Na statystyki aborcyjne z 2021 roku patrzymy z bardzo umiarkowanym optymizmem

Wiadomo już, że w 2021 roku zabito na skutek legalnej aborcji 107 dzieci. "Tylko" 107, bo pod koniec stycznia opublikowano wyrok Trybunału Konstytucyjnego. W poprzednich latach ta liczba była dziesięciokrotnie wyższa. "Aż" 107, bo każde z tych dzieci mogło przecież się narodzić, a w skrajnych przypadkach odejść z godnością.

Dodajmy, że z tych 107 aborcji 75 wykonano z powodu podejrzenia choroby, a 32 z powodu zagrożenia zdrowia i życia kobiety.

Czy są to dobre wiadomości? Z jednej strony tak! Kobiety przestały być w gabinetach lekarskich przymuszane do aborcji, nie słyszą już nacisków, a nawet wyzwisk, gdy stwierdzą, że mimo choroby i tak chcą urodzić chore dziecko – tak jak działo się to w wielu przypadkach. Nie są też oszukiwane, że ciąża z niepełnosprawnym dzieckiem w jakiś sposób im zagraża. Badania prenatalne w końcu służą przygotowaniu kobiet do innego macierzyństwa, niż z początku planowały. Nawet proaborcyjni lekarze, zagryzając zęby, coraz częściej informują o instytucji hospicjum perinatalnego.

Na tym dobre wiadomości się kończą. Biznes aborcyjny takich organizacji jak killing team kwitnie i prokuratura, mimo dobitnych, przedstawionych przez nas dowodów, nie ma zamiaru się tym zajmować i umarza postępowania. Dopiero jawna nieostrożność jednej z aborcjonistek Justyny W., która przesłała jednej z matek pigułki aborcyjne, przechwycone na szczęście przez ojca dziecka, sprawiła, że Justynę W. oskarżono o to, o co dawno powinno się ją oskarżyć. Tymczasem ilość nielegalnych aborcji w Polsce według ostrożnych szacunków fundacji, sięga ponad 30 tys. rocznie! Tyle nienarodzonych dzieci jest po prostu mordowanych.

Środowiska aborcyjne naciskają także, by traktować ciąże z podejrzeniem niepełnosprawności jako zagrożenie zdrowia psychicznego. Jest to kuriozum, gdyż właśnie zabicie dziecka takie zagrożenie może powodować. Proaborcyjni psychiatrzy niestety takie zaświadczenia wypisują. Mówiliśmy niedawno o szpitalu, który nieoficjalnie stał się siedliskiem takich aborcji.

Dobrze że prawo aborcyjne zostało zmienione. Źle, że nie monitoruje się jego przestrzegania, a przede wszystkim, że nie zmienia się na jeszcze lepsze. Dopóki w prawie aborcyjnym będzie jakikolwiek wyłom, a sprawcy pomocnictwa nie będą karani, nie możemy niestety mówić o większym postępie. Nawet jeśli statystycznie postęp się dokonał.

Więcej interesujących treści

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN