Jakie nastroje towarzyszyły tegorocznej zbiórce?
Tegoroczna zbiórka różniła się od poprzednich. Przede wszystkim tym, że większość czasu poświęciliśmy na zbieranie podpisów na ulicy, a nie przed kościołami. W naszym przypadku był to plac przed wejściem do Metra Centrum. Dzięki temu docieraliśmy do zdecydowanie szerszego przekroju społeczeństwa, przekonując nieprzekonanych i podając fakty tym, którzy zaciekle stawali po stronie cywilizacji śmierci. Jestem przekonany, że poruszyliśmy sumienia wielu ludzi, uświadomiliśmy czym jest aborcja, a w konsekwencji uratowaliśmy wiele dzieci przed okrutną śmiercią. Taka świadomość sprawiała, że nastroje wśród wolontariuszy były bardziej bojowe, dzięki czemu nie przejmowaliśmy się najróżniejszymi atakami.
Jakie najciekawsze wspomnienia wiążą się z tegoroczną zbiórką?
Podchodzi kobieta trzymająca nastolatkę za rękę i zaczyna wykrzykiwać, że przyprowadza dziecko, które jest zgorszone naszym banerem i przeżywa traumę. Domaga się zwinięcia baneru, dzwoniąc jednocześnie na Policję. W czasie oczekiwania kilkadziesiąt minut na Policjantów, którzy i tak się nie pojawili, dowiedziałem się, że owa kobieta ma bardzo dobrze usytuowaną pozycję, wysoką pensję i robi karierę a wszystko to dzięki temu, że kilka lat wcześniej dokonała aborcji. Gdyby tego nie zrobiła nie miałaby tego wszystkiego, a jedynie siedziałaby z dzieciakiem i jego beznadziejnym ojcem. Korzystając z okazji, że kobieta odeszła na bok, próbując ściągnąć telefonicznie Policję, powiedziałem dziewczynce, że my nie jesteśmy tacy źli. Ona na to odpowiedziała: tak , wiem, ja was rozumiem i was popieram.
Wolontariusz próbował przekonać pewnego mężczyznę, że nie wolno zabijać dzieci. Po około 30 minutach rozmowy mężczyzna odchodzi nie przekonany. Na następnej pikiecie podchodzi skrycie do stolika, podpisuje się na karcie i chce odejść. Zauważa wolontariuszkę, która kłóci się z jakąś osobą. Wtedy podchodzi ów mężczyzna i czynnie włącza się w dyskusję broniąc zaciekle prawa do życia dla każdego dziecka poczętego.
Tuż przed rozpoczęciem pikiety, podszedłem do Wandy Nowickiej, która zbierała podpisy za „ratowaniem kobiet”. Pytam ją pod czym zbierają. Dostrzega wizerunek na koszulce fundacyjnej, którą miałem na sobie i mówi: ty to chyba z innej opcji jesteś. Pytam zatem czy zbiera podpisy za prawem do zabijania dzieci. Dowiaduję się wtedy, że o dziecku możemy mówić wtedy, gdy się urodzi. Zaczynam się powoływać na opinię embriologów i podręczniki medyczne co do początku życia człowieka. Zaczyna wtedy odganiać mnie i krzyczeć żebym poczytał co medycyna mówi i książki, wyzywając przy okazji od nieuków.
Podchodzi mężczyzna do baneru opartego o ścianę i zaczyna go energicznie składać, gnieść wykrzykując, że nie mamy prawa, ze to nieprawda. Jeden z wolontariuszy próbuje go powstrzymać, ale nie daje rady, wkracza policja i odciąga mężczyznę. Po kilku minutach mężczyzna ponawia atak na rozłożony już baner wykrzykując: czemu nie pokazujecie zdjęć zabitych zwierząt i innych dziwactw. Koniec końców agresywny polityk, były przewodniczący partii Zielonych, Dariusz Szwed, musiał opuścić zgromadzenie.
Podchodzi mężczyzna do statywu z megafonem, chwyta go i ciska nim o ziemię. Zaczyna się oddalać, ale my próbujemy go zatrzymać. Przy każdej takiej próbie mężczyzna wymachuje pięściami, trafiając nas kilka razy. Zaczyna biec – ruszyliśmy za nim, ścigając go między przechodniami w podziemiach. Po kilkudziesięciu metrach odbywa się kolejna szarpanina, użyłem gazu łzawiącego, powaliliśmy mężczyznę na ziemię i po kilku minutach oddaliśmy w ręce Policji. Trafił na komisariat, zostały mu postawiony zarzut zniszczenia mienia. Po kilkunastu dniach mężczyzna spotyka się z nami na jego prośbę, w biurze Fundacji. Chce zapłacić za uszkodzony sprzęt i zadośćuczynić, uczestnicząc w zbiórce podpisów. Ustaliliśmy, że będzie zaangażowany przez 10h. W czasie uczestniczenia w drugiej pikiecie powiedział: nie musicie już liczyć godzin, będę i tak pikietował z wami dłużej. Dziś Adam jest wolontariuszem fundacji.
Znalazło się również kilka osób, które wywracało karty podpisowe; mazało i przekreślało podpisy. Jedna pani w czasie przechodzenia wzdłuż obu stolików wylewała na karty podpisowe wodę z butelki. Większość takich zachowań kończyło się schwytaniem agresorów i ukaraniem przez Policję mandatem (200zł). Jeden z ukaranych mężczyzn powiedział do mnie przy Policjantach : Nie daj Bóg, żebym Cię spotkał na ulicy. Zapytałem czy mnie straszy, a on odpowiedział : No nie, przecież mówię, że nie daj Bóg.