Wstrząsające zdjęcia dzieci zabitych w procedurze aborcji, makabryczne zdjęcia Marli Cardamone, uśmierconej w trakcie „bezpiecznej i legalnej” aborcji… Dlaczego pokazujemy je publicznie? Czy nie są one zbyt drastyczne? Czy nie okazujemy w ten sposób braku szacunku dla ludzkich zwłok? Czy takie działanie w ogóle ma sens?
Słowa mogą nas wprowadzać w błąd. W zależności od tego jakich słów i pojęć używamy, mogą tworzyć w naszej wyobraźni odmienne obrazy. Wystarczy zestawić ze sobą takie określenia jak „tkanka ciążowa”, „produkt zapłodnienia” i dziecko przed narodzeniem. Dwa pierwsze zwroty sugerują, że w przypadku dziecka w okresie prenatalnym mamy do czynienia z częścią ciała matki („tkanka ciążowa”) lub obiektem nieożywionym(„produkt zapłodnienia”).
Tymczasem fakty są zupełnie inne, gdyż od momentu zapłodnienia dziecko nie jest częścią ciała swej mamy, lecz odrębną istotą ludzką, z odmiennym DNA, często inną grupą krwi, skłonnością do określonych chorób, i w połowie przypadków – inną płcią. Co więcej, to dziecko od momentu poczęcia niezwykle szybko rośnie, rozwija się, czego nie są w stanie czynić obiekty nieożywione.
Jak więc przekazać innym ogrom okrucieństwa, który towarzyszy przerwaniu życia dziecka w okresie prenatalnym? Podczas gdy słowa mogą nas wprowadzać w błąd, zdjęcia, na których widzimy autentyczne ciała dzieci zabitych w aborcji – nie są w stanie. Widzimy ich zakrwawione ciała, urwane rączki i nóżki, oderwane głowy. Te obrazy są straszne, to fakt, ale czy prawda o tym jak wygląda dziecko uśmiercone w trakcie aborcji może wyglądać inaczej? Czy zdjęcie uśmiechniętego niemowlaka, przyjemne i pozytywne, mówi nam cokolwiek o tragicznym losie dzieci, które nie miały nigdy szansy się narodzić?
Podobnie, czy Marla Cardamone, namówiona by zabić swe nienarodzone dziecko, uśmiechająca się ze zdjęcia z rodzinnego albumu, dałaby nam jakiekolwiek pojęcie o tym jak wyglądała jako ofiara
„bezpiecznej i legalnej”, aborcji? Zrozumiała to dobrze jej mama, Deborah, co zaowocowało postanowieniem, by upublicznić zdjęcia zrobione córce na stole sekcyjnym.
Być może niektórzy mają ochotę zapytać, co z szacunkiem wobec zwłok nienarodzonych dzieci, czy Marli i jej dziecka. Wypada zapytać, co jest gorsze: procedura, w której wyniku giną dzieci i ich matki, czy fakt ujawnienia tego jak ta procedura w rzeczywistości wygląda? Ciała dzieci zabitych w aborcji traktuje się jako toksyczne odpady medyczne i utylizuje. Czy można to nazwać szacunkiem? Co z szacunkiem wobec dziecka Marli, które, jak dowiedziała się jej matka, gdy chciała zorganizować pogrzeb córki i wnuka, zostało po sekcji zutylizowane jako „odpad medyczny”?
Czy jest więc sens pokazywać zdjęcia uśmierconych w trakcie aborcji dzieci i tragicznie zmarłej Marli Cardamone?
Jeśli ktokolwiek ma jeszcze jakieś wątpliwości, zachęcam do ponownego przeczytania i obejrzenia relacji z tegorocznych Manif. Trudno przeczyć faktom, gdy tkwią one przed oczami w postaci krwawego plakatu o wymiarach 2×4. Można co najwyżej próbować wdeptać ów plakat w ziemię. Z prawdą o aborcji nie da się tego jednak zrobić. Dlatego będziemy ją nadal ujawniać, dla dobra zarówno dzieci nienarodzonych, jak i ich matek.
{flike}