Naszym zadaniem jest walczyć. Jeśli wytrwamy, zwycięstwo jest pewne

Mariusz Dzierżawski podsumowuje rok 2021 i opowiada o planach Fundacji Pro-Prawo do życia na przyszłość. Zachęcamy do przeczytania wywiadu.

Jakie wydarzenia roku 2021 uważa Pan za najważniejsze z punktu widzenia Fundacji, którą Pan kieruje?

Wyrok Trybunału Konstytucyjnego stwierdzający niezgodność aborcji eugenicznej z Konstytucją, wydany 22 października 2020 został opublikowany dopiero 27 stycznia roku 2021. W uzasadnieniu sędziowie stwierdzili, że życie człowieka zaczyna się od poczęcia, więc zgodnie z art. 38 Konstytucji, Rzeczpospolita ma obowiązek zapewnić każdemu dziecku poczętemu prawną ochronę. Ustawa z 1993 roku, gruntownie zepsuta w roku 1996, faktycznie wyjmowała dzieci podejrzane o chorobę lub wadę genetyczną spod prawa. 95% legalnych aborcji w Polsce w ostatnim dziesięcioleciu to były aborcje eugeniczne. Według raportów Rady Ministrów w ostatnich latach legalnie zabijano w Polsce ok. 1000 dzieci.

Czyli wyrok Trybunału oznaczał 20-krotne zmniejszenie liczby aborcji. To rzeczywiście radykalna zmiana.

Mogłoby tak być, gdybyśmy mieli do czynienia tylko z aborcjami legalnymi. Niestety w ostatnich latach obserwujemy zjawisko aborcji nielegalnych na masową skalę. Ostrożne szacunki wskazują, że w Polsce ma miejsce ponad 30 000 takich aborcji rocznie.

Nielegalna działalność wiąże się z groźbą, że zostanie ujawniona, a wtedy zostanie ukarana. Skąd te informacje o masowej skali zjawiska?

Aborcje nielegalne dokonywane są za pomocą preparatów chemicznych. Teoretycznie kobieta w ciąży może samodzielnie dokonać aborcji przy pomocy pigułek poronnych, a art. 152 kodeksu karnego jest tak skonstruowany, że matka zabijając w ten sposób dziecko, nie podlega odpowiedzialności karnej, co więcej, nie popełnia przestępstwa. W praktyce, w olbrzymiej większości przypadków, kobiety korzystają z pomocy innych przy zakupie środków poronnych. Pomocnictwo przy aborcji jest karalne, ale trudne do udowodnienia. Prokuratura i policja nie są skłonne do ścigania mafii aborcyjnych handlujących środkami poronnymi. Handlarki, twarzami biznesu są bowiem kobiety, czują poparcie mediów masowych i publicznie przyznają się do pomocnictwa. Podają dane o dziesiątkach tysięcy „porad aborcyjnych”, ale śledztwa nie są wszczynane lub są umarzane. Mafie aborcyjne czują się bezkarne.

Zatem wyrok Trybunału ma niewielki wpływ na rzeczywistą liczbę wykonywanych aborcji?

Nawet gdybyśmy założyli, że liczba aborcji legalnych zmniejszy się o 1000, co moim zdaniem jest nadmiernym optymizmem, to ze względu na wielokrotnie większą liczbę aborcji nielegalnych, oznaczałoby zmniejszenie ogólnej liczby aborcji o 3%.

Czy oznacza to, że największym problemem są obecnie aborcje nielegalne?

Zbrodnie, również zabójstwa, mają miejsce wszędzie, nie żyjemy więc złudzeniami, że doskonałe prawo wyeliminuje wszystkie zbrodnie. Jeśli chodzi o aborcje nielegalne, zasadniczym problemem jest liczba zbrodni, kilkadziesiąt razy większa niż liczba innych zabójstw, a także ich bezkarność. Problem jest pogłębiany przez obojętność klasy politycznej. Politycy wszystkich opcji akceptują bezkarność mordowania najsłabszych.

Dlaczego posłowie tak szybko odrzucili projekt Stop Aborcji 2021? Czy nie zdają sobie sprawy ze zjawiska aborcji pigułkowych?

Myślę, że warto w kontekście podsumowania roku powiedzieć kilka słów o samej inicjatywie. To była siódma już inicjatywa ustawodawcza Fundacji. Mimo, że mieliśmy już wielkie doświadczenie, sprawdzonych wolontariuszy i dopracowane procedury, była to inicjatywa najtrudniejsza. Przyczyną był powszechny lęk i zniechęcenie związane z propagandą około pandemiczną. Zebranie 130 000 podpisów w tej sytuacji było wielkim sukcesem, choć to najmniejsza liczba podpisów w dotychczasowych inicjatywach.

Projekt spotkał się z wieloma zarzutami ze strony mediów, nie uzyskał też poparcia ze strony Episkopatu. Może to było powodem trudności?

Istotą projektu było zapewnienie dzieciom poczętym ochrony prawnej takiej samej jak wszystkim innym ludziom. Obecny kodeks karny nie różnicuje sankcji za zabójstwo w zależności od zamordowanego, ani od jego wieku, ani stanu zdrowia, ani innych okoliczności. Jedynym wyjątkiem są dzieci poczęte, a przecież jest oczywiste, że są ludźmi. Postanowiliśmy usunąć ten mankament kodeksu karnego. Z drugiej strony chcieliśmy zapewnić sprawiedliwe potraktowanie matek nakłanianych lub wręcz przymuszanych przez otoczenie do popełnienia aborcji, dlatego przewidzieliśmy możliwość nadzwyczajnego złagodzenia kary, aż do odstąpienia od jej wymierzenia. Takie podejście jest zarówno sprawiedliwe jak i humanitarne. Wydaje się, że zarówno biskupi, poza kilkoma którzy poparli projekt, jak i niektórzy politycy wystraszyli się nagonki medialnej. My nie daliśmy się zastraszyć i mimo wielkich trudności zebraliśmy więcej podpisów niż wymagane 100 000.

