Przed wejściem na Błonia zebrała się 300-osobowa grupa obrońców dzieci przed deprawacją. Uczestnicy spokojnie odmawiali różaniec. Marsz był ochraniany przez policję, której liczebność przekraczała liczbę wszystkich demonstrantów. Policjanci, doskonale wyposażeni do akcji, wielu z nich na koniach i z psami, całkowicie kontrolowali sytuację. Nie dopuścili do bezpośredniego kontaktu głównych manifestacji. Tolerowali jednak obecność niewielkiej grupy agresywnych zadymiarzy, którzy wykrzykiwali obraźliwe hasła.
Czasami policjanci używali wobec nich pałek i gazu, ale przez kilka godzin zapewniali im możliwości działania. Skwapliwie wykorzystywały to popierające deprawację media, które mogły pisać: o „ogólnej bijatyce prowokowanej przez „obrońców wartości chrześcijańskich”.
Policja nie dopuściła w pobliże Marszu działaczy Fundacji Życie i Rodzina z plakatami pokazującymi związek zboczeń seksualnych z wykorzystywaniem dzieci, przestępczością i szerzeniem chorób wenerycznych. Uczestnicy Marszu, za aprobatą organizatorów, nieśli bluźniercze wizerunki. Policja, choć informowana przez obserwatorów, nie reagowała.
W świat pójdą relacje o agresywnych homofobach atakujących pokojowy Marsz Równości. Nie będzie przesadą stwierdzenie, że ten fałszywy obraz wykreowała policja wspólnie z medialnymi deprawatorami.