Łatwo jest powiedzieć: „Moje ciało, mój wybór!„, ale od kiedy ciało kobiety ma dwie głowy, cztery ręce, cztery nogi i dwa bijące serca? A „wybór”? Czy można „wyborem” nazwać zabicie drugiego człowieka?
Naszym orężem był różaniec – najskuteczniejsza broń, a zarazem tarcza w walce pomiędzy dobrem i złem. Z każdym: „Zdrowaś Maryjo…” piekło drżało w posadach, czemu wyraz dawały „osoby z pod znaku czerwonego pioruna” wyjąc i próbując nas zagłuszyć bębnami.
Nadzieję rozbudza fakt, że przechodnie zatrzymywali się, a kilka osób dołączyło do wspólnej modlitwy.
Odniosłam wrażenie, że celem uczestników „strajku kobiet” była próba konfrontacji… i znów chyba się zawiedli, modlitwa zrobiła swoje. Garstka niezadowolonych aktywistów oddaliła się.
Na koniec mogę tylko dodać fragment Jasnogórskich Ślubów Narodu Polskiego: „Walczyć będziemy w obronie każdego dziecka i każdej kołyski, równie mężnie jak ojcowie nasi walczyli o byt i wolność narodu, płacąc obficie krwią własną. Gotowi jesteśmy raczej śmierć ponieść, aniżeli zadać śmierć bezbronnym.„
Organizatorzy dziękują wszystkim, którzy łączyli się z nami w modlitwie.