Pierwszy atak wydarzył się około godziny 14:30. Jechałem ulicą Świętokrzyską, minąłem Pałac Kultury i Nauki i przecinałem ulicę Marszałkowską. Od prawej strony podjechał rowerzysta z plecakiem kurierskim. Zaczął przeklinać, a następnie z impetem wyłamał lusterko. Zjechał po skosie na chodnik i uciekł. Zrobiłem 3 kółka wokół przyległych kwartałów z lusterkiem wiszącym u prawych drzwi auta. Gdy kolejny raz dojeżdżałem do skrzyżowania Świętokrzyska-Marszałkowska już z daleka dostrzegłem wandala i połączyłem się z policją. Stał przy pasach, gdy podjechałem. Stanąłem przy przejściu aby wyjść i zatrzymać agresora do przyjazdu policji. Rowerzysta-wandal najpierw w ogóle nie okazywał strachu. Jednak kiedy zobaczył zniszczone przez siebie lusterko oraz to, że prawdopodobnie rozmawiam z policją podając jego rysopis, zaczął uciekać. Policja poinformowała mnie, że patrole otrzymają opis zdarzenia oraz rysopis w celu ujęcia dewastatora. Wszystko nagrały kamery, a materiał wideo zostanie dołączony do zgłoszonego aktu zniszczenia mienia.
Drugi incydent, o ironio, miał miejsce nieopodal komisariatu przy ulicy Wilczej. Przyjechałem tam, aby okazać policjantom zdemolowane lusterko. Kiedy odjeżdżałem spod komendy już u wylotu ulicy Wilczej na ulicę Marszałkowską, drogę przejazdu zablokowała kobieta. Do niej przyłączyło się więcej osób. Widząc niedaleko radiowóz podszedłem do policjantów, którzy akurat jedli obiad. Oznajmiłem im w czym problem. Polecili mi poinformować blokujących aby zeszli z jezdni, gdyż w innym przypadku będą interweniowali. Blokujący nic sobie nie robili z mojego napomnienia. Policjanci podeszli i rozpoczęli interwencję. Poprosili blokujących o dowody osobiste. Ci niemalże chórem odpowiedzieli, że nie mają ich przy sobie. W tym momencie sytuacja przybrała groteskowy charakter. Wobec niemożności wylegitymowania osób łamiących prawo, policjant postanowił ukarać kogokolwiek kto ma dokumenty. Jego wybór padł na kobietę, która raczej nie uczestniczyła bezpośrednio w blokowaniu. Jednak przeszła przez ulicę nie na samych pasach lecz dosłownie dwa metry obok. Policjant był stanowczy, nieugięty i zdeterminowany do surowego ukarania pechowej właścicielki dowodu. Zajęty tymi pobocznymi czynnościami, nie zauważył jak do osób blokujących, a były to chyba wyłącznie kobiety, dołączył mężczyzna. Było widać, że przewodzi grupie. Z worka-plecaka jednej z kobiet wyjął spray i zamazał przednią tablice rejestracyjna auta. Tak samo zrobił z tablicą tylną. Wszytko uchwycił monitoring fundacyjnej furgonetki. Po zamalowaniu tablic gromada blokujących uciekła. Na miejscu zostali policjanci, kobieta winna przejścia przez ulicę „na dziko” oraz… homoseksualny celebryta Michał Piróg. Znany z telewizji mężczyzna także chciał wyrazić swój sprzeciw wobec kampanii informacyjnej „Stop Pedofilii”. Twierdził, że akcja jest bez sensu, bo jego zdaniem w Polsce nie ma edukacji seksualnej. Oczywiście to nie prawda. Osoby, które interesują się losem dzieci, wiedzą, że problem deprawacji polskich dzieci trwa i przechodzi w kolejną fazę.
Pan Piróg był szczególnie niepocieszony, kiedy odjeżdżając z miejsca zdarzenia, kontynuowałem akcję informacyjną. Także to zdarzenie nagrały rejestratory. Materiały przekażemy policji. Nie bez znaczenia jest fakt, że osoby blokujące nie są nowe, incydenty z ich udziałem już się zdarzały. Dopilnujemy, aby za łamie prawa zostały ukarane.
Jeszcze kilka słów o działaniu policji. Ktoś mógłby pomyśleć że powyższa nieudolna interwencja policji to wypadek przy pracy. Tak jednak nie jest. Wystarczy porównać jak zachowywała się policja wobec osób sprzeciwiających się tzw. marszom równości. Wtedy nie była już w cale delikatna i bezradna. W ruch szybko szedł gaz łzawiący, pałki oraz armatki wodne. Wtedy służby się nie „bawiły” w pytanie o dowód osobisty tylko traktowały przeciwników homopropagandy jak najgroźniejszych przestępców. Zestawiając te dwa sposoby w jakie reaguje policja widać, kto jest równy, a kto równiejszy.
Aby ukazać pełny obraz kolejnego dnia „Stop Pedofilii” w Warszawie trzeba powiedzieć także o licznych wyrazach poparcia, jakie zbiera ta uliczna działalność. Jest spore grono Warszawiaków, które daje o sobie znać szczególnie, gdy akcja jest blokowana i napadana przez aktywistów i obrońców lobby LGBT. Za wszystkie wyrazy poparcia i pomoc w walce w obronie dzieci przed deprawacja i pedofilia bardzo dziękujemy!
Celem kampanii „Stop pedofilii” jest zdemaskowanie kłamstw. Nasze bilbordy i samochody informują o prawdziwych celach „edukatorów seksualnych” i zbrodniach, które są owocem ich działań. W najbliższych tygodniach zintensyfikujemy kampanię.