Mogliśmy odetchnąć z ulgą: lekarze przestali przymuszać matki do aborcji wyzwiskami i groźbami „pozostawienia samym sobie”. Na ulicach polskich miast pojawiły się kampanie informujące o możliwości skorzystania z hospicjum perinatalnego.
Wszystko to okupiliśmy ogromną agresją ze strony aborcjonistów. W sieci umieszczano adresy i numery telefonów obrońców życia, atakowano kościoły. Osoby niepełnosprawne, które odważyły się w tych trudnych czasach zabrać głos, słyszały, że ich życie powinno być wyborem ich matek.
Sceptycyzm był słuszny
Mimo że serce radowało się z tej zmiany, rozum nakazywał sceptycyzm. I słusznie, jak się okazało. Na publikację wyroku czekaliśmy aż trzy miesiące! W tym czasie w polskich szpitalach wciąż mordowane były nienarodzone dzieci.
Nie da się także ukryć, że rząd nie poczynił najmniejszych gestów w kierunku rodzin osób z niepełnosprawnościami. Mimo wyraźnych apeli obrońców życia, nie zwolniono rodziców z zasiłkiem pielęgnacyjnym z zakazu świadczenia pracy (pod groźbą zabrania zasiłku). A już w ogóle z niedowierzaniem zapoznawaliśmy się z wypowiedzią Jarosława Kaczyńskiego o tym, że przecież można zabić nielegalnie, za granicą.
Zawiedli także lekarze. Nie chcąc wysyłać kobiet na badania prenatalne, skoro te „i tak nie zabiją” i nie informując często o hospicjach perinatalnych, a także sugerując „furtki” w postaci aborcji z powodu zagrożenia życia i kontakt z organizacjami przestępczymi, takimi jak aborcyjny killing team.
W Polsce wciąż dokonuje się aborcji!
Jednak, co najważniejsze i najstraszniejsze – w Polsce wciąż giną nienarodzone dzieci. I to w liczbie nie ponad tysiąca rocznie, a około 30 tysięcy! Tyle żyć kosztuje bezczynność państwa w kwestii aborcyjnej przestępczości. I to mimo że wielokrotnie podawaliśmy dowody wręcz „na tacy”.
Tak, cieszymy się, że niepełnosprawne dzieci mają prawo do życia.
Czekamy na procedowanie projektu „Stop aborcji”, żeby miały je rzeczywiście, a nie tylko na papierze. Czekamy także dlatego, że ten projekt uratuje także inne dzieci. Nie tylko niepełnosprawne.