Zaledwie kilka tygodni temu Joan została postrzelona przez zwolennika aborcji po tym jak przyniosła ulotki do jego domu i wdała się w rozmowę z jego żoną. 8 listopada zdecydowała jednak, że sprawa jest zbyt poważna, by dokuczający jej wciąż ból barku zatrzymał ją w domu. Siedziała z transparentem na składanym krzesełku, narażając się na ponowne ataki, choć tym razem słowne. „Nie powinno cię tu być!” – krzyczała do niej jedna z osób, która przyszła na głosowanie.
Joan Jacobson tak jednak tłumaczy swoją obecność: „Zdecydowałam się tu być na wypadek, gdyby ktoś był w rozkroku, nie był do końca pewien. Abym mogła wyjaśnić, do czego to naprawdę prowadzi i być może przywieźć kogoś do głosowania przeciwko.”
Wielu ludzi poruszonych jest odwagą staruszki, choć często jest tak, że prześladowania umacniają nas w służbie danej sprawie. Ile bowiem rzeczy jest ważniejszych na tym świecie od ochrony życia tych najsłabszych, gdy ktoś odbiera im prawo do życia, a sobie przyznaje prawo do mordowania?
Owszem, jest to walka pozbawiona komfortu psychicznego czy poklasku ogółu, ale dająca poczucie, że nie zmarnowaliśmy swojego życia na służenie wyłącznie sobie. Gdy coś nas kosztuje, cenimy to bardziej. Może i dla Ciebie jest to wezwanie, by przyłączyć się do walki?
Źródło: https://www.lifenews.com/