Bierność policji, jej niechęć do choćby przybycia na miejsce zatrzymania naszego pojazdu, poskutkowała tym, że agresywnych blokujących zebrało się kilkunastu. Dzięki policji mieli na to półtorej godziny. W takim czasie na plac Konstytucji można dojechać z każdego miejsca w Warszawie. Wyminięcie osób, które nas zablokowały i odjechanie z miejsca zdarzenia było niemożliwe. Z samochodu też nie mogliśmy wyjść, w obawie o swoje zdrowie. Ataki fizyczne na naszych wolontariuszy miały już miejsce wielokrotnie. Jeden z atakujących podczas przepychanek ciągle sięgał do kieszeni. Jeśli miał tam gaz to pół biedy, jeśli nóż, to byliśmy w prawdziwym niebezpieczeństwie. Policji to nie obchodziło.
Na policję dzwoniliśmy 5 razy. Oprócz nas, dzwoniły też inne osoby. Pod numerem 112 za każdym razem przez półtorej godziny słyszeliśmy: „tak tak, już mamy takie zgłoszenie„. I nikt nie przyjeżdżał. Jeden radiowóz przejechał obok, ale funkcjonariusze twierdzili, że… są na kwarantannie i nie mogą wysiąść. Pojechali dalej.
Złożymy oficjalną skargę na skandaliczne zachowanie policji. Jej opieszałość doprowadziła do eskalacji i realnego zagrożenia wobec działaczy Fundacji.