Wracając do wcześniejszego pytania. Nie sądzę aby powodem pospiesznego odrzucenia projektu była nieświadomość skali aborcji pigułkowych. Przecież dostawcy zabójczych preparatów i media aborcyjne trąbią o tym nieustannie. Nie sądzę też aby powodem odrzucenia projektu przez PiS był strach przed mediami. W sprawie składu Trybunału Konstytucyjnego i reformy sądów ataki były większe, a partia się wobec nich nie ugięła. Realnym problemem moim zdaniem jest to, że Jarosław Kaczyński i jego najbliższe otoczenie nie uważa aborcji za zbrodnię.

Czy w planach są następne, podobne projekty?

Z perspektywy wielu lat doświadczeń mogę powiedzieć, że ostatni projekt był zdecydowanie najlepszy, nie widzę możliwości aby go poprawić. Nie ma sensu składać go po raz drugi ponieważ powodem odrzucenia była nędza moralna i intelektualna klasy politycznej. Wpływu na te czynniki nie mamy. Zdajemy sobie sprawę, że sytuacja, zarówno międzynarodowa jak i wewnętrzna jest dynamiczna, więc istotne zmiany są prawdopodobne. Aby wnieść trochę nadziei wspomnę, że w latach młodości myślałem, że Związek Radziecki jest wieczny, tymczasem po kilkunastu latach przestał istnieć. Wydaje mi się, że układ okrągłostołowy, rządzący Polską od 30 ponad lat zużył się całkowicie, przede wszystkim moralnie, więc nieuniknione jest polityczne trzęsienie ziemi.

Jakie plany ma Fundacja na nadchodzący rok? Czy zmieniająca się sytuacja wpływa na kierunek i formę planowanych działań?

Jak wspomniałem wcześniej sytuacja jest dynamiczna, trudno więc formułować szczegółowe plany. Z pewnością mamy do czynienia z ograniczaniem wolności, zarówno jeśli chodzi sprawy codzienne, co związane jest z psychozą pandemiczną, jak i cenzurą ideologiczną, dokuczliwą przede wszystkim w Internecie. Sądzę, że największym wrogiem jest strach. Nie zamierzamy mu ulegać mimo gróźb i ataków. Z pewnością będziemy więc nadal pokazywać prawdę o skutkach aborcji, organizować pikiety i różańce, nasze furgonetki będą jeździć po ulicach polskich miast. Będziemy działać intensywnie w Internecie, wykorzystując wszelkie dostępne możliwości. Z nadzieją obserwujemy pojawianie się niezależnych mediów społecznych, choć zdajemy sobie sprawę, że policja ideologiczna, związana z wielkimi korporacjami, będzie próbowała zniszczyć wszelkie media niezależne, planujemy więc rozwój nośników tradycyjnych. W minionym roku wydaliśmy 2 broszury: „Jak rozmawiać o aborcji” oraz „Abortowane dzieci jako surowiec branży medycznej”. Obie broszury spotkały się z pozytywnym przyjęciem odbiorców i rozeszły się w dziesiątkach tysięcy egzemplarzy.

Wspominał Pan o prześladowaniach. Jak wolontariusze Fundacji radzą sobie z licznymi procesami i innymi trudnościami?

Dla normalnego człowieka rozmowa z policjantem to duży stres. Wystąpienie przed sądem w charakterze oskarżonego to źródło lęku i nieprzyjemne przeżycie. Są wśród naszych kolegów tacy, którzy mają za sobą kilkadziesiąt rozpraw sądowych i nie zdradzają „syndromu wypalenia”. Na poziomie ludzkim wyjaśnienie brzmi: zdaliśmy sobie sprawę, jak wielką niegodziwością jest aborcja i jak bardzo zagrożone nią dzieci potrzebują naszej pomocy, i po prostu nie możemy zaniechać tych działań. Jednak wszyscy koledzy, którzy od lat znoszą prześladowania są ludźmi głębokiej wiary, dlatego sądzę, że otrzymujemy mocne wsparcie duchowe. Bez niego dawno już byśmy uciekli z placu boju. „Rekordzistami” jeśli chodzi o liczbę spraw sądowych są mężczyźni, ale niezwykłe męstwo i odporność na ataki wykazują również liczne koleżanki, które udzielają się publicznie.

Czy widzi Pan szansę na całkowity koniec aborcji w Polsce w niedługim czasie?

Naszym zadaniem jest walczyć. Jeśli wytrwamy, zwycięstwo jest pewne. Nadejdzie wtedy, kiedy spodoba się Panu Bogu. Kilka lat temu, jeden z naszych sojuszników, powiedział, że nadejdzie wtedy, kiedy sytuacja będzie wydawała się zupełnie beznadziejna.

Uważasz, że to ważne? Udostępnij znajomym:

Więcej interesujących treści

Krucjata antyaborcyjna w Wielkopolsce Wschodniej

Od pierwszego kwartału 2024 roku Fundacja Pro-prawo do życia prowadzi regularne działania antyaborcyjne w Wielkopolsce Wschodniej. Od tego czasu, przy zaangażowaniu lokalnych pro-liferów, udało się

Wesprzyj naszą działalność:

. PLN