodał.
Prezydent Trzaskowski oskarżył prawicę idącą w marszu o hipokryzję. Trudno jednak o większy pokaz hipokryzji, niż ten w wykonaniu Trzaskowskiego, który dla środowisk deprawacyjnych gotów jest wręcz rozwinąć czerwony dywan, po którym ci będą dumnie kroczyć, a który sam siebie nazywał „prezydentem wszystkich warszawiaków”. Dziś Trzaskowski dzieli warszawiaków na prawicowych hipokrytów i resztę.
Trudno mówić o szacunku i miłości dla rodziny, jeśli celuje się w nią kartą LGBT oraz innymi dokumentami mającymi uderzyć w wychowanie dzieci. Jeśli próbuje się wmawiać dzieciom, że każda orientacja seksualna jest dobra i można sobie wybrać płeć. Trudno w końcu mówić o szacunku dla rodziny, jeśli za wszelką cenę próbuje się ją rozbić. Jeśli pokazuje się homoseksualizm jako po prostu odrębny styl życia, a aborcję jako rozwiązanie problemu, jakim rzekomo jest ciąża.
Niestety, prezydent Trzaskowski zdaje się tego nie dostrzegać. Mimo że szedł w paradzie razem z tymi, którzy celowo na transparentach obrażali katolików i wypisywali obsceniczne hasła. Mimo to stwierdził on, że parada była „manifestacją wolności, tolerancji i uśmiechu„. Na tak zakrzywiony obraz świata trudno cokolwiek poradzić.