Już niemalże do kanonu serdecznych życzeń, kierowanych pod adresem rodziców, a zwłaszcza matek w stanie błogosławionym, przechodzi zwrot – „nie ważne, czy chłopczyk czy dziewczynka, ważne, żeby było zdrowe”. Warto jednak zastanowić się, czy dobre chęci bliskich im osób, nie staną się przekleństwem dla dziecka nieprawidłowo rozwijającego się w łonie matki.
Od wieków powodem radości i dumy, głównie dla świeżo upieczonych ojców, była nowina o narodzinach syna. Męski potomek gwarantował przetrwanie szlachetnych rodów, sukcesję tronu, a czasem nawet biologiczne przeżycie rodziny. W dzisiejszym sfeminizowanym świecie szczególne fetowanie narodzin syna urosłoby zapewne do rangi jawnej dyskryminacji kobiet i w końcu … pewnie znalazłby się na to jakiś paragraf?
W zupełnie innej sytuacji znajdują się obecnie nienarodzone dzieci, u których podejrzewa się wadę genetyczną lub inną chorobę. Nie dość, że polskie prawo odstępuje od karalności tych, którzy na życie to chcą się targnąć, to na poziomie rodziny i najbliższego otoczenia dziecka wytwarza się jakąś nieprzychylną atmosferę dla jego ewentualnych niesprawności. Piewcy równości wszystkiego ze wszystkim nie widzą w tym dyskryminacji, a nawet zachwalają możliwość ostatecznego rozwiązania tego problemu w tej formie, jaką umożliwia polskie prawo. Oczywiście, życzenie dziecku zdrowia (bo zdrowie jest najważniejsze – jak się często słyszy) nie jest niczym złym, to jednak czynienie z tego priorytetu może budzić uzasadniony sprzeciw wśród rodziców chorych dzieci. Trudno wyobrazić sobie, co czuje matka nienarodzonego a już, być może, chorego dziecka, kiedy słyszy takie pozdrowienie. Dlatego cieszmy się raczej z tego, że dziecko to – tak cudownie zaistniało pod sercem swojej mamy, jest jedyne i niepowtarzalne.
A życzenia? Dobrze, gdy spełniają się, zwłaszcza te mądre życzenia, wszak one na ogół się spełniają!
{flike}