Do 2016 roku w szpitalu nie wykonywano aborcji. Zmieniło się to po tym, jak ordynatorem oddziału ginekologicznego został Łukasz Jagielski a wicedyrektorem jego żona Gizela Jagielska, która również jest ginekologiem. Od tamtego czasu w szpitalu zaczęto wykonywać najwięcej aborcji na Dolnym Śląsku, a od 2022 roku najwięcej aborcji w Polsce.
Poniżej przedstawiamy liczbę ofiar aborterów w Oleśnicy
2016r – 19
2017 – 28
2018 – 19
2019 – 30
2020 – 28
2021 – 9
2022 – 75
2023 – 144
2024 – 159
Aborcje chirurgiczne, selektywne, na dzieciach w zaawansowanej ciąży
Za tymi nazwami kryją się konkretne, przerażające czynności. W PZS w Oleśnicy wykonuje się między innymi aborcje selektywne, czyli na jednym z bliźniąt. Oznacza to, że jeżeli np. u jednego z dzieci podejrzewa się np. zespół Downa, aborter je zabija, a matka do końca ciąży nosi w sobie dwoje dzieci, jedno zdrowe i jedno martwe, które później lekarze wydobywają w czasie porodu.
Aborcje chirurgiczne są wykonywane w Oleśnicy przez odsysanie maszyną działającą podobnie do odkurzacza, ale posiadającą kilka razy więcej mocy. Podczas tej procedury dziecko jest odsysane do zbiornika, w którym zbiera się krwawa miazga. Aborterzy z Oleśnicy chwalili się zabijaniem dzieci w ten sposób i publikowali filmy.
Nie jest to jedyna metoda chirurgiczna wykorzystywana w szpitalu w Oleśnicy. Inną jest metoda D&E, polegająca na rozczłonkowaniu dziecka w zaawansowanej ciąży metalowymi szczypcami bez żadnego znieczulenia. Były aborter, dr Anthony Levatino w ten sposób opisywał takie aborcje:
„Kiedy szyjka macicy jest już szeroko otwarta, do środka wkładana jest rurka maszyny ssącej, która odsysa otaczający dziecko płyn owodniowy. Dziecko w drugim trymestrze ciąży nie zmieści się jednak do maszyny. Dlatego do jego zabicia używa się specjalnych stalowych kleszczy z rzędami ostrych zębów. Aborter używa ich, aby chwycić rękę lub nogę dziecka, po czym ciągnie mocno, aby je wyrwać. Jedna po drugiej kończyny dziecka są wyrywane, razem z jelitami, kręgosłupem, sercem i płucami. Z reguły najtrudniejszą częścią procedury jest wyciągnięcie główki dziecka, która jest chwytana i zgniatana. Aborter wie, że zgniótł czaszkę, kiedy z szyjki macicy wypłynie biała substancja. To mózg dziecka. Aborter usuwa wtedy części czaszki, łożysko i pozostałe części dziecka, zeskrobując je ze ściany macicy za pomocą łyżki ginekologicznej. Następnie aborter zbiera kawałki dziecka i składa je ponownie, aby upewnić się, że wydobył dwie ręce, dwie nogi i wszystkie inne części. Kiedy policzy wszystkie części ciała, aborcja jest zakończona.”
Felek nie jest jedyną ofiarą aborterów z Oleśnicy, która została zabita w zaawansowanej ciąży. Wcześniej zginęły tam już dzieci będące w 32 i 33 tygodniu ciąży, czyli w 8 miesiącu ciąży.
Proces wytoczony przez Łukasza Jagielskiego Fundacji Pro-Prawo do Życia
W 2020 roku ordynator Łukasz Jagielski wytoczył proces trzem działaczom Fundacji Pro-Prawo do Życia, członkowi zarządu Mariuszowi Dzierżawskiego i dwóm działaczom z Wrocławia: Adamowi i Janowi. Przedmiotem było rzekome zniesławienie lekarza podczas Różańców w intencji zakończenia aborcji, za pomocą bilbordów przy wjeździe do Oleśnicy i w tekstach opublikowanych w internecie. Zniesławienie miało polegać między innymi na pytaniu o liczbę ofiar aborcji w oleśnickim szpitalu na oddziale ginekologii.
Po długim procesie sąd w Oleśnicy skazał działaczy Fundacji na łącznie kilkadziesiąt tysięcy złotych grzywny, Sąd Okręgowy we Wrocławiu utrzymał wyrok. Sąd argumentował, że skoro aborcje były wykonywane zgodnie z prawem nie można mówić o nich jako o zabójstwie dziecka.
Czy Felek obudzi sumienia? Prawdziwe działania czy pozorowane?
Po tym, jak sprawa Felka wstrząsnęła Polakami, zajęła się nią Prokuratura Rejonowa w Oleśnicy, jednak z oświadczeń wynika, że bada ona czy zabicie Felka w 9 miesiącu ciąży było „zabiegiem, który został wykonany zgodnie z prawem i procedurami”.
Naczelna Izba Lekarska przekazała sprawę do Rzecznika Odpowiedzialności Zawodowej, który ma prawo pociągnąć lekarzy do odpowiedzialności, m.in. odebrać prawo do wykonywania zawodu.
Na temat Felka debatowali również radni miejscy w Oleśnicy, część z nich domagała się zawieszenia Jagielskiej w funkcji wicedyrektora szpitala, inni radni bronili zabicia dziecka w 9 miesiącu.
Czy są to rzeczywiste działania, czy jedynie pozorowane, które za kilka tygodni zostaną zakończone, kiedy opinia publiczna zajmie się czymś innym? Tego nie wiemy. Mamy nadzieję, jest to rzeczywista próba ukrócenia barbarzyństwa w Oleśnicy.
Aborterzy pracują, jak gdyby nic się nie stało
Trzeba pamiętać, że sprawa szpitala w Oleśnicy nie dotyczy tylko przeszłości i 511 ofiar, ale też teraźniejszości. W dalszym ciągu Gizela Jagielska i jej zespół pracują i zabijają nienarodzone dzieci, czym jawnie chwalą się w internecie. Trzeba zadać w związku z tym pytania:
Ile dzieci w Oleśnicy musi zostać zabitych?
Ile z nich rozczłonkowanych żywcem metalowymi szczypcami?
Ile z nich ma zginąć tak, jak Felek zastrzykiem z chlorku potasu w serce, żeby ten proceder się skończył?