W związku z jej uprzednim aresztowaniem parlament miał się zająć sprawą doprecyzowania Public Space Protection Order (Nakazu Ochrony Przestrzeni Publicznej), który zabraniał jakiejkolwiek „aprobaty/dezaprobaty w związku ze sprawami powiązanymi z usługami aborcyjnymi w jakikolwiek sposób. Zalicza się do tego, ale nie ogranicza się do nich środki graficzne, słowne lub pisane, modlitwę lub doradztwo”. Projekt nowelizacji, który zakładał zgodę na modlitwę w ciszy i zgodną rozmowę został jednak odrzucony większością 299 do 116 głosów.
Wbrew prawu stanowionemu Minister Spraw Wewnętrznych Suella Braverman 2 września br. wystosowała do policji list otwarty, w którym twierdzi, że „cicha modlitwa sama w sobie nie jest niezgodna z prawem”. List ten wydaje się bezpośrednią przyczyną dla której policja zdecydowała się nie wnosić zarzutów przeciwko Isabel Vaughan-Spruce.
Mamy więc do czynienia z sytuacją w której o sądzeniu kogoś za myśli decyduje dobra wola, czy wpływy jakiegoś polityka, a nie samo stanowione prawo, które wciąż prześladuje kogoś, kto „wyraża” lub „usiłuje wyrazić” dezaprobatę dla zabijania dzieci.
Tymczasem deliberując nad kuriozalną sprawą legalności myśli, łatwo można zapomnieć o prawdziwych zbrodniach, dokonujących się w majestacie prawa. W Wielkiej Brytanii giną setki tysięcy dzieci. O tym co myślą i czują w chwili mordu prawo nie chce pamiętać. Bądźmy więc ich głosem.
Źródło:
https://www.lifesitenews.com/…