Rzeczywiście jest za co przepraszać. W latach 60′ XX wieku w ramach eksperymentu kontroli populacji Duńczycy założyli przymusowo wkładki domaciczne około 4,5 tys. Inuitkom. Powód: zaniepokojenie władz w Kopenhadze wysoką dzietnością na Grenlandii. Dziś 143 skrzywdzone kobiety domagają się od Danii odszkodowania w łącznej wysokości 43 mln koron (5,7 mln euro).
Najmłodsze dziewczyny, którym założono spirale, miały jedynie 12 lat! Wiele z nich do dziś wspomina ten zabieg jako koszmar – szczególnie, że nie podano im w ogóle powodu zabiegu. Te dziewczyny tak naprawdę nie wiedziały, co się stało, nikt nie pytał ich rodziców o zgodę.
„To było bolesne. Byłam dziewicą. Wcześniej nie uprawiałam seksu. Nawet nie pocałowałam chłopca. Tego dnia odebrano mi moją niewinność. Państwo ukradło mi moją niewinność wbrew mojej woli. Przez lata miałam boleści za każdym razem, kiedy miesiączkowałam” – opowiada 63-letnia dziś Naja, jedna z ofiar. Inne kobiety opowiadały, że czuły się podczas zakładania wkładki, jakby miały wewnątrz siebie noże.
Już wtedy znane były badania, mówiące o tym, że wkładki domaciczne mogą powodować bezpłodność, szczególnie w młodym wieku. Co równie przerażające, mają one działanie antynidacyjne, czyli wczesnoporonne. Oznacza to, że nie doprowadzają do zagnieżdżenia powstałego już organizmu, powodując poronienie.
Krzywd, które wyrządzono tym kobietom, nie naprawią tak naprawdę żadne przeprosiny. Aktualnie w Danii można zabijać nienarodzone dzieci do 18 tygodnia ciąży, a w przypadku 15-17 latek niepotrzebna jest zgoda rodziców. Może więc zadośćuczynienie rozpocząć od przywrócenia godności człowiekowi (zarówno kobiecie, jak i jej dziecku) i zakazać w końcu krzywdzenia matek i mordowania dzieci?