Kobieta z początku nie miała pojęcia o przestępczym działaniu swojego męża, Masona Herringa. Gdy dowiedział się on o ciąży żony, z początku zareagował negatywnie, a następnie wrócił do domu pod pretekstem ratowania małżeństwa. Po wypiciu szklanki wody podanej przez męża nastąpiło silne krwawienie i kobieta musiała udać się na pogotowie. Przedtem zauważyła, że woda była mętna, ale mąż tłumaczył to „brudnymi rurami’.
Mason Herring próbował kilkakrotnie jeszcze podać napój z tabletkami aborcyjnymi, ale kobieta po pierwszym razie nabrała podejrzeń. Prawdopodobnie też środki nie rozpuściły się całkowicie, bo żona zauważyła w nich „nieznaną substancję”. W toku prywatnego śledztwa odkryła w workach na śmieci opakowania po pigułkach poronnych i zgłosiła sprawę na policję. Dziecko na szczęście urodziło się zdrowe, a 38-letni adwokat Mason Herring został aresztowany i stanie przed sądem.
Czy to się może stać w Polsce?
„Co ciekawe, jedna piąta wszystkich rozmówców to mężczyźni. Dzwonią, bo chcą wspierać swoje partnerki albo czują odpowiedzialność za organizację tabletek.” – chwaliły się wręcz aborcjonistki z killing teamu. Nie czuły się przy tym w obowiązku sprawdzić czy przypadkiem poza przestępstwem pomocnictwa nie doszło do aktu przemocy na kobiecie, która aborcji nie chciała. Dlaczego miałoby je to obchodzić? Przecież nie kobieta się dla nich liczy, a pieniądze.
Wiadomo już, że po upowszechnieniu aborcji pigułkowej w Wielkiej Brytanii podczas epidemii także dochodziło do zmuszania kobiet do aborcji przez rodzinę lub ojców dzieci.
Tacy ojcowie jak Mason Herring, mimo że stosują przemoc wobec kobiet (o dzieciach nie wspominając), nie są wrogami aborcyjnych feministek. Przecież im płacą.
Źródło: https://www.washingtonpost.com