Skąd te liczby?
Wszystkie liczby zostały przekazane przez Narodowy Fundusz Zdrowia w odpowiedziach na zapytania w trybie dostępu do informacji publicznej. Ze stosunku 435 zabijanych do 235 narodzonych wynika wniosek, że w Polsce zabija się aż 65% dzieci z trisomią 21. Oczywiście, dane nie są całkowicie pewne, ponieważ wśród tych 435 zabitych mogą być też dzieci zdrowe, u których niesłusznie podejrzewano chorobę (o błędnych diagnozach słyszymy często). To straszny wynik. Polscy lekarze, zamiast zapewnić matce i dziecku jak najlepszą opiekę, pozbywają się problemu, zabijając chorych i niepełnosprawnych.
Dzięki rozwojowi medycyny długość życia osób z zespołem Downa w ostatnich dekadach wyraźnie wzrosła. 80% z nich dożywa 50 lat. Niektóre osoby z ZD skończą szkoły, znajdą pracę, miłość i będą żyć samodzielnie. Inne będą potrzebowały wsparcia przez całe życie. Jednak większość zostanie brutalnie zamordowana jeszcze przed narodzeniem. Bo niestety rozwój medycyny nie jest wykorzystywany tylko do leczenia ludzi. W wielu społeczeństwach, w tym w Polsce, służy on również do coraz skuteczniejszego eliminowania chorych i niepełnosprawnych.
W polskich środowiskach pro-life tyle mówi się o tym, jak potworne rzeczy dzieją się w Islandii czy Danii, gdzie zabija się od 80 do 100% osób z Zespołem Downa. Jak widać, nie jesteśmy daleko za nimi.
W tej chwili los polskich dzieci podejrzewanych o choroby i niepełnosprawności jest w rękach sędziów Trybunału Konstytucyjnego. 22 października prawdopodobnie poznamy wyrok. Mam nadzieję, że nie będzie to kolejny wyrok śmierci.