Art. 148 Kodeksu Karnego stanowi: § 1. Kto zabija człowieka, podlega karze pozbawienia wolności na czas nie krótszy od lat 8, karze 25 lat pozbawienia wolności albo karze dożywotniego pozbawienia wolności. Są jednak ludzie, których w Polsce można zabić bezkarnie. W roku 2016, 1098 dzieci zostało uśmierconych poprzez aborcję w państwowych szpitalach. Nikt nie poniósł kary za te morderstwa. Co więcej, mordercy zostali za to wynagrodzeni z państwowej kasy. Wynagrodzenie za zabicie dziecka wynosi w NFZ ok. 1300 złotych.
Wielu ludzi wyobraża sobie, że Polska jest krajem, w którym aborcja jest generalnie zakazana, a wykonywana jest w niesłychanie rzadkich przypadkach, kiedy dziecko nie ma szans na przeżycie. Aborcyjne media rozpowszechniają opinię, że aborcja to nic takiego, usunięcie zlepka komórek, które nie ma żadnych negatywnych konsekwencji. Aborcjoniści sugerują też, że zabicie dziecka w łonie matki jest obwarowane restrykcjami, które czynią aborcję w Polsce niemal niewykonalną.
Ponad 1000 ofiar w jednym roku zadaje kłam tej opinii, warto jednak sprawie przyjrzeć się dokładniej. W roku 2016 skierowaliśmy do Ministra Zdrowia, Konstantego Radziwiłła, pismo, w którym prosiliśmy o wyjaśnienie nurtujących nas wątpliwości. Po pierwsze chcieliśmy się dowiedzieć czy w Polsce wykonuje się aborcje po 24. tygodniu ciąży. Wiceminister Jarosław Pinkas, który odpowiedział na pismo z upoważnienia Ministra Radziwiłła, stwierdził, że Ministerstwo nie ma takiej wiedzy, bo nie jest mu ona do niczego potrzebna. Wynika z tego, że sam lekarz-aborter podejmuje indywidualnie decyzję o czasie aborcji i nie jest przez nikogo kontrolowany.
Podobnie ma się sprawa z diagnozą, na podstawie której zabija się dziecko. Ustawa aborcyjna stanowi, że przesłanką do aborcji może być duże prawdopodobieństwo ciężkiego i nieodwracalnego uszkodzenia płodu. Nie wiadomo co znaczy w tym przypadku „duże”. Niekiedy aborterzy sugerują aborcję wtedy, gdy prawdopodobieństwo wady wynosi kilka procent. Bywa, że wystraszeni rodzice poddają się tej sugestii. Nikt nie kontroluje trafności diagnoz po aborcji, a z odpowiedzi wynika, że Ministerstwo Zdrowia nie jest zainteresowane tym, jak często zabija się zdrowe dzieci. Dane uzyskane od szpitali w drodze dostępu do informacji publicznej wskazują, że najczęstszą przesłanką do aborcji jest podejrzenie Zespołu Downa. Media i urzędnicy wiele dobrego mówią o niepełnosprawnych. Nie przeszkadza im to jednak w mordowaniu ich na masową skalę.
Aborterzy twierdzą często, że jedyną metodą wykonywania aborcji w Polsce jest wywołanie przedwczesnego porodu, sugerując jakoby był to zabieg łatwy i bezbolesny. Ponieważ zabiegi aborcyjne są na mocy ustawy tajne, nie ma możliwości sprawdzenia czy oświadczenia aborterów są prawdziwe. Z literatury medycznej wiadomo, że w Europie i USA aborterzy często przeprowadzają aborcje polegające na wyrwaniu kończyn dziecka w łonie matki i zmiażdżeniu jego główki. W swoim piśmie minister Jarosław Pinkas poinformował nas, że ustawa nie precyzuje jaką metodą przeprowadza się aborcje i zależy to od konkretnego przypadku. Wynika stąd, że technika polegająca na rozszarpywaniu dziecka w łonie matki nie jest w Polsce zakazana.
Wywołanie przedwczesnego porodu jest zapewne najczęściej stosowaną przez polskich aborterów metodą. Nie jest to bynajmniej metoda łatwa i przyjemna. Dziecko w 5 lub 6 tygodniu ma jeszcze niewykształcone płuca. Poród w przypadku tak zaawansowanej ciąży trwa ok. 6 godzin. W jego trakcie większość dzieci umiera w męczarniach na skutek uduszenia. Część z nich jednak rodzi się żywa. Ze statystyk skandynawskich wiemy, że dotyczy to ok. 15% dzieci. Urodzone w ten sposób dzieci są pozostawiane na śmierć. W Polsce jest podobnie, jednak przypadki żywych urodzeń są ukrywane, a do publicznej wiadomości przedostają się w wyjątkowych przypadkach. Żywo urodzone dzieci w warszawskim szpitalu przy ul. Madalińskiego i we Wrocławiu, wywołały wstrząs opinii publicznej. Minister Pinkas odpowiedział nam jednak, że Ministerstwo nie gromadzi danych na temat takich przypadków, co dowodzi tego, że nie jest nimi zainteresowane.
Na podstawie korespondencji, Ministerstwo Zdrowia jawi się jako urząd, którego nie obchodzi to, co dzieje się w podległych mu szpitalach. Zatrudnieni tam lekarze mogą zabijać dzieci w najbardziej okrutny sposób. I tak nikt nich nie skontroluje. Ginekolodzy mogą straszyć kobiety potencjalnymi wadami dzieci. Za fałszywą diagnozę prowadzącą do zabicia dziecka z pewnością nie zostaną pociągnięci do odpowiedzialności. Prześladowania spotykają ginekologów, którzy odmawiają zabijania.
Wszystko to dzieje się wciąż, pomimo przejęcia władzy przez Prawo i Sprawiedliwość. Liczba ofiar aborcji w roku 2016 była wyższa niż w latach rządów Platformy Obywatelskiej. Dzieci w łonach matek, przede wszystkim dzieci z Zespołem Downa, „dobrej zmiany” nie doświadczyły.
Bezczynność wobec masowych mordów na poczętych dzieciach, czyni każdego współodpowiedzialnym. Jeśli politycy nie zamierzają z własnej woli powstrzymać mordów najsłabszych, trzeba wywrzeć na nich presję, aby zechcieli znieść mordercze prawo. Konieczna jest do tego mobilizacja społeczna. Temu właśnie służą kampanie Fundacji Pro – Prawo do życia.
[author] [author_image timthumb=’on’]https://proprawodozycia.pl/wp-content/uploads/2016/08/mariusz-dzierżawski.jpg[/author_image] [author_info]Mariusz Dzierżawski[/author_info] [/author]