Cytaty, które najmocniej zapadają w pamięć, to:
„Pani Magda, która na co dzień pracowała na oddziale położniczym, bardzo dosłownie i brutalnie dowiedziała się o tym, że w oleśnickim szpitalu zabijane są dzieci nienarodzone. – Pewnego dnia na korytarzu usłyszałam krzyk doktor Jagielskiej, która donośnym, niemiłym głosem oznajmiła, że kiedy ona bada pacjentki, to mam dostarczyć wózek do sali zabiegowej i być „w gotowości”. Byłam tym zdumiona, ponieważ wiedziałam, że nie ma żadnej pacjentki rodzącej„.
„Wtedy zobaczyłam, jak pacjentka leży na kozetce, obok Jagielska wykonuje USG i upomina inną pielęgniarkę słowami „jak podajesz ten chlorek potasu, to musisz podawać do końca, aż do momentu, kiedy zobaczysz, że serce przestało bić. Jak tego nie zrobisz dobrze, to będzie ci uciekać i będziesz musiała kłuć jeszcze raz„.
„Pamiętam, jak jedna z kobiet po wstrzyknięciu chlorku potasu zapytała, czy „to”, czyli aborcję można jeszcze zatrzymać, czy da się uratować jej dziecko. Oczywiście, już było za późno. Ona już nawet dostała tabletki naskurczowe, żeby mogła urodzić martwe dziecko. Widziałam wtedy jej twarz i oczy, kiedy dotarło do niej to, co zrobiła – wspomina. Były też kobiety, które płakały na korytarzu szpitalnego oddziału. – To było po wykonaniu aborcji„.
„Inne (położne – przyp. red.) dziwiły się mojej decyzji. Mówiły, że takie aborcje to dla nas łatwiejsza praca, bo nie ma ryzyka, że przez jakiś błąd zaszkodzimy dziecku„.
Przypominamy, że pani Magda to już kolejna osoba z personelu, o której wiemy, że odeszła z oddziału w wyniku działań Gizeli Jagielskiej. Już wcześniej pisaliśmy o kobietach, które z lekarką współpracowały, a nawet przyjaźniły się na gruncie prywatnym.
Jak widać, zabijanie nienarodzonych dzieci nie pozostaje bez echa. Również pani Magda w artykule wspomina o pogarszającej się atmosferze i ogromnej rotacji oleśnickiego personelu – co każdego, kto wie, czym jest aborcja, nie dziwi ani trochę.
Źródło: https://naszdziennik.pl/